MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W szpitalu w Zielonej Górze działa system telemedycyny ratunkowej Lifenet

Monika Nowecka [email protected] 68 324 88 35
- Wprowadzamy dane pacjenta, wciskamy przycisk i czekamy na wydruk badania EKG, potem wysyłamy je dalej i dzwonimy do dyżurnego kardiologa - tłumaczy Andrzej Kosik.
- Wprowadzamy dane pacjenta, wciskamy przycisk i czekamy na wydruk badania EKG, potem wysyłamy je dalej i dzwonimy do dyżurnego kardiologa - tłumaczy Andrzej Kosik. fot. Wojciech Waloch
- Przy zawale liczą się minuty, a taki defibrylator przyspiesza ratunek - mówił w poniedziałek specjalista Andrzej Kosik. System działa tak: robi się EKG, wyniki wysyła do kardiologa, a ten zaleca, co trzeba zrobić.

Czytaj też: Za parkowanie na terenie szpitala wojewódzkiego w Zielonej Górze trzeba płacić

Od w poniedziałku w szpitalu oficjalnie działa system telemedycyny ratunkowej Lifenet. W Polsce funkcjonuje już od ponad sześć lat. Na czym polega? Na postawieniu błyskawicznej diagnozy.
- Przy zawale serca liczy się każda chwila - tłumaczył Krzysztof Kuc, ordynator oddziału kardiologii szpitala wojewódzkiego. - Najważniejsze są dwie pierwsze godziny od momentu, gdy poczujemy ból. Nie wolno zwlekać. Jeśli do 15 minut ból nie ustąpi, od razu powinniśmy dzwonić na pogotowie.
Kuc mówił, że wcześniej to lekarz decydował, czy to już stan ostry czy nie, czy trzeba zawieźć pacjenta do szpitala rejonowego na dalsze badania i dokładną diagnozę. A czas mijał. - Teraz w takim ambulansie od razu można wykonać EKG chorego i w niecałe dwie minuty wysłać obraz do kardiologa, który obejrzy wyniki i ponownie skonsultuje się z ratownikiem medycznym - wyjaśniał ordynator Kuc. - Dzięki temu pacjent prosto z domu zostanie przewieziony na zabieg do specjalistycznego ośrodka. To pozwoli zaoszczędzić nawet do dwóch godzin tak cennego czasu dla pacjenta, a tym samym ocalić mu życie i większy obszar mięśnia sercowego.

EKG wykonuje się w karetce zaopatrzonej w defibrylatory. Z 28 karetek, które mają defibrylatory, 13 transmituje w systemie Lifenet. Dane przekazywane są do medycznej stacji odbiorczej w Zielonej Górze. Takie ambulanse mają np. szpitale w Krośnie Odrz., Żaganiu, czy Świebodzinie.
- Do dzisiaj przeprowadzono ponad 25 tys. udanych transmisji - szacuje Andrzej Kosik, specjalista ds. telemedycyny z firmy Physio-Control. - Pozwoliły one na znaczące zmniejszenie śmiertelności wśród zawałowców.
Koszt przystosowania jednego defibrylatora do nowego systemu wynosi ok. 3 tys. zł. Szpital musiał sam zaopatrzyć się w specjalne komputery do odbioru przesyłanych danych, ale potrzebne oprogramowanie otrzymał od lubuskiego centrum medycznego.

Danuta Szaja osobiście przekonała się, że taki system jest potrzebny. - Trzy lata temu miałam poważny zawał serca. Wtedy mój lekarz rodzinny skierował mnie do Żar. Tam bardzo długo musiałam czekać na badania, pomiar i konsultacje. W końcu zawieziono mnie do Zielonej Góry. To był koszmar - wspomina pani Danuta. - Ale pół roku temu sytuacja się powtórzyła. Tym razem pojechałam na pogotowie w Lubsku. Tam mieli właśnie podobną maszynę. Lekarz przy mnie ją obsługiwał. Od razu konsultował się też z kardiologiem z Zielonej Góry. Ten powiedział, co konkretnie w moim przypadku należy zrobić. I wszystko od razu było wiadomo. Tak się bałam, ale na szczęście, dzięki szybkiej reakcji, udało się opanować sytuację - oddycha z ulgą kobieta. Także Marek Furmańczyk z Kożuchowa docenia działanie nowego systemu: - Warto inwestować w taki sprzęt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska