Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cały mój dom jest popękany

Janczo Todorow
- Któregoś dnia dom się zawali   i winnych nie będzie - mówi Eleonora Bouje.
- Któregoś dnia dom się zawali i winnych nie będzie - mówi Eleonora Bouje. Janczo Todorow
W domu Eleonory Bouje przy ul. XX - lecia w Lubsku rysy rosną z każdym dniem. Właścicielka jest przekonana, że powodem są drgania i wstrząsy wywołane przez ciężkie pojazdy. Zarządca drogi nie uznaje jej roszczeń.

- Wszystko zaczęło się w 2001 roku, kiedy otwarto przejście graniczne do Gubina - opowiada E. Bouje. - Wtedy gwałtownie zwiększył się ruch samochodów i szczególnie ciężarówek. Od tamtej pory na ścianach mojego domu narastają pęknięcia.

Właścicielka nieruchomości opowiada, że zarządca drogi sugerował, iż powodem spękania nie jest duże natężenie ruchu ciężarówek, a wilgotny grunt. Na własny koszt zleciła Politechnice Krakowskiej badania gruntu. Odwierty zrobiono na głębokości ośmiu metrów. - Nie stwierdzono wód gruntowych, żadnego nadmiernego zawilgocenia - zaznacza Bouje. Inna ekspertyza tej samej uczelni wykazała, że drgania, które występują w gruncie są zbyt duże i z tego powodu zaczynają pękać fundamenty oraz ściany budynku. Zarządca drogi - Zarząd Dróg Wojewódzkich w Zielonej Górze, nie przyjął do wiadomości i nie uznał ekspertyz, gdyż zostały wykonane na prywatne zlecenie. - Przecież zarządca poinformował mnie, że ekspertyzy mamy przeprowadzić we własnym zakresie i na własny koszt - nie kryje zdumienia właścicielka.

Ostatecznie E. Bouje skierowała sprawę do sądu cywilnego. Domagała się od zarządcy drogi rekompensaty za powstałe szkody, które ocenia na prawie 200 tys. zł. Niestety, proces trwał prawie sześć lat, straciła sporo pieniędzy i czasu, ale jak się w końcu okazało, na daremnie. Sąd odrzucił jej roszczeń wobec zarządcy drogi.

- Od początku tej sprawy utrzymujemy, że roszczenia pani Bouje są bezzasadne - mówi Grzegorz Szulc, zastępca dyrektora ds. zarządzania drogami Zarządu Dróg Wojewódzkich w Zielonej Górze. - Zresztą i sąd podzielił nasze stanowisko, wyrok jest jednoznaczny. W tej sytuacji nie możemy uznać roszczenia właścicielki.

- Szykuję apelację wyroku, a jak i to nie pomoże, to zwrócę się do Trybunału Europejskiego w Strasburgu. Któregoś dnia może dojść do katastrofy budowlanej i nie ma winnych - zastanawia się E. Bouje.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska