Samochodem po lodzie do szkoły specjalnej w Krośnie Odrzańskim nie wjedziesz. Iwona Gaudyn, dyrektor placówki, boi się, że w końcu dojdzie tu do tragedii.
- Zdrowy człowiek by się zmęczył, a co dopiero niepełnosprawny - tak Ewa Ważna narzeka od 12 lat. I od 12 lat ogląda przepychanki między starostwem a miastem. Od 12 lat puka do drzwi urzędników. Przecież jest przewodniczącą rady rodziców. Słyszy deklaracje. Ciągle te same, że będzie lepiej. I nic się nie zmienia. W tym czasie córka Ewy dwa razy skręciła kostkę na lekcjach wuefu, bo szkoła nie ma nawet boiska, tylko małe podwórko przed drzwiami, wyłożone kostką brukową.
Tu czasem pojawia się Marzena Ślebioda z synem Bartkiem. Ale tylko wiosną, na przykład na Dzień Dziecka, bo Bartek jeździ na wózku. Jak jest ciepło, Marzena zaciśnie zęby i zapcha syna pod szkołę. Zimą? Zapomnij. Poza tym to bez sensu, bo Bartek na piętro szkoły i tak nie wjedzie. Nie ma przecież podjazdu. Nie ma też windy, bo nie pozwala na to ciasna klatka schodowa. Dlatego 17-letni Bartek, podobnie jak wielu innych, nie korzysta z zajęć, które oferuje szkoła. Uczy się w domu, nie ma kolegów. Marzena zgadza się ze stwierdzeniem, że to dyskryminacja.
W szkole nie ma przestronnych korytarzy. Uczniów jest 58. W czasie przerwy na podwórku wszyscy się nie zmieszczą. Mogliby pójść do sali gimnastycznej...
Więcej o sytuacji w szkole przeczytasz w środę (9 października) w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
