MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Awantury o gaz ciąg dalszy

Filip Pobihuszka 68 387 52 87 [email protected]
Mecenas Renata Baczańska (druga z lewej) oraz zwolennicy gazu, tuż przed rozprawą.
Mecenas Renata Baczańska (druga z lewej) oraz zwolennicy gazu, tuż przed rozprawą. Filip Pobihuszka
Wspólnota mieszkaniowa, która nie może dogadać się co do założenia w budynku instalacji gazowej, wczoraj spotkała się w sądzie. Jednak spór między sąsiadami potrwa jeszcze kilka miesięcy...

W ubiegłym tygodniu opisywaliśmy na łamach "GL" perypetie lokatorów budynku przy ul. Marii Konopnickiej w Kożuchowie. Mieszkańcy podzielili się na dwa obozy: trzy rodziny optują za podłączeniem gazu ziemnego, tyle samo jest przeciwko.

Zwolennicy gazyfikacji mają dość ciągłego dokładania do pieca węglowego, by ogrzać mieszkania, przeciwnicy boją się kosztów i wolą gotować na gazie z butli.
Sytuacja jest patowa, zwłaszcza, że we wspólnotach mieszkaniowych liczących do siedmiu członków, wszelkie uchwały muszą zapadać jednogłośnie.
Tym sposobem sprawa trafiła wczoraj do nowosolskiego sądu.

- Tam są ludzie w wieku po 80 lat i chodzą po piwnicach palić w piecu po dziesięć razy na dobę. Nie mają na to siły. Gaz w butli jest dwa razy droższy od sieciowego, więc czynnik ekonomiczny też decyduje - mówił przed rozprawą Andrzej Łyczka, syn mieszkającej przy ul. Konopnickiej, pani Heleny.
- Państwo, którzy są "przeciw" w ogóle nie muszą przyłączać gazu ziemnego. Musieliby tylko zmienić rodzaj kuchenki do gotowania. Teraz każdy z mieszkańców ma centralne ogrzewanie węglowe, ale oprócz tego gotują na kuchenkach - wyjaśniała sens całego zamieszania Renata Baczańska z kancelarii Baczańska, Szarata.

Bowiem kolejną przeszkodą w dogadaniu się sąsiadów jest zapis prawny, który uniemożliwia istnienie dwóch różnych instalacji gazowych w jednym budynku, tj. gazu z butli i gazu z sieci.
Na sali sądowej zaczęły padać kolejne argumenty. - Ja mam butlę z gazem, za którą płacę 50 zł i wystarcza mi ona na trzy miesiące - przekonywał mężczyzna, należący do przeciwników gazyfikacji budynku. - Nie chcę ponosić kosztów, bo ktoś ma widzimisię! - mówił.

- To nie jest żadne widzimisię! - oburzyli się zwolennicy gazu. - To jest tylko kwesta zmiany kuchenki, pan dalej może grzać się węglem - przekonywała mecenas Baczańska.
- Bardzo się ucieszyłam, jak się dowiedziałam, że zakładają gaz. Ale okazało się, że nic z tego - żaliła się przed sądem Helena Łyczka.

Zebranych na sali, co chwilę uspokajała sędzia Iwona Reszkowska. - To w perspektywie tego roku może wydawać się kosztowne, ale stanie w miejscu nic nie daje - przekonywała. - Zwłaszcza, że pokrycie kosztów przyłącza przez chętnych już jest dla państwa gratisem - zwróciła się do przeciwników gazu. - Idziemy do przodu, to jest postęp - mówiła sędzia Reszkowska. - Ale obiecuję, że wszystkie wnioski wezmę pod uwagę - dodała.

Sprawa została odroczona na 11 stycznia przyszłego roku. Wtedy mają być już znane dokładne wyliczenia kosztów i szczegóły obowiązującego w tym zakresie prawa.
Do tematu wrócimy.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska