MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Vitro wraca na fotel lidera

Tomasz Hucał
– Jesteśmy liderem – cieszyli się po meczu zawodnicy z Iłowej, którzy wygrali mecz sezonu.
– Jesteśmy liderem – cieszyli się po meczu zawodnicy z Iłowej, którzy wygrali mecz sezonu. fot. Aleksander Majdański
Kilkuset widzów, cztery gole, dobre akcje i sędziowskie kontrowersje. W meczu na szczycie klasy A nie brakowało niczego.

Po wygranej 3:1 Vitrosilicon Iłowa wrócił na pierwsze miejsce w tabeli i ma punkt przewagi nad KP Tomaszowo.

W sobotnie popołudnie na stadionie w Iłowej stawiło się około 500 kibiców, z czego około setki stanowili fani gości, był wśród nich sołtys Tomaszowa Jan Daniszewski. Na trybunach pojawił się także wójt gminy wiejskiej Żagań Tomasz Niesłuchowski.

Frekwencja na trybunach, frekwencja także w szatniach. - Już dawno nie widzieliśmy tylu naszych piłkarzy na jednym meczu - mówili kibice KP Tomaszowo.

Rzeczywiście przyjechało aż dwudziestu zawodników. - Nie straszyło już dla mnie miejsca na ławce - mówił Roman Słoka, który nie tak dawno zdobył dla swojej ekipy zwycięskiego gola w meczu z ŁKS-em Łęknica.
- U nas też piłkarzy nie brakuje. A jeszcze po kontuzji wraca Grzesiek Borkowski, który dziś siedzi na ławce - informował kierownik drużyny gospodarzy Mieczysław Kondraciuk.
Mecz był zacięty i stał na wysokim poziomie. Najpierw przeważali goście, którzy przyjechali do Iłowej bronić pozycji lidera. Jednak pierwsi gola zdobyli gospodarze, a dokładnie Adrian Mentel. Tuż po przerwie wyrównał Kamil Tutak. - Kamil bardzo chciał dziś zagrać, mimo że jest kontuzjowany - tłumaczyli działacze KP.

Potem jednak na boisku popistywał się tylko jeden piłkarz - A. Mentel. Strzelił dwie bramki i zapewnił swojemu klubowi wygraną. Jego drugi gol był bramką numer 150 w historii młodego klubu, jakim jest Vitrosilicon. Przed rundą wiosenną iłowski skrzydłowy był testowany przez Czarnych Żagań, ale tam stwierdzono, że był za słaby.
Niestety nie obyło się bez kontrowersji. Kilkanaście minut przed końcem spotkania sędzia z Nowej Soli, który do tego momentu prowadził mecz bardzo dobrze, podjął dyskusyjną decyzję. Przy wybijaniu piłki przez obrońcę gospodarzy wyraźnie odbiła się ona od jego ręki, zmieniła kierunek lotu i wyszła w środek pola. Arbiter nie podyktował jednak rzutu karnego przeciwko gospodarzom (było w tym czasie 2:1). - To był ewidentny karny. Co ty robisz człowieku - denerwowali się piłkarze i działacze gości. - Gdybyśmy mieli karnego i go strzelili mogło być zupełnie inaczej - dodawali już na spokojnie kilkadziesiąt minut po meczu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska