Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co sądzicie o przyjmowaniu księdza po kolędzie?

Wybrał: Jakub Pikulik 0 95 722 57 72 [email protected]
fot. Krzysztof Tomicz
Po tekście "Co z tą kolędą, czyli dlaczego przyjmujemy księdza?", który ukazał się 16 stycznia, na naszym forum rozgorzała burzliwa dyskusja. Jedni popierali, inni negowali zwyczaj kolędowania. Poniżej przedstawiamy najciekawsze wypowiedzi.

"Gość" pisze, że przyjmuje księdza, ale tylko dlatego, ze musi to robić. "Przyjmuję ale nienawidzę tego obyczaju. Wpada ksiądz na parę minut, ani ta rozmowa się nie klei, bo o czym można w ciągu 3 czy 5 min. rozmawiać? To jest wizyta po pieniądze i nic więcej. A przyjmuję, bo sąsiedzi przyjmują i nie chcę być czarną owcą. Za co ja płacę? za 3 min. rozmowy? Taka wizyta powinna być bezinteresowna, a kto chce to niech płaci. Tyle, że tu to płacenie jest obowiązkowe, bo nie wiem jak by się zachował ksiądz, gdyby tej białej koperty nie było. Powinien być zakaz przyjmowania pieniędzy. Rok jest długi, i niechby taka wizyta była rozłożona w czasie. A tu co? w bloku mieszka 50 rodzin i 3-4 godz. wystarczają księdzu na odwiedziny. Więc pytam się po co przychodzi. Raz się tak zdarzyło, że kolega miał małe dzieci i był bez pracy i nie dał nic, i ksiądz zostawił jemu przelew, żeby jak będzie miał to niech przekaże pieniądze. I to by było tyle."
Wtóruje mu "też przyjmuję, ale..", który pisze: "ja mieszkam na wsi i wcale nie jest prawdą, że ksiądz ma więcej czasu. Już przed świętami dostajemy imienne koperty trzy, każda na co innego. Ksiądz przychodzi po kolędzie, otwiera kajecik i patrzy czy na wszystko dane było. To jest jeden wielki cyrk, a czasy księży misjonarzy z powołania minęły bezpowrotnie... teraz mamy księży biznesmenów."

Kolejny "Gość" pisze jednak: "Według mnie wizyta kapłana to tak jak przyjęcie gościa, nikt nikogo nie zmusza do otwarcia drzwi i wpuszczenia kapłana, żeby mu dać kopertę, jak to piszą moi przedmówcy. Tak dla oka sąsiadów, żeby o mnie źle nie mówili - to jest żenada gościu. Jak przyjdzie do ciebie przyjaciel to a ty go nie chcesz przyjąć, ale przyjmujesz, żeby sąsiedzi nie brali ciebie na język? Ja mam takie zdanie, że jeśli nie chce kapłana w domu to po prostu nie przyjmuję. Potraficie krytykować, że kapłan siedzi 3 min, a co wy robicie ze swojej strony, żeby został on dłużej i porozmawiał? Ja zawsze mam o czym rozmawiać i uważam, że właśnie podczas wizyty kapłana można rozwiązać wiele wątpliwości, bo na co dzień nie zawsze mogę iść do kościoła."

Z kolei "Anika" przedstawia, jak wygląda chodzenie po kolędzie we Francji: "We Francji kraju ateistycznym księżą również chodzą po kolędzie. Tutaj jednak uprzednio trzeba się zgłosić i zaprosić do odwiedzenia domu. Wówczas ksiądz umawia się i przychodzi, a te wizyty są bardzo mile."

"marecki85" jest z Drezdenka i relacjonuje swoją tegoroczną komendę: " Jeszcze nigdy nie byłem świadkiem takiej kolędy, jaką miałem w tym roku. Ksiądz wszedł, pomodlił się, zapytał domowników o datę urodzin, wziął kopertę i wyszedł. Razem z rodzicami stałem zdębiały! Co roku była miła pogawędka, a teraz tylko koperta się liczy? (...) Może lepiej przelewajmy im na konto po te 50 zł , a oni smsem niech się za nas pomodlą i będzie dobrze! Najlepsze jest to, że ksiądz z Rąpina (niedaleko Drezdenka) na kazaniu przed kolędą zażądał sobie dwóch kopert! Jedna dla niego, a druga na utrzymanie parafii. To już kpina. Jak tak dalej pójdzie, to będzie coraz mniej katolików."

W odpowiedzi na ten komentarz do naszej redakcji trafił list. Podpisany jako Andrzej z Drezdenka pisze w nim: "Z zainteresowaniem śledzę wypowiedzi czytelników na łamach "GL" na temat kolędy. Jestem z Drezdenka i jestem pod wielkim wrażeniem tegorocznej kolędy. Zwyczajem wyniesionym z rodzinnego domu jak co roku przyjmujemy księdza i ministrantów z kolędą, i nie zgadzam się z opinią jednego z czytelników, zresztą również z Drezdenka, jakoby chodziło tylko o kopertę. Odwiedził nas proboszcz, osoba o wielkim sercu i kulturze i wspaniały gospodarz tutejszej parafii. Oczywiście była wspólna modlitwa, uzupełnianie danych w kartotece i przemiła rozmowa przy kawie i drobnym ciastku. Proboszcz przebywał u nas ok. 45 minut wraz z ministrantami, a za oknem było wtedy ok. - 15 stopni. Społeczność drezdenecka ma to do siebie, że bardzo szybko ocenia i przypina łatkę - zwłaszcza księżom. Zacznijmy najpierw od siebie, zanim ocenimy innych, bo czasem jednym słowem można bardzo skrzywdzić.

"maria" próbuje łagodzić dyskusję: "Kolędy są różne, tak jak różni są ludzie i księża. Pamiętam, kiedy byłam mała , ksiądz odpytywał dzieci ze znajomości katechizmu . Kiedy mój syn był mały, grał w czasie kolędy z księdzem w chińczyka. Wizyta duszpasterska kojarzy mi się z wizytą znajomego, który przychodzi do nas w gości. Koperty nie są ważne. Wczoraj była kolęda, tak się zagadaliśmy, że zapomnieliśmy dać ofiarę na kościół i trzeba było biegać za księdzem. Narzekają na kolędę tylko ci, co nie utożsamiają się z parafią. Mieszkałam w kilku parafiach, bo zmieniałam miasta zamieszkania, ale miałam świetnych proboszczów. To są tylko ludzie i zachowują się tak jak my: grzeczni dla grzecznych i niemili dla niemiłych."

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska