Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chemikalia w Przylepie. Decyzja starosty z PO. A co z reakcją Marszałka Województwa na brak sprawozdań?

Robert Bagiński
Zgodnie z obowiązującym prawem, tego typu firmy zobowiązane są do składania do Marszałka Województwa, rocznych sprawozdań na temat wytwarzania, przetwarzania i składowania odpadów. Przez wiele lat firma tego nie robiła, a UMWL nie reagował.

Nie mam sobie nic do zarzucenia - mówi były starosta zielonogórski i działacz Platformy Obywatelskiej, w imieniu którego wydana została zgoda na składowisko w Przylepie.

Zdaniem Ireneusza Plechana, który funkcję starosty z nadania PO pełnił w latach 2010-2014, zgoda dla firmy AWINION Sp. Z o.o. na składowanie w Przylepie odpadów, wydana została „zgodnie z obowiązującymi przepisami”.

Zostały przedłożone wymagane prawem dokumenty – mówi. - I z tego co się orientuję, tam nie było zgody na składowanie odpadów toksycznych – dodaje.

To nie do końca prawda. Do decyzji, która została wydana 4 grudnia 2012 roku, dołączony jest załącznik w którym znajduje się kilkaset pozycji. Już z samej nazwy, niektóre z nich wskazują na to, że mogły być toksyczne np. „odpady powstające przy poszukiwaniu, wydobywaniu, fizycznej i chemicznej przeróbce rud”. Przy niektórych z nich pojawia się zapis: „Inne nie wymienione odpady”. Co pozostawia pole do dowolności i nadużyć.

Wiadomo też, że w 2014 roku, a więc jeszcze w okresie sprawowania przez Plechana funkcji starosty, lista odpadów, które mogły być w Przylepie przechowywane, została rozszerzona. Były starosta zasłania się niepamięcią.

- Nie kojarzę – mówi.

Odpowiedzialność za decyzję wydaną na firmowym papierze Starosty Zielonogórskiego i opatrzoną okrągłą pieczęcią „Starosta Zielonogórski”, próbuje zrzucić na wicestarostę.

W strukturze organizacyjnej, ochrona środowiska podlegała wicestaroście – broni się działacz PO. - Ja nie podejmowałem decyzji, ona została podjęta przez naczelnika – dodaje.

Twierdzi, że nie pamięta okoliczności, w których decyzja została wydana. Inna sprawa, że zadziwiające jest ekspresowe tempo jej wydania. Wniosek wpłynął 11 listopada 2012 r., a decyzja była wydana dwa tygodnie później. Wszystko w sytuacji, gdy w międzyczasie wnioskodawca proszony był jeszcze o uzupełnienie dokumentacji.

To sytuacja niespotykana, aby ktoś wydał taką decyzję w dwa tygodnie. My staramy się o swoje wysypisko śmieci w Raculi i przy jednej decyzji procedura trwa już ponad siedemset dni – komentuje prezydent Zielonej Góry, Janusz Kubicki.

Były starosta nie widzi w tym nic dziwnego.

Kodeks administracyjny wyraźnie zakreśla w jakim czasie się załatwia takie sprawy. Jeżeli zostały spełnione wszystkie wymagania formalne, to na pewno decyzja została podjęta we właściwym terminie – tłumaczy.

Czy wiedział, że taki wniosek jest w ogóle w jego imieniu procedowany?

Jeśli tam były jakieś problemy, to obowiązkiem naczelnika, który wydawał w moim imieniu decyzję, było poinformować członka zarządu, który nadzorował prace wydziału. Nadzór nad tym sprawował wicestarosta – broni się Plechan.

Ryszard Górnicki z PiS, który był w tamtym czasie wicestarostą stawia sprawę jasno.

Ta decyzja została podjęta poza mną i poza zarządem powiatu. Urzędnik podpisany na niej, tylko w grafiku podlegał pode mnie - tłumaczy.

Na potwierdzenie tego pokazuje jedno z pism, które opatrzone jest pieczęcią „Wicestarosta Zielonogórski”.

