MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W oświacie zawrzało po naszym tekście o CKUiP

Alicja Bogiel
Prezydent Kubicki mówi, że sam rodziny by nie zatrudnił. Ale nie potępia też dyrektor miejskiej szkoły.
Prezydent Kubicki mówi, że sam rodziny by nie zatrudnił. Ale nie potępia też dyrektor miejskiej szkoły.
Specjalna rada pedagogiczna, konferencja prasowa dyrektorów szkół i radnych - wszystko to po naszym tekście o Centrum Kształcenia Ustawicznego i Praktycznego. Ale nie tylko unijne euro budzą emocje w tej szkole, także rodzinne powiązania.

W oświacie wrze. Tak twierdzą dyrektorzy szkół, którzy we wtorek w ratuszu przyszli na konferencję prasową dotyczącą funduszy unijnych. - W szkołach sporo mówi się o waszym artykule - usłyszeliśmy m.in. od Jacka Karbownika i Lidii Dubniewskiej.
- Po tekście w "GL" dyrektor zwołała nadzwyczajną radę pedagogiczną- zadzwonił do nas jeden z pracowników CKUiP (imię i nazwisko znane redakcji). - Dyrektor odnosiła się do waszego artykułu. Niezbyt pochlebnie.

Nauczyciele dyskutują o pieniądzach, które zarabia się w projektach unijnych w szkołach. Po tym, jak napisaliśmy, że tylko w 2008 rok dyrektor CKUiP zarobiła dodatkowo m.in. na projektach unijnych ponad 100 tys. zł. Dla wielu osób dzwoniących do redakcji - kwota ogromna. Niektórzy mówili, że szokująca.

Jednak zdaniem radnej Aleksandry Mrozek, która zwołała wtorkową konferencję, nawet takie kwoty należą się dyrektorom. I nie tylko im. - Aktywnym osobom należy się podziękowanie - uważa radna. - A za dodatkową pracę trzeba dodatkowo zapłacić.

- Mamy nadzieję, że ten rozgłos nie zniechęci pracowników do udziału w projektach... - podkreślali zgodnie dyrektorzy.

Niketorzy dyrektorzy nie zarabiaja nic...

Niektórzy jednak przyznawali, że sami grosza za pracę przy unijnych działaniach nie wzięli. - Nie zarobiłam ani złotówki - mówiła np. Ewa Habich, dyrektor I LO.
- Nie brałem żadnego wynagrodzenia za pracę przy projektach - wyjawił Piotr Szmytkiewicz z Zespołu Szkół Ekologicznych.

Inni przyznawali, że wynagrodzenie pobierają. Jak zapewniają, za zgodą władz miasta, zgodnie z przepisami... W określonych przypadkach takie wynagrodzenie mogłoby jednak podlegać pod tzw. "podwójne finansowanie". Szefowie szkół otrzymują pensje m.in. za zarządzanie budżetami placówek, nie powinni więc jednocześnie brać pieniędzy jako koordynatorzy projektów za dbanie o finanse.

Zwrócił nam na to uwagę radny Marek Kamiński. - W Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej w jednym z pism zwracaliśmy uwagę nauczycielom na problem podwójnego finansowania, dyrektorów też może ta sprawa dotyczyć - mówi radny. - Podobno w jednym z województw zainteresowały się tym problemem już służby skarbowe.

Dyrektor CKUiP zapewnia, że wynagrodzenie pobiera za zupełnie inne zajęcia niż koordynowanie projektami. Problem jednak w tym, że nie tylko dyrektor zarabia w szkole na unijnych funduszach. Przy projektach pracują również dzieci M. Kloneckiej: córka i syn. - Zatrudniam dzieci? A czy to jest karalne? Czy mam się tłumaczyć z tego, że są zdolne, pracowite - stwierdza dyrektor.

- Syn i córka pracują na podstawie umowy cywilno - prawnej przy projektach, nie są pracownikami szkoły. Nie podlegają mi bezpośrednio, ale wicedyrektorce. Sprawę zatrudnienia syna konsultowałam z kuratorium. A córka wygrała przetarg na prowadzenie projektu. Ogłoszenie było w internecie i w biuletynie w UZP, a nikt inny do niego nie przystąpił - mówi nam dyrektor.

M. Olech - Kloneckiej w ogóle nie podoba się, że pytamy ją o dzieci, o zarobki... - Dała się pani wymanipulować w nagonkę na mnie - uważa.

Kto zatrudniłby rodzine, a kto nie

Zapytaliśmy prezydenta, czy nie przeszkadza mu, że w miejskiej placówce dyrektor daje zarobić swoim dzieciom? - Jeśli wszystko jest zgodne z prawem, nie mogę nic z tym zrobić - odpowiada Janusz Kubicki. Ale dodaje: - Ja sam nie zatrudniłbym nikogo z rodziny.
Innych dyrektorów szkół też zapytaliśmy, czy zatrudniają rodzinę przy projektach unijnych.

- Nie - słyszeliśmy od kolejnych osób.
- W mojej szkole pracuje moja żona - powiedział nam jedynie P. Szmytkiewicz. - Pracowała w niej zanim zostałem dyrektorem. Brała też udział w jednym z projektów unijnych. W dodatkowym czasie, w lipcu, prowadziła zajęcia z dziećmi. Nie zapłaciłem jej jednak ani złotówki.

Poseł J. Pitera - która rozpętała ostatnią awanturę o CKUiP - nie pytała w swoich pismach o zarobki dzieci dyrektor Kloneckiej... Bardziej o bliską rodzinę Janusza Kubickiego. Chciała się dowiedzieć, czy ktoś z jego najbliższych nie pracuje czasami w tej szkole? Poseł nie pytała wprost, ale według naszych informacji chodziło o mamę prezydenta. - Na pewno pracowała w budynku centrum - opowiada jeden z naszych rozmówców. Inny wspomina jednak, że była pracownicą poznańskiej komisji egzaminacyjnej, nie miejskiej szkoły.

Zapytaliśmy prezydenta wprost, czy dyrektor Klonecka dawała zlecenia jego mamie? - Nie wiem, sprawdzę - powiedział. Po chwili potwierdził, że pracowała przy jednym z projektów unijnych prowadzonych przez centrum. - Mama jest doradcą metodycznym, zlecenie było z tym właśnie związane - mówi J. Kubicki.

Wycieczki i wesele

Wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk dodaje: - Przy tym projekcie pracowało ponad tysiąc osób, kilkaset z Zielonej Góry. Zawsze znajdzie się jakieś nazwiska na liście. Są tam także urzędnicy, radny Kamiński. Sami prosiliśmy ich o udział w tym przedsięwzięciu. I mówiliśmy o tym oficjalnie na sesji.
Dyrektor Klonecka na pytanie o mamę prezydenta odpowiada: - Zatrudniam tysiące osób z całej Polski. Nie pamiętam, czy była wśród nich pani Kubicka.
Pani dyrektor, faktycznie, wielu osobom z Zielonej Góry pozwala zarobić. W grę wchodzi też inna unijna aktywność. Członek byłego zarządu województwa Maciej Kałuski pojechał z CKUiP do Portugalii na wyjazd studyjny. Trwał on pięć dni, w tym weekend, a według późniejszej relacji jego uczestników, unijne zajęcia zabrały im jeden dzień.
- Zostałem wysłany na ten wyjazd przez przełożonego, marszałka - mówi M. Kałuski. - Zajmowaliśmy się tam kwestiami kształcenia ustawicznego.
Czy podobała mu się Portugalia? - Całej nie widziałem - odpowiada. - W czasie wolnym obejrzałem zabytki Lizbony. Podobały się.
Były wiceprezydent ds. oświaty urzędu miasta Stanisław Domaszewicz (nadzorujący szkoły) zrobił synowi wesele w centrum. Co też wytknięto w liście do poseł Pitery. Posłanka próbowała ustalić, ile miejski urzędnik za przyjęcie zapłacił. Poprosiła o dane dotyczące imprez komercyjnych w CKUiP. Poseł twierdzi, że z odpowiedzi, które uzyskała, nie wynika nic. My wiemy dlaczego - poprosiła o dane z późniejszego okresu. - Pisma od pani Pitery? Na każde odpowiedzieliśmy, nie mamy nic do ukrycia - mówi dyrektor CKUiP. - Chodziło o wesele organizowane przez pana Domaszewicza... Nie domyśliłam się. Pytania pani poseł dotyczyły innego okresu. Zresztą, tajemnic żadnych w tej sprawie nie mamy. Jak każda inna impreza i ta była rozliczona według kalkulacji.
Sam S. Domaszewicz zainteresowanie sprawą wesela syna traktuje jako dowcip. - Julia Pitera chciała dowiedzieć się, ile zapłaciłem za wesele syna? To żart, prawda? Nie?! Ale mnie ubawiliście - mówi obecny dyrektor departamentu oświaty w urzędzie marszałkowskim.
Niestety, nie potrafi podać kwoty, która zasiliła te kilka dobrych lat temu budżet szkoły: - Przyjęcie organizowali rodzice panny młodej. Kwoty nie znałem. Ale z tego, co mówili teściowie syna, raczej drogo wyszło...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska