Na świecie kryzys, w województwie ponad 15-procentowe bezrobocie, ale są lubuscy pracodawcy, którzy i tak mają problemy, by znaleźć pracowników. Z danych Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Zielonej Górze wynika, że mamy 301 deficytowych zawodów. Czyli takich, gdzie liczba zgłoszonych ofert była w zeszłym roku wyższa, niż liczba osób rejestrujących się w powiatowych pośredniakach. Urzędnik podatkowy, technik automatyk, technik archiwista, renowator mebli artystycznych, parkieciarz, pośrednik finansowy - w tych zawodach pracodawcy w ogóle nie mogli uzupełnić kadr. Były oferty, ale nie było napływu bezrobotnych. W sumie chodzi o 106 zawodów. Jednak to były tylko pojedyncze oferty.
W pozostałych 195 deficytowych zawodach propozycji było prawie 200. Lecz co z tego, skoro liczba rejestrujących się bezrobotnych była wielokrotnie niższa. I tak w przypadku pomocniczego robotnika przy uprawie roślin i hodowli zwierząt (a więc po prostu w rolnictwie) było 29 razy więcej ofert niż bezrobotnych - 174 do sześciu. Do oczyszczania miasta zarejestrowano czterech bezrobotnych, a zgłoszono 89 ofert. Inne przykłady? Telemarketer - 23 bezrobotnych i 187 ofert, operator wtryskarki - dziewięć do 81, monter sprzętu oświetleniowego i lamp elektrycznych - cztery do 51, asystent nauczyciela przedszkola - 11 do 79.
Więcej o zawodach deficytowych oraz ich listę znajdziesz w poniedziałek, 12 sierpnia, w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?