Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Woodstock to wolność

Henryka Bednarska 0 95 722 57 72 [email protected]
Przemek vel Afro (od lewej), Lenka, Jacek, Tadek i Krzysiek na Woodstock czekają cały rok
Przemek vel Afro (od lewej), Lenka, Jacek, Tadek i Krzysiek na Woodstock czekają cały rok fot. Jakub Pikulik
- Tu mogę wyglądać, jak chcę, zachowywać, jak chcę. W skórze, z długimi włosami jestem jednym z wielu. Nikt nie traktuje mnie jak... innego - mówi Przemek z Krakowa. Jego kumpel Kuba dopowiada: - Woodstock to wolność.

O tym, jak im jest na Woodstocku, mogliby mówić na okrągło. Wymieniają tysiące powodów, dla których przyjeżdżają. Dopiero na końcu tej listy jest muzyka. Najważniejsi są ludzie. - Woodstock jest teraz, kiedy nie ma tysięcy. Teraz tworzy się mała społeczność, klimat, wszyscy się znamy - mówi Jacek Skorański z Wrocławia.

- Dlatego przyjeżdżamy tydzień wcześniej. Żeby spotkać się z ludźmi - dodaje Grzegorz Gielżyński z Sulechowa.

Odciąć się od normalności

Dla Jacka cały rok jest oderwaniem się od rzeczywistości, czas Woodstocku powrotem do niej. - Tu się spełniam - stwierdza Krzysiek z Wolimierza koło Jeleniej Góry. Przyznaje, że na Przystanek czeka cały rok. - Impreza, koncerty - tak. Ale chcemy czegoś więcej, chcemy pokazać się, że jesteśmy - tłumaczy Krzysiek. Od Woodstocku do Woodstocku żyje też Kamil Olek z Tych. Jego koleżanka Wiktoria Żołna mówi, że nie ma nic piękniejszego niż odciąć się od normalności. - I żyć - stwierdza.

Z odpowiedzią na pytanie, czym jest Woostock, ani sekundy nie zwleka Kuba z Białegostoku. - To wolność - rzuca. Przemek vel Afro z Krakowa zapowiada, że będzie mówił długo. - Tu mogę wyglądać, jak chcę, zachowywać, jak chcę. Mam długie włosy, noszę skórę, w Krakowie jest postrzegany jako inny. Tu jestem jednym z wielu, nie wyróżniam się - tłumaczy Przemek. I podkreśla, że na Przystanku jeszcze nie spotykał się z agresją: - Zero! Podchodzi jakiś nieznajomy gość i mówi: sie ma. I już nie jest nieznajomym.

Szef wszystkich szefów

Jacek zauważa, że zrobienie takiej imprezy jak Woodstock nie jest łatwe. Zresztą finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy też. - Szacun dla Jurka, dla tego, co robi i że młodzi biorą w tym udział. Na dodatek za darmo i z własnej woli - mówi Olga z Ostrowii Mazowieckiej. Jurka Owsiaka nazywa zajefajnym człowiekiem, szefem wszystkich szefów i uznaje go za autorytet. Dla Jacka autorytetem jest jego ojciec.

- Ale Jurek na pewno robi dużo dobrego: dla nas i dla dzieci. I jest z nami - stwierdza. Według Krzysztofa świat bez takich ludzi jak Owsiak byłby... gorszy. - Nie wiem tylko, czy nie stał się pracoholikiem. Czasem widać u niego zdenerwowanie. Ale żeby zrobić taką imprezę jak Woodstock, trzeba być wielkim - mówi Krzysiek. Tomek z Krakowa stwierdza wprost, że to wspaniały człowiek. - W kraju mało jest takich ludzi, którzy zrobili tyle dobrego - przekonuje.

Kuba z Białegostoku jest Owsiakiem zachwycony. Ale przyznaje, że jego dziadek, gdy widzi Jurka, pluje na telewizor: - Ja tego nie rozumiem. Czy starszych boli to, że pomaga ludziom?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska