Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zalali nas, niech nam pomogą - twierdzą nowosolscy działkowcy

Artur Lawrenc 68 387 52 87 [email protected]
Powiedzą, że tak bronili oczyszczalnie, ale ta nie była zagrożona. A czy poziom Odry się dzięki temu obniżył? Nie! Za to około 3 tys. osób poniosło wielkie straty. Miejsce naszego wypoczynku zostało zniszczone, wszystko, co mogliśmy sami uprawiać, trzeba będzie kupić – mówi Roman Sanocki.
Powiedzą, że tak bronili oczyszczalnie, ale ta nie była zagrożona. A czy poziom Odry się dzięki temu obniżył? Nie! Za to około 3 tys. osób poniosło wielkie straty. Miejsce naszego wypoczynku zostało zniszczone, wszystko, co mogliśmy sami uprawiać, trzeba będzie kupić – mówi Roman Sanocki. Fot. Artur Lawrenc
- Zza biurka to ładnie wygląda i na papierze też wszystko gra. Rzeczywistość jest inna - mówią działkowcy sprzątając po powodzi. - Nie było odkażania, dawano wapno i 40 deko gorczycy, to nie jest pomoc, to paranoja!

Nasz artykuł o wysypisku śmieci, jakie powstało na działkach nad Odrą i znajdujące się w nim wypowiedzi przedstawicieli urzędu miasta wywołały liczne komentarze działkowiczów, którzy skarżą się, że po powodzi zostali sami problemem porządkowania. - Miasto wynajęło ponoć firmę, która miała odkażać działki. Miało się ono odbywać pomiędzy 12 a 14 lipca. Jestem na urlopie i siedzę na tam bez przerwy. Odkażania nie było, nikt się nie zjawił. Dawano wapno i 40 deko gorczycy. To nie jest pomoc, to paranoja. To wystarczy na grządkę, a nie na działkę. Sam kupiłem 2 kg gorczycy i to dopiero wystarczyło na dwa ary - mówi jeden z działkowców.

- Informowaliśmy działkowiczów poprzez komunikaty o terminie dezynfekcji oraz o udostępnieniu powierzchni działek i altan na czas jej trwania. Zabiegi odkażania trwały 5 dni, dłużej niż pierwotnie zakładaliśmy, z uwagi na specyfikę ogrodów działkowych. Nie poddano dezynfekcji ogrodów działkowych "Chopin", gdzie odkażanie wykonano we własnym zakresie oraz działek sektora 7 ogrodów "Irys" z powodu nie udostępnienia terenu - informuje Beata Pietrzykowska, naczelnik wydziału gospodarki komunalnej i ochrony środowiska.

Z takim przedstawieniem sprawy absolutnie nie zgadza się Roman Sanocki, właściciel działki na sektorze 7. - Odkażania w moim sektorze na 100 proc. nie było. Ludzie czekali, ale najprościej powiedzieć, że były zamknięte bramy i być usprawiedliwionym. Czemu nie zastosowano systemu potwierdzającego odkażenie, w którym właściciel podpisuje się po wykonanych pracach. Tu obok starszy pan 3 dni czekał, na zmianę z żoną, od 8.00 do 15.00, ale się nie doczekał. Jest ponad 1200 działek, dlaczego nawet nie ustalili jasnego harmonogramu: które działki, w jaki dzień, żeby działkowicz czekał na czas, a nie bez sensu przesiadywał przez kilka dni? - pyta.

Działkowicze podtrzymują swoje stanowisko w kwestii sprzątanie i wywozu odpadów. Są zdania, że akcji nie można przerywać i trzeba ją na bieżąco koordynować. Jednak licząc na pomoc miasta, będą musieli się pospieszyć. - W związku z dalszym gromadzeniem odpadów z zalanych terenów akcja wywozu odpadów popowodziowych zastała przedłużona do 25 lipca. 26 lipca będzie ostatecznym terminem wywozu odpadów. Liczymy na zdyscyplinowanie działkowiczów. Miejsce, w których ustawione były kontenery do zbiórki odpadów zostały wyznaczone po wizji, w której uczestniczyli: prezesi ogrodów, przedstawiciel urzędu oraz pracownik firmy wywozowej i umożliwiały w miarę bezkolizyjny dojazd samochodów - wyjaśnia B. Pietrzykowska.

- Skąd w ogóle pierwotny pomysł na tygodniową akcję sprzątania. Miasto żadnej łaski nie robi przedłużając termin, bo w różnym czasie woda schodzi z działek. Kolega tydzień szybciej ode mnie nie miał wody, inni 2 tygodnie po mnie. A na ostatnich działkach ledwie tydzień temu zrobiło się sucho - irytuje się R. Sanocki. - Jeśli już ustalać jakieś terminy, to od momentu zejścia wody z ostatniej działki - dodaje. - Nieprawda też, że kontenery stoją tylko tam, gdzie się da wjechać. Tu jest szeroka droga wzdłuż kilku sektorów, a kontener stoi na samy początku i ci z końca mają pół kilometra do niego. Czemu nie postawią go na środku? Zwróciłem uwagę pracownikom TEW, to postawili go na drugim końcu - dziwi się.

Najtrudniejsze dla właścicieli ogrodów jest pogodzenie się z faktem, że o obronę działek podczas powodzi nikt nie walczył. - Ludzie nie mieliby pretensji, gdyby, chociaż próbowano działać. Gdyby puścił wał od Odry, jak w 1997 r. a nie ten przy Czarnej Strudze koło mostku, w miejscu, gdzie zrobiła się wyrwa, to wszystko można było zabezpieczyć. Ale tam nie położono ani jednego worka, podczas gdy obok starej szczeciniarni leżały ich setki - żali się działkowicz Jerzy Szczotka. - Ktoś, kto siedzi za biurkiem, bezdusznie uznał, że ten teren można zalać. Powiedzą, że tak bronili oczyszczalnie, ale ta nie była zagrożona. A czy poziom Odry się dzięki temu obniżył? Nie! Za to około 3 tys. osób poniosło wielkie straty. Miejsce naszego wypoczynku zostało zniszczone, wszystko, co mogliśmy sami uprawiać, trzeba będzie kupić - mówi R. Sanocki.

- Urząd miasta nie przewidywał żadnych działań przeciwpowodziowych na ulicy Wodnej, gdyż to teren zalewowy. Skupili się na obronie miasta. A potem, gdy woda już wchodziła na działki, nie było możliwości dojazdu i załatania wyrwy w wale. Urząd melioracji ma już gotowy projekt i wycenę, na ok. 7 mln., budowy nowego wału, bliżej Odry oraz przepompowni na Czarnej Strudze. Razem będzie to w przyszłości gwarantować bezpieczeństwo, a stary wał straci na znaczeniu - informuje Marek Skrzypczak, inspektor ds. zarządzania kryzysowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska