39-letni Jerzy Domagała ze Stefanowic latem zeszłego roku uległ wypadkowi w pracy. Był wówczas zatrudniony zakładzie ogólnobudowlanym. - W lipcu w czasie pracy spadłem z drabiny - opowiada. Połamany trafił do szpitala w Gorzowie Wlkp., gdzie przeszedł operację. Jeszcze przez trzy miesiące później miał paraliż i kłopoty z wymową.
Z Gorzowa w lipcu przewieziono go do szpitala w Nowym Tomyślu, a w październiku przetransportowano na oddział opiekuńczo-leczniczy w Opalenicy. Stamtąd 30 października wypisano go do domu w Stefanowicach, a że mieszka sam przygarnęła go rodzina Rybickich (pisaliśmy o tym w poniedziałek w tekście pt. Dobrzy ludzie przygarnęli chorego).
- Powiedziałam, żeby zamieszkał u nas, bo jak w tym stanie mógłby dbać o sobie - uważa Sabina Rybicka.
Z powodu zawirowań, o których pisaliśmy w poniedziałkowym tekście, do tej pory nikt nie zajął się konieczną rehabilitacją pacjenta. Na szczęście w trudnej chwili pojawili się ludzie życzliwi.
Wpierw do "GL" zadzwonił Adam Sopór z ... Nowej Soli, człowiek zupełnie obcy dla poszkodowanego, ale związany z rodziną Rybickich. - Pracuję za granicą, lecz bywam tutaj, więc pomagam Jurkowi - mówi A. Sopór. Podrzuca Domagałę do lekarza, a od poniedziałku przewozi jego "papiery" tyczące skierowania rekonwalescenta na rehabilitację. Ale po kolei.
Jeszcze przed wydrukowaniem w "GL" poprzedniego materiału poprosiliśmy o pomoc Stanisława Chlebowskiego, przewodniczącego rady miejskiej, głównie z tego powodu, że z wykształcenia jest fizjoterapeutą.
- Był pan Chlebowski! - przekazuje J. Domagała. - Obejrzał mnie, trochę wymasował, rozciągnął i powiedział, że dalsza rehabilitacja wymaga oceny ze strony lekarza.
Potem zwróciliśmy się do zbąszyńskiego radnego powiatowego Dariusza Chłopka, na co dzień pracującego w szpitalu w Nowym Tomyślu. Załatwił co trzeba w ciągu jednego dnia!
- Po pierwsze, w praktyce lekarza rodzinnego w Zbąszyniu czeka już na pana Domagałę skierowanie do przychodni specjalistycznej - relacjonuje D. Chłopek. - Z tym dokumentem jest oczekiwany w Nowym Tomyślu, gdzie po zbadaniu otrzyma dalsze skierowanie na rehabilitację, choć bez określenia miejsca leczenia. Wiem, że w klinice w Poznaniu będzie mu trudno o miejsce.
- Właśnie jadę po skierowanie dla Jurka - odpowiada na nasz telefon A. Sopór. - Może ćwiczyć u nas! - deklaruje gotowość przyjęcia rehabilitanta Wanda Kosmala kierująca tzw. świetlicą otwartą przy ul. Powstańców Wlkp. - To wspaniałe - odpowiada A. Sopór i dodaje: - Pan Chlebowski ustalił termin zajęć w świetlicy otwartej i Jurek będzie tam jeździł chociażby na masaże.
- Gdyby nie udało się załatwić miejsca na specjalistyczną rehabilitację w Poznaniu, to warto zwrócić się do doktora Włocha w szpitalu wolsztyńskim - sugeruje jeszcze D. Chłopek. - Wolsztyn ma oddział rehabilitacji, zaś specjalista mógłby określić jakie ćwiczenia trzeba wykonywać i pan Domagała mógłby ćwiczyć w jednym z gabinetów w Zbąszyniu.
- Może uda się załatwić Poznań! - zastanawia się Mirosława Majerowicz-Klaus, która też mieszka w Stefanowicach i prowadzi ośrodek terapii małżeńskiej, ale ma wykłady w klinice w Poznaniu. - W piątek będę coś wiedziała - odpowiada.
Do sprawy wrócimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?