Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy wcześniejsze odejście z pracy może przynieść fortunę? Niektórym "Szczęściarzom" w Lubuskim Teatrze to może się udać - warto zobaczyć

Jarosław Wnorowski
Jarosław Wnorowski
Autorem i reżyserem przedstawienia osadzonego realiach naszych czasów jest Tadeusz Kuta. Pokazał on, że tak oczekiwane przez każdego szczęście, jeśli serwowane z znienacka i w nadmiarze, może paradoksalnie przynieść prawdziwe kłopoty, tym na których spada.
Autorem i reżyserem przedstawienia osadzonego realiach naszych czasów jest Tadeusz Kuta. Pokazał on, że tak oczekiwane przez każdego szczęście, jeśli serwowane z znienacka i w nadmiarze, może paradoksalnie przynieść prawdziwe kłopoty, tym na których spada. Radochna Śmigielska
Znane powiedzenie mówi, że: "Kiedy jedne drzwi się zamykają, natychmiast otwiera się kilka kolejnych". Tak też przydarzyło się głównym bohaterom spektaklu "Szczęściarze" - Bolowi oraz Niuńci. O szczęście omal nie otarł się także Pan Aniołek. Mimo iż od premiery upłynęło sporo czasu, to spektakl nadal gwarantuje niemal pełną salę Lubuskiego Teatru.

Pierwszy dzień na emeryturze

Wszystko zaczyna się w pewnej fikcyjnej firmie przewozowej, która ma tyle problemów, że zostaje jej do zwolnienia jedyny i faktycznie działający pracownik Bolo. On sam już wcześniej zgłaszał nieśmiało odejście na wcześniejszą emeryturę.

Aby nie płacić Bolowi pensji, prezesi firmy (zgarniający krocie) dają mu na pożegnanie dyplom oraz kupon na loterię, ze skreślonymi na chybił trafił - numerami opartymi na NIP-ie firmy. Tym samym, bez należnej odprawy, pozbywają się "problemu". Bolo, zwykle gderliwy i nieznoszący zmian, nagle zderza się z nadmiarem wolnego czasu, a jego żona - Niuńcia ze swoim mężem, który wcześniej był tylko gościem w domu, a teraz daje o sobie częściej znać. Problemem małżeńskim staje się choćby kwestia, kto ma wynosić śmieci.

O kuponie podarowanym Bolowi przez firmę, nikt z nich nie myśli, a nawet finalnie zostaje on zgnieciony i wyrzucony do kubła na odpadki. Tu wkracza jednak Niuńcia, która kupon wyjmuje i gdzieś go przezornie chowa. Sama także puściła swoje numery, podobnie Bolo, który gra od lat i wydał już sporą sumkę. Tak więc Szczęściarzowie mają trzy kupony w puli, a kumulacja do zgarnięcia liczy aż 40 milinów złotych.

Znacie kogoś, kto wygrał?

Autorem i reżyserem przedstawienia osadzonego realiach naszych czasów jest Tadeusz Kuta. Pokazał on, że tak oczekiwane przez każdego szczęście, jeśli serwowane jest znienacka i w nadmiarze, może paradoksalnie przynieść prawdziwe kłopoty, tym na których spada.

Całość okraszona skromną, ale ciekawą scenografią autorstwa Aleksandry Harasimowicz.

Mimo niewielkiej obsady: Janusz Młyński Bolo i Anna Stasiak genialnie