- Parę lat temu Nieruchomości PKP zwróciły się do samorządów o przejmowanie budynków stacyjnych - zaczyna opowieść Andrzej Rogoziński, burmistrz Wolsztyna.
- Odpowiedzieliśmy, że jesteśmy zainteresowani. Powiat wolsztyński przyjął też uchwałę, iż przejmie linię w kierunku Nowej Soli, zaś we współpracy z Towarzystwem Przyjaciół Wolsztyńskiej Parowozowni miał powstać projekt trasy kolejowej Wolsztyn - Nowa Sól.
Dla Wolsztyna istnienie turystycznej linii kolejowej jest ważne, gdyż daje rację bytu jedynej w kraju czynnej parowozowni, od paru lat symbolu miasta i elementu jego promocji. Dlatego wolsztynianie chcą podjąć współpracę w tej materii.
Uderzą do marszałka
- Jakiś miesiąc temu spotkałem się z wicestarostą nowosolskim panem Suszyńskim, ponieważ ewentualny projekt linii turystycznej przekracza granice powiatów i województw, zatem dobrze jest jeśli są partnerzy i w Wielkopolsce, i na Ziemi Lubuskiej - podkreśla Rogoziński.
- Jesteśmy zainteresowani współpracą z Wolsztynem i eksploatacją tej linii - zauważa wicestarosta nowosolski Józef Suszyński. - Byłby to pociąg retro, jeżdżący cały rok, ale na szczegóły jeszcze poczekajmy. Mamy bowiem zamiar przygotować w ciągu dwóch miesięcy projekt funkcjonowania tej linii turystycznej i tam wszystko będzie zawarte.
Nowa Sól chce być gotowa z projektem w momencie, gdy Urząd Marszałkowski ogłosi przyjmowanie wniosków na dofinansowanie projektu. Wcześniej zaś, bo jeszcze w tym miesiącu, rada powiatu, podobnie jak w Wolsztynie, przymierzy się do uchwały o przejęciu połączenia.
Kiedyś w Nowej Soli szacowano, iż potrzeba na tę ideę 52 mln zł, teraz liczy się skromniej, że do 20 mln zł. - Nie myślimy o przejmowaniu dworców, chcemy jednak zachęcać gminy do przejmowania budynków - sugeruje Suszyński. Obaj panowie mają bowiem na myśli różne lokalne atrakcje, które dzięki zatrzymaniu się pociągu na danej stacji turysta mógłby "zaliczyć".
Kajakiem lub bryczką
- Kolej trzeba połączyć z agroturystyką - uważa Rogoziński. - Na przykład ze stacji w Kębłowie można bryczkami dojechać do klasztoru oblatów w Obrze. Lub podpłynąć kajakami.
- Albo zatrzymać się w Starej Wsi w winnicy "Kinga" - dopowiada Suszyński. - Zaś zimą skorzystać z toru saneczkowego w Bobrownikach, czy ze stadniny koni.
- Wnioski o dofinansowanie projektu będziemy składać oddzielnie, ale późniejsze działania mogłyby koordynować na przykład stowarzyszenia starych parowozów w obu miastach - zastanawia się wicestarosta. Jak widać sprawa wymaga jeszcze spotkań i koordynacji, aczkolwiek po obu stronach jest dobra wola.
- Dla nas problemem są Nieruchomości PKP, które niby deklarują chęć przekazywania obiektów, a potem nie reagują na wysłane pisma - skarży się A. Rogoziński. - My mamy z kolei fizyczne kłopoty z torami, których na wielu odcinkach już nie ma - dorzuca J. Suszyński.
Tak czy owak trzeba usiąść do stołu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?