Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Lubuskiem było już 301 wypadków w pracy. Jedna osoba zginęła.

Stefan Cieśla
TADEUSZ ZAJĄC Z wykształcenia jest prawnikiem, głównym inspektorem pracy jest od sierpnia 2008 r. Był gościem konferencji Lubuskiej Organizacji Pracodawców w Gorzowie.
TADEUSZ ZAJĄC Z wykształcenia jest prawnikiem, głównym inspektorem pracy jest od sierpnia 2008 r. Był gościem konferencji Lubuskiej Organizacji Pracodawców w Gorzowie. fot. Stefan Cieśla
Rozmowa z TADEUSZEM ZAJĄCEM, głównym inspektorem pracy

STATYSTYKA DRAMATÓW

STATYSTYKA DRAMATÓW

W 2008 r. w woj. lubuskim wydarzyły się 3.203 wypadki przy pracy. Zginęło w nich 12, a ciężko rannych zostało 30 osób. W pierwszym kwartale 2009 r. doszło do 301 wypadków, w których zginęła jedna osoba, a pięć doznało ciężkich obrażeń.

- Dlaczego ludzie ciągle tracą w pracy zdrowie albo nawet życie?

- Dlatego, że nadal wielu pracowników i pracodawców nie zdaje sobie sprawy z tego, że praca może być niebezpieczna. Że można wyjść rano do pracy, ale z niej nie wrócić. Jeśli dodamy do tego lekceważenie przez wielu pracodawców prawa pracy i wymogów bezpieczeństwa, stąd mamy tyle wypadków. Ze statystyk wynika, że ponad 70 proc. z nich bierze się z nieodpowiedzialnego zachowania ludzi. Przyczyn należy głębiej, już w kształceniu zawodowym i przygotowaniu do pracy. Niestety, nasze szkolnictwo zawodowe nie uczy bezpiecznych zachowań w pracy. Szefowie czy właściciele firm też często nie potrafią organizować pracy zgodnie z zasadami BHP.

- Co mogą zrobić pracownicy, widząc że wykonanie nakazanej im pracy jest ryzykowne?

- Odmówić i zgłosić się do Inspekcji Pracy.

- Ale ludzie boją się, że mogą szefowi podpaść, stracić pracę...

- Dlatego mogą to zrobić anonimowo, bez podawania nazwiska, nawet e-mailem czy telefonicznie. Inspektorzy pracy mają obowiązek tak prowadzić kontrolę, aby pracodawca nie mógł odszyfrować, kto powiadomił inspekcję. Wiemy skądinąd, że szefowie firm prowadzą całe śledztwa, aby do tego dojść.

- Ludzie boją się wzywać inspekcję nie tylko z powodu strachu przed szefem. Często nie mają zaufania do urzędu, nie wierzą, że on coś zmieni, bo najczęściej w ogóle nie znają wyników kontroli...

- Dlatego chcemy to zmienić. Będziemy po kontrolach publikować w firmach komunikaty co ujawniliśmy, jakie były zalecenia czy kary. Tam, gdzie są związki zawodowe, będziemy je powiadamiali, a gdzie ich nie ma, komunikaty wieszać będziemy na tablicach. Zgadzam się, że tak dotąd nie robiliśmy, że protokoły trafiają tylko do inspekcji i szefów. Zmienimy to jak najszybciej.

- Jak, pana zdaniem, wymuszać poprawę bezpieczeństwa pracy - poradami, grożeniem, mandatami?

- Jako prawnik uważam, że nie samą karą prawo żyje. Jednym wystarczy zwrócenie uwagi, innych nie zmienią nawet represje. Na pewno, jeśli stwierdzimy, że pracodawca ma wkalkulowane w koszty działalności łamanie prawa pracy i narażanie ludzi, stosować należy surowe kary, zakazywać prowadzenia robot czy nawet zamykać firmę. Częściej też będziemy korzystać z sankcji, polegającej na zwiększeniu pracodawcy składki ubezpieczeniowej. Nawet gdyby miało to podrożyć w firmie koszty i prowadzić do zwolnień ludzi. Lepiej zlikwidować miejsce pracy niż by miało ono doprowadzić do czyjejś śmierci.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska