(kris)
Aktualizacja:
Stanisław Tofil spiera się z Ewą Kołłątaj. Poniedziałkowe spotkanie było burzliwe, ale można powiedzieć, że prowadzone w przyjaznej atmosferze. Co w takich sprawach jest rzadkością. ©fot. Krzysztof Koziołek
Stanisław Tofil spiera się z Ewą Kołłątaj. Poniedziałkowe spotkanie było burzliwe, ale można powiedzieć, że prowadzone w przyjaznej atmosferze. Co w takich sprawach jest rzadkością. ©fot. Krzysztof Koziołek
Chodzi o istniejącą od lat stację Orlenu w centrum miasta. Tak jak wszystkie stacje w kraju, do końca roku musi być - nazwijmy to w skrócie - ekologiczna. Dawać gwarancję, że benzyna czy ropa się nie wyleją, a opary nie będą fruwać w powietrzu.
W Kożuchowie Orlen postanowił "przy okazji" wyremontować całą stację.
- Ekologiczna czy nie, my jej tu nie chcemy. Stacja w centrum średniowiecznego miasta? To pasuje jak pięść do nosa - mówi krótko Rafał Rompalski. - Stacja była, jest i będzie. To święte prawo własności - odcina się Ireneusz Rogala z działu inwestycji Orlenu.
- Zgadza się. Wy walczycie o swoje, a my walczymy o swoje. Żyjemy tu kiepsko. Latem unoszące się opary widać gołym okiem, wyglądają jak fatamorgana. To jest trucizna. Buraczki w ogródku co podrosną, to od razu więdną - zauważa Stanisław Tofil. Albo samochody, które podjeżdżają na stację i czekają w kolejce na włączonym silniku. - Po ulicy też jeżdżą i też kopcą - pada ze strony inwestora. - Właśnie: jeżdżą, a nie stoją - ucina Kazimierz Mazur. - Widziałem nawet, jak benzyna wycieka z cysterny do ziemi - mówi Tadeusz Rybak.
- I my chcemy, żeby więcej takich obrazków pan nie oglądał. Po to ma być płyta betonowa z separatorem. Skarżycie się na hałas i opary. Po remoncie te problemy znikną - przekonuje architekt Ewa Kołłątaj z pracowni projektowej prowadzącej inwestycję.
- To może wskazać Orlenowi inną lokalizację, przy głównej drodze wojewódzkiej, ale nie w centrum? - proponuje Rompalski. Potrzeba na to 15 arów gruntu. - Gmina takiej działki nie ma, trzeba pytać prywatnych właścicieli. Tylko czy ktoś zechce mieć stację benzynową obok domu? - pyta retorycznie burmistrz. Ale obiecuje, że zajmie się sprawą.
Sęk w tym, że nowa lokalizacja i potencjalna przeprowadzka to i tak kwestia 2-3 lat. Na dziś możliwe są więc dwie opcje. Pierwsza: protesty milkną i Orlen wprowadza planowane zmiany, które mają poprawić też komfort życia mieszkańców. Druga: sprzeciwy wydłużają procedurę, ale - jak twierdzą przedstawiciele inwestora - Orlen jest "na prawie" i w końcu zgodę uzyska. Ale wtedy pieniędzy na tę inwestycję może już nie być, co oznacza kolejne lata życia z oparami.
Czytaj treści premium w Gazecie Lubuskiej Plus
Nielimitowany dostęp do wszystkich treści, bez inwazyjnych reklam.