Jak się sprawdza nowa placówka po dwóch miesiącach istnienia? Co mówią dzieci, a co rodzice? Pojechaliśmy zobaczyć.
- Lubię przychodzić do przedszkola. Mogę się pobawić z koleżankami, mam swoją lalę - cieszy się pięcioletnia Maritka Politowska. Potwierdza to jej koleżanka Ala (lat 4), która dodaje: - A ja najbardziej lubię panią Andżelinkę, która wszystkiego nas uczy.
Obie dziewczynki zastałyśmy podczas gra w karty z Patrycją i Marysią (każda po 5 lat), zatem nie mogły nam poświęcić zbyt wiele czasu...
Decyzja o uruchomieniu drugiego przedszkola w gminie, tym razem niepublicznego, zapadła na forum samorządu po redukcjach w oświacie. Z powodu niżu demograficznego gmina zmuszona była zlikwidować dwie szkoły filialne, w Swarzynicach i Głuchowie.
- W zeszłym roku w Głuchowie było tylko pięcioro dzieci w wieku szkolnym i w końcu sami rodzice zdecydowali, żeby je przenieść do podstawówki w Trzebiechowie - tłumaczy Zenon Rychły, sekretarz gminy. - W Swarzynicach było nieco więcej uczniów, bo 14, ale po rozmowach z rodzicami, wspólnie ustaliliśmy likwidację filii. Rodzice nie protestowali.
W dawnej swarzynickiej szkole 1 września br. Justyna Hutor otworzyła przedszkole. Musiała zacząć od remontów, które zrobiła w czasie wakacji. Zatrudniła dwie nauczycielki i pomoc, sama zaś jest dyrektorką i wszystkim po trochu. Gdy rozmawialiśmy latem nowym przedszkolem interesowali się rodzice 37 dzieci. Dziś jest już 40 maluchów w wieku 3-5 lat, podzielonych na dwie grupy, Elfów i Chochlików; miejsc jest 45. Są tu dzieci nie tylko ze Swarzynic, ale i Ledna, Klenicy, a nawet z Bojadeł. Rodzice chwalą przedszkole.
- Jestem bardzo zadowolona - mówi mama Ali. - Dziecko chętnie tutaj przychodzi, uczy się angielskiego, po prostu lubi tu być. Wiem od rodziców pracujących, że pasują im godziny zajęć.
Dyrektorka otwiera przedszkole o 6.00, a już o 6.10 jest pierwszy maluch. Choć oficjalnie placówka ma być czynna od 6.30. - Ale idę rodzicom na rękę - deklaruje pani Justyna. Natomiast odbierać można przedszkolaki aż do 17.30. Obok dobrych godzin otwarcia atrakcją placówki jest nauka języków angielskiego i niemieckiego.
Dyrektorka oprowadza po przedszkolu. Przy wejściu - szatnia, obok pokój szefowej. Dalej pierwsza sala dla dzieci, potem druga. I gotowe (puste) pomieszczenie na salkę gimnastyczną. Obszerny i kolorowy hol. Jadalnia z kuchnią, a właściwie wydawalnią posiłków, gdyż te są dowożone.
J. Hutor wciąż zbiera doświadczenia. Żeby ruszyć z działalnością musiała sprzedać samochód i zapożyczyć się u rodziny. Nie odbyło się bez "przebojów" w urzędzie pracy, który miał pomóc... Ale cóż, tak to u nas już jest!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?