Czy Odra stanie się atrakcją turystyczną?

Konferencję o turystycznym zagospodarowaniu Odry zorganizował nowosolski magistrat. Wśród zaproszonych był marszałek lubuski, przedstawiciele ministerstwa rozwoju regionalnego i resortu gospodarki. Żaden z nich nie dojechał. W imieniu marszałka wystąpiła zastępczyni dyrektora departamentu gospodarki Danuta Wujaszek. Dojechał za to burmistrz niemieckiego Eisenhüttenstadt, przedstawiciele urzędów marszałkowskich z Wrocławia i Opola i wielu lubuskich burmistrzów, których łączy Odra.

Prezydent Wadim Tyszkiewicz ubolewa, że zabrakło decydentów, którzy powinni usłyszeć o problemach, z jakimi borykają się odrzańskie przedsięwzięcia turystyczne. I ubolewa, że ta problematyka jest zbyt często pomijana: - Dlaczego w raporcie ministra Boniego „Polska 2030”, nie ma ani słowa o Odrze i turystce rzecznej? - pyta. - Dlaczego euroregion Sprewa-Nysa-Bóbr nie ma Odry w nazwie? Przecież obejmuje wiele miast i gmin, leżących nad Odrą.

Zdaniem prezydenta, szanse dla rozwoju turystyki rzecznej są ogromne. - Kiedy sprowadziliśmy aż z Warszawy tramwaj rzeczny do Nowej Soli, to w ciągu kilku dni obsłużył ponad 3 tysiące pasażerów. Biletów zabrakło. Zapotrzebowanie jest wielkie - mówi.

Ale nie tylko turystyka odrzańska powinna się rozwijać. Także transport rzeczny. - Port na Dunaju w Wiedniu jest większym portem przeładunkowym niż np. Gdańsk - podkreśla Tyszkiewicz. - Proszę sobie wyobrazić co byłoby, gdyby Odra była połączona z Dunajem specjalnym kanałem. Port rzeczny naprawdę może być większy niż morski.

Czytaj też: Budowa lubuskich portów pod znakiem zapytania

Pomysł połączenia wodnego między Odrą a Dunajem istnieje na papierze od dawna. Zdaniem Tyszkiewicza, powinni go podjąć lubuscy europarlamentarzyści. Na konferencji był asystent europosła Bogusława Liberadzkiego - Artur Hebda. Odczytał list, w którym europoseł zapewnia, iż sprawy Odry leżą mu na sercu.

Uczestnicy konferencji byli zgodni, że nie można od razu rzucać się „z motyką na słońce”, tylko osiągać wielkie cele małymi kroczkami. Czyli budować pomosty i mosty, remontować porty i nabrzeża, pod kątem przyszłych statków. A także - co akcentował Tyszkiewicz - kupić bagrownice (to pogłębiarki rzeczne), które w razie niskiego stanu wód, umożliwiałyby spławność rzeki. - Nawet jeśli taka bagrownica kosztuje 3 mln zł, to przy wielkich i licznych projektach z listy indykatywnej Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego, nie jest to dużo - dodaje. Jest to o tyle istotne, że w ub. r. na dni Nowej Soli, do portu miał przypłynąć statek z Niemiec. Nie dopłynął właśnie dlatego, że tylko w jednym miejscu na Odrze, w Połęcku - poziom wody na to nie pozwalał. Wystarczyłoby więc kilka godzin pracy bagrownicy, by statek mógł kontynuować kurs.

Czytaj też: Przyszłość lubuskiej żeglugi: będą sprawdzać czy statek to... statek

Ważą się losy statków

5 listopada rozstrzygną się losy dofinansowania rozbudowy lubuskich portów i zakupu dwóch statków wycieczkowych na Odrze, z polsko-niemieckiego programu unijnego EWT. Projekt przygotowała Nową Sól, we współpracy z Krosnem Odrz., Sulechowem, Bytomiem Odrz., Słubicami i Kostrzynem oraz dwoma partnerami z Niemiec (Frankfurtem i Eisenhüttenstadt). Chodzi o 6 mln euro na dokończenie budowy portów oraz nowe statki, które pływałyby po Środkowym Nadodrzu, a w przyszłości także po niemieckich rzekach.