Powodem ich dolegliwości są, jak twierdzą, nadajniki umieszczone na kominie znajdującym się na terenie 105 Szpitala Wojskowego. Dyrekcja lecznicy temu zaprzecza.
W budynku mieszka 36 rodzin. Wszyscy żyją w obawie, że negatywne oddziaływanie nadajników zagraża ich zdrowiu lub co gorsza życiu. - W ciągu roku zmarły aż cztery osoby, to na tak małe skupisko ludzi bardzo dużo, zwłaszcza, że to nie byli jacyś staruszkowie, a ludzie po pięćdziesiątce - mówi Dorota Mokrzycka. Podobnie uważają pozostali mieszkańcy.
- Winą za to obarczamy te nadajniki - mówi. - Nikt nas nie informuje, nie uprzedza o tym, że kolejne będą instalowane na tym kominie. Przecież to zaledwie kilkadziesiąt metrów od naszych okien. Nie wierzymy w to, że nie ma to dla nas żadnego znaczenia - mówią.
Nie chcemy umierać
- Dwa lata temu próbowaliśmy interweniować w tej sprawie - opowiada Dorota Gryglewicz.
- Powiedziano nam, że bliskość komina z nadajnikami nie ma na nas żadnego wpływu. Nas nie nakarmią takim bajeczkami. U mojego dwunastoletniego dziecka wykryto nowotwór złośliwy, na szczęście udało się je uratować, ale nie wierzę, że te nadajniki nie miały z tym nic wspólnego.
Wszyscy zgodnie twierdzą, że najbardziej dokuczliwe jest ciągłe zmęczenie. Już nie da się wytrzymać. Każdego dnia jakieś bóle głowy, nudności. Podobne objawy u wszystkich chyba dają do myślenia - mówi Ewa Śmieszek. - Jak dyrekcja szpitala mogła zgodzić się na coś takiego. W pobliżu są przecież pacjenci. Ktoś ma wyzdrowieć w takich warunkach?
- Byłem niedawno zagranicą, tam w szpitalu nie wolno używać nawet telefonów komórkowych. Zwłaszcza na oddziałach gdzie w pobliżu znajduje się sprzęt medyczny, bo komórki mogą zakłócać jego działanie. Widocznie ten zakaz nie dotyczy 105 Szpitala Wojskowego - mówi Jarosław Jakimiak.
Zagrożenia nie ma
Andrzej Sodkiewicz, zastępca dyrektora ds. ekonomiczno - technicznych zapewnia, że nie nadajnik nie może wpływać w żaden sposób na samopoczucie okolicznych mieszkańców. - Nadajnik na tym kominie wisi od 2001 roku - wyjaśnia.
- Zanim na to zostało zrobione zażądaliśmy od sieci komórkowej, która go montowała, wyników badań potwierdzających, że nie ma on wpływu na otoczenie, a zwłaszcza na ludzi mieszkających i przebywających w okolicy. Mamy dokumentację potwierdzającą, że wszystko jest w porządku.
Ponadto mieszkańcy byli informowani o takim przedsięwzięciu na samym początku, nikt jednak nie wniósł żadnego sprzeciwu, dopiero po latach są jakieś głosy na nie. Jako szpital dbamy o zdrowie naszych pacjentów, gdyby nadajnik w jakikolwiek sposób wpływał na ich zdrowie nie zgodzilibyśmy się na jego montaż.
Dlaczego o pojawieniu się kolejnych kabli i innego sprzętu na kominie nie są informowani na bieżąco? A. Sodkiewicz wyjaśnia, że ostatnie prace przy nadajniku były związane z wymianą, a nie dokładaniem kolejnych elementów sprzętu. - Nie mamy obowiązku pytania za każdym razem mieszkańców o pozwolenie na tego typu prace.
Co z oddziaływaniem na sprzęt medyczny znajdujący się na terenie szpitala? - Nie ma żadnego oddziaływania. Nie ma też żadnych przeciwwskazań, żeby na terenie szpitala takie urządzenia były.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?