Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Związkowcy z żarskiego Pekomu bronią zwolnionego dyrektora

Lucyna Makowska 697 770 399 [email protected]
- Nie zostawimy tej sprawy bez echa - mówią związkowcy Sylwester Pleciak i Waldemar Jaszczak. - Ludzie boją się odezwać, są zastraszani to metody żywcem wzięte z głębokiego PRL-u (fot. Lucyna Makowska)
- Nie zostawimy tej sprawy bez echa - mówią związkowcy Sylwester Pleciak i Waldemar Jaszczak. - Ludzie boją się odezwać, są zastraszani to metody żywcem wzięte z głębokiego PRL-u (fot. Lucyna Makowska)
- Zastraszanie, wymuszanie donosicielstwa za zachowanie pracy - to metody stosowane przez naszego prezesa - skarżą się związkowcy z żarskiego Pekomu.

Tydzień temu wypowiedzenie otrzymał dyrektor Zakładu Oczyszczania Miasta, który mieści się w strukturach przedsiębiorstwa komunalnego. Wcześniej, od listopada 2009 r Krzysztof N. był prezesem Pekomu. Razem z nim pracę straciła pracownica administracji w ZOM. Wioleta O. zajmowała się drogami. Kierowała robotami, typowała prace, naliczała akord robotnikom. Sama napisała wypowiedzenie. Ale już dwa dni później sprawę przemyślała i odwołała się od wcześniejszej decyzji. O szczegółach na razie rozmawiać nie chciała. Tak samo jak wylany dyrektor.

Więcej mówią oburzeni związkowcy. - Powinniśmy wiedzieć o zamiarach zwolnienia dyrektora, a żadna informacja do nas nie dotarła - mówi Sylwester Pleciak, szef NSZZ Solidarność. - Pani Wioleta jest członkiem związków i prezes dobrze wiedział, że pozbawiając jej posady złamie prawo, więc je obszedł i skłonił kierowniczkę, by zwolniła się sama. Wiemy, że za utrzymanie etatu miała "współpracować”. Zarabiamy głównie na remontach i utrzymaniu dróg, bo na wywozie odpadów większych zysków nie ma. Teraz, gdy odwołał szefa i pomógł zwolnić się kierowniczce, wszystko w zakładzie leży.

W Pekomie pracuje obecnie 65 osób. Z tego większość stanowią pracownicy ZOM.

- Ludzie denerwują się. Nie wiedzą, co robić. Bałagan jest i tyle. Wykonujemy prace na rzecz miasta. Obowiązuje nas umowa, każdy przestój wiąże się z zawaleniem terminu. A za to grożą kary mówi S. Pleciak. To działanie na szkodę firmy i miasta. Ludzie boją się odezwać, bo kończy się zwolnieniem. Ludzie są zastraszani, wymusza się na nich donosicielstwo. To metody rodem z głębokiego PRL-u - podkreśla inny związkowiec, Waldemar Jaszczak.

Załoga zarzuca Wojciechowi Budynkowi, że nie liczy się z ludźmi, a stawia wyłącznie na wyniki. - Może i będzie je miał, gdy wszystkich zwolni - żartują pracownicy.

Związkowcy liczą na pomoc rady nadzorczej spółki. Przekazali jej wniosek o przywrócenie do pracy dyrektora i powrotu mistrzyni. Taki sam otrzymał burmistrz. Czekają na decyzję. W firmie głośno o tym, że faktycznym powodem pozbycia się pracowników były ich podpisy pod wnioskiem o utworzenie rady pracowniczej. I dodają, że wcześniej za podobny ruch wyleciał z firmy elektryk. Czy prezes boi się organizacji pracowniczej w spółce? W. Budynek twierdzi, że o powodach zwolnienia nie będzie się wypowiadał. Na prośbę zainteresowanego. Ale również dlatego, że nie ma takiego obowiązku. Twierdzi też, że pracownica zwolniła się sama i do niczego jej nie zmuszał. Nie odebrał też żadnych sygnałów o przestojach w pracy, czy bałaganie. Według niego wszystko działa jak należy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska