Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biznes na ptakach

Eugeniusz Kurzawa
- Gęsie jajo waży od 13 do 22 gramów - demonstruje Tomasz Heinrich z Reklina
- Gęsie jajo waży od 13 do 22 gramów - demonstruje Tomasz Heinrich z Reklina fot. Mariusz Kapała
- To nie jest przedsiębiorstwo, tylko gospodarstwo rolne, tyle że specjalistyczne, nastawione na hodowlę gęsi i "produkcję" jaj - wyjaśnia Tomasz Heinrich.

Pan Tomasz pochodzi z Reklina w gminie Siedlec.

- Nie opowiem jak takie przedsięwzięcie powołać do życia, gdyż ja po prostu odziedziczyłem je po ojcu - ciągnie młody rolnik z Wielkopolski. - Prowadzę typowe gospodarstwo rodzinne, więc i podział pracy jest dostosowany do możliwości członków rodziny, proporcjonalny do sił każdego z nas. Ojciec zajmuje się zbieraniem jaj zniesionych przez gęsi, żona ich myciem, a ja wykonuję pozostałe cięższe prace.

Pan Tomasz jest jedynym w gminie hodowcą gęsi, a drugim w powiecie wolsztyńskim. Gospodarstwo objął po ojcu, ale obaj wciąż pracują razem. W końcu kilkaset białych ptaków wymaga sporego wysiłku. Podbieranie jaj odbywa się bowiem nawet cztery, pięć razy dziennie. Karmienie rzadziej. Ale dziennie idzie na stadko około 100 kg paszy.

Cały cykl produkcyjny zaczyna się w styczniu. W pierwszej połowie roku, gdzieś do czerwca, ptaki niosą jaja, w drugiej są dokarmiane. Po czterech latach stado wymaga odnowienia.

Co mamy z gęsi

Za domem, na ogrodzonym wybiegu, od rana do wieczora słychać głośne gęganie. Wszak przebywa tam blisko 600 wielkich ptaków.

Fachowo są oznakowane jako WD 11 i WD 33, co oznacza gęsi nioski i gąsiory; gajory - jak mówi się w Wielkopolsce. Tych pierwszych jest zdecydowanie więcej, 480, gąsiorów tylko 100.

- W ciągu sezonu gęsi znoszą około 25 tysięcy jaj - wylicza T. Heinrich i opisuje proces "produkcji". - Po zniesieniu jaja są myte, stemplowane i przechowywane u nas zanim nie zawiozę ich do wylęgarni "Ingor" w Starym Polichnie między Skwierzyną a Gorzowem Wlkp.

Jaja "wyprodukowane" w Reklinie trafiają do wylęgarni. Jest z nich kilka korzyści. Po pierwsze - Heirichowie zarabiają na ich sprzedaży. Po drugie - pisklętami, które się potem wylęgną w Polichnie interesują się inni hodowcy lub - po trzecie - producenci mięsa drobiowego, czyli gęsiny. Choć sam gospodarz z Reklina deklaruje, że gęsiny nie je. - Za droga - uważa.

Tak więc część gospodarstw tuczy ptaki, żeby mieć dobre mięso, część bierze się za hodowlę, żeby znowu gęsi niosły im jaja. I cykl się zamyka. Lecz można jeszcze inaczej...

Jeszcze jest pierze

- Trzy razy w roku zamawiam pięć, sześć kobiet z Kąkolewa w gminie Kamieniec do oskubania gęsi z pierza - relacjonuje hodowca. - Te panie nazywane są wśród ludzi z branży "maszynami z Kąkolewa". Niesamowite, iż w ciągu ośmiu godzin potrafią ręcznie oskubać aż 120 gęsi!

Skubanie odbywa się w lipcu, po sezonie znoszenia jaj. Pierze trafia do zakładu produkcji kołder w Przylepie. Jest zatem dla hodowcy gęsi kolejna korzyść.
Dlaczego zajął się właśnie gęsiami? Czy ze względu na lokalną tradycję? Okazuje się, że nie, choć właśnie w tych rejonach - przed II Wojną Światową istniało tu pogranicze polsko-niemieckie - były liczne hodowle gęsi. W tym na... przemyt.

Zachowały się w pamięci starszych osób opowieści o nielegalnym przeganianiu ptaków z Polski do Niemiec. Na piechotę, w specjalnych "butach" ze smoły, którymi "odziewano" gęsi (po prostu przepędzano całe stado przez smołę, która przyklejała się do nóg, w ten sposób wędrując kilometrami przez lasy gęsi nie zdzierały sobie łapek).

W przypadku Heinrichów powód był prostszy. Na rynku hodowców drobiu istniała nisza, w którą po prostu weszli i z powodzeniem się utrzymują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska