(fot. fot. TOZ w Gorzowie)
- Nie potrafię tego pojąć. Nie rozumiem, jak można być tak okrutnym wobec zwierzęcia. Bo okrucieństwo to nie tylko dręczenie, bicie czy kopanie, ale też zaniedbanie - mówi Renata Skrzypniak-Młynarczyk, inspektor z gorzowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Tylko pies
To dzięki jej interwencji kilkunastoletnia suczka jest już bezpieczna. Ale ostatnie miesiące życia czworonoga były horrorem. - Chodziła z dużym nowotworowym guzem na podbrzuszu. Tak dużym, że zahaczała nim o ziemię. Z krwawej i brudnej narośli sączyła się ropa. W takim stanie musiała gramolić się do piwnicy po stercie drewna na opał, bo tam spędzała noce. Jej długa sierść była cała w brudzie, kleszczach, wszach i odchodach. Nikt o nią nie dbał. Taka brudna i ciężko chora była przez właścicieli przeganiana i kopana, bo przecież śmierdziała! Wielokrotnie pozostawiano ją bez opieki i jedzenia nawet tygodniami - wylicza R. Skrzypniak - Młynarczyk.
Okrutni (byli już) właściciele psiaka są z Kostrzyna. Chcieliśmy się z nimi skontaktować, zapytać, czy nie mają serca. Ale Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami nie ujawnia ich nazwiska ani adresu. - Zrzekli się praw do psa. Postanowiliśmy więc nie zgłaszać sprawy policji. Poza tym nie wiem, czy w ogóle by zrozumieli, co zrobili. Nie chcemy mieć z nimi nic wspólnego. Zależy nam tylko na psie - mówi inspektor.
A ten przeszedł już operację usunięcia guza. Przeprowadził ją weterynarz Daniel Figiel z Barlinka. - Najgorsze już za Sonią. Teraz ważne jest, by nabrała sił i znalazła dobrego pana. Dawno nie widziałem już tak zaniedbanego psa... Nie chcę oceniać tamtych ludzi, ale guz nie pojawił się z dnia na dzień. Robactwo i skołtuniona sierść to też miesiące zaniedbań - mówi weterynarz.
Jeden scenariusz
(fot. fot. TOZ w Gorzowie)
Możesz pomóc
Koszty operacji i leczenia Soni są wysokie. Każdy może pomóc TOZ-owi w zebraniu potrzebnej kwoty. Wystarczy wpłacić dowolną sumę na konto:
Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami Oddział Gorzów Wlkp.
GBS Oddział Gorzów Wlkp. 65 8363 0004 0042 3740 2000 0001
z dopiskiem ,,Sonia z Kostrzyna''
Wczoraj odwiedziliśmy Sonię w psim szpitalu w lecznicy ,,Cztery łapy'' w Gorzowie. Wyszła do nas ostrożnie, ale po chwili machała ogonem na wszystkie strony i lizała reportera po rękach. Była ufna i radosna. Bez problemu dala się wyprowadzić na chwilę poza lecznicę na szybką sesję zdjęciową. - Ma apetyt, zdrowieje - mówili nam opiekujący się nią weterynarze. Rana na podbrzuszu goi się nieźle. Gorzej jest z sierścią. - Jest tak zaniedbana, że nie do uratowania. Będziemy musieli ogolić Sonię i oczyścić skórę - mówili nam jej opiekunowie.
Jak TOZ namierzył w Kostrzynie biednego psiaka? Okazało się, że inspektorów zawiadomili ,,ludzie, którzy mieli odwagę nie odwracać oczu''. - Gdyby nie ich to, pewnie do dziś suczka gramoliłaby się z tym guzem do piwnicy - mówi R. Skrzypniak - Młynarczyk.
Co czeka Sonię? Scenariusz jest taki: znajdzie nowego właściciela i pożyje jeszcze kilka lat.
Innego scenariusza nikt nie bierze pod uwagę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?