Teraz walczą o przywrócenie własności. Po tym, jak sąd nie przyznał im racji, liczą na pomoc ministra. Jak i on nie pomoże, będą pisać do Strasburga.
W 1947 roku Michał, ojciec Adama Hnatyszyna otrzymał od powiatowej komisji osadnictwa rolnego akt nadania gruntów rolnych (ok. 7 hektarów), domu mieszkalnego, stodoły, obory, szopy, drwalni oraz jednej krowy. Rodzina była liczna, wszyscy mieścili się w sześciu pokojach.
Remontowali bez zgody
Sielanka skończyła się w latach 60. kiedy przyszli urzędnicy z wiadomością, że muszą oddać trzy pokoje na świetlicę. - Bez żadnego papierka, ot tak, straszyli milicją i więzieniem - wspomina Adam.
Pod koniec lat 90. wojewoda wydał decyzję, która zalegalizowała istniejący stan rzeczy. - Zrobili nam krzywdę, bo dziadek nie miał przy sobie dokumentów na dom, dopiero później się okazało, że gmina ma grubą teczkę, w której są wszystkie papiery - opowiada Ewa Hnatyszyn, żona Adama. - Dziadek pisał do rady państwa, do premiera, znikąd nie nadeszła pomoc, wszyscy ich zbywali. Teraz znowu przyszło nam walczyć o swoje, nie popuścimy, nie spoczniemy, zanim nie odzyskamy swojej własności.
Trzy lata temu gmina postanowiła świetlicę wyremontować. - Stanęłam w drzwiach, nie wpuściłam robotników - wspomina Ewa. - Bo jak mogą remontować bez naszej zgody, przecież to jest nasze. Przyszła policja i musiałam ustąpić. Przecież to jest bezprawie, rodzice od początku płacili podatki i ubezpieczenie za cały dom, a nie za połowę. A teraz musimy się gnieździć sześć osób w trzech pokojach.
-Wszystko odbywało się na dziko, zabrali nam bezprawnie połowę domu - mówi Adam.- Jak to jest, ludzie odzyskują nawet kamienice, które należały do nich przed wojną. A nam dali, a potem odebrali. Gmina zrobiła podział geodezyjny budynku i na dodatek obciążyła nas kosztami. Czekamy na odpowiedź ministra, jak nam nie pomoże, jest i Strasburg.
Napisali do premiera
Hnatyszowie napisali ostatnio do wicepremiera Grzegorza Schetyny. Liczą na to, że zła passa się odwróci i odzyskają połowę budynku.
- Oddamy chętnie świetlicę, choć władowaliśmy w nią unijne pieniądze podczas remontu - mówi wójt Henryk Zołotucha. - Ale niech najpierw udowodnią, że są właścicielami drugiej połowy domu. Bo z aktu nadania to nie wynika, przegrali też sprawę w sądzie, którą gmina założyła, żeby sprawę ostatecznie uregulować. A teraz złośliwie mają pretensje, że bywalcy świetlicy hałasują i dokuczają im. Chcą nas zniechęcić, żeby gmina zrezygnowała ze świetlicy.
- Oczywiście, młodzież zachowuje się głośno, także po 22.00, wzywaliśmy nawet policję - mówi Ewa. - Dlaczego mamy cierpieć, mało, że utraciliśmy własność, to jeszcze mają nam dokuczać?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?