Decyzje w moim obszarze kompetencji, zawsze były sygnowane taką pieczęcią.

Podaje też przykład jednej ze spraw prokuratorsko-sądowych z Plechanem w roli głównej. Chodzi o kierowniczkę wydziału, który orzekał o niepełnosprawności. Ówczesny starosta, mimo iż formalnie urzędniczka nie podlegała według grafiku pod niego, wywierał na nią naciski.

Tak narozrabiał w stosunku do niej, że sprawa trafiła do prokuratury. On się generalnie wtrącał do wszystkiego, chociaż nic nie umiał – opowiada.

Cała sprawa z firmą AWINION Sp. Z o.o. i składowiskiem odpadów w Przylepie, kładzie się cieniem również na Urzędzie Marszałkowskim, który jest zarządzany przez polityków PO. Zgodnie z obowiązującym prawem, tego typu firmy zobowiązane są do składania do Marszałka Województwa, rocznych sprawozdań na temat wytwarzania, przetwarzania i składowania odpadów. Przez wiele lat firma tego nie robiła, a UMWL nie reagował. Zapytania w tej sprawie wysłaliśmy do biura prasowego oraz samego rzecznika, ale do chwili publikacji, żadnej odpowiedzi nie uzyskaliśmy. Były starosta nie wie nic o sprawozdaniach.

Wszystko jest określone przepisami prawa. Co mam powiedzieć? (…)Dla mnie zadziwiające jest liberalne podejście organów, które powinny egzekwować od tego typu firm realizacji wymagań, które określają przepisy – skonstatował

W wypowiedziach i publicznych wpisach, marszałek województwa Elżbieta Polak twierdzi, że zapadł wyrok nakazujący prezydentowi Zielonej Góry usunięcie składowiska w Przylepie. Tak nie było. Był za to spór kompetencyjny, ponieważ władze miasta zwróciły się do UMWL z wnioskiem o usunięcie składowiska, a ten odmówił.

Marszałek województwa nie chciała usunięcia tego składowiska - tłumaczy prezydent Janusz Kubicki. Dlatego sprawa trafiła do sądu, który rozstrzygnął, że powinny się tym zająć władze miasta.

Jeszcze na inny wątek sprawy, zwraca uwagę Kazimierz Łatwiński, radny sejmiku i doradca wojewody lubuskiego. Jego zdaniem, starosta Ireneusz Plechan, na żadnym ze spotkań w sprawie połączenia miasta Zielona Góra z gminą, nie informował o tym, że na terenie gminy jest takie składowisko.

Było wiele spotkań, ale na żadnym starosta z PO nie mówił, że przekazuje miastu również tykającą bombę – mówi Łatwiński.

Dziwi go postawa marszałek Polak, która nie pomagała, ale wzbudzała niepotrzebne emocje.

Takie rozemocjonowanie i histeria pani marszałek są fatalne w sytuacji zagrożenia. W takim momencie trzeba wspierać służby i dlatego oceniam jej postawę krytycznie – dodaje polityk PiS.

Na rolę służb w zażegnaniu zagrożenia, zwraca uwagę Piotr Barczak, przewodniczący Rady Miasta w Zielonej Górze.

– Ważny jest sprzęt, którym dysponują dziś służby. On jest dzisiaj nowoczesny, ale przecież pamiętamy jak to było choćby 12 lat temu. Gdyby PO miała wpływ na doposażanie strażaków, to wątpię, czy ten pożar do tej pory byłby ugaszony – podkreślił.

Sprawa pożaru w Przylepie pokazała problem, który dotyczy wielu samorządów i który nie ma kolorów partyjnych. Okoliczności wydania decyzji na składowisko budzą jednak poważne wątpliwości i z pewnością będą przedmiotem zainteresowania służb. Były starosta i polityk, nie uważa, że powinien poczuwać się do jakiejkolwiek winy.

– Nie mam sobie nic do zarzucenia – puentuje rozmowę.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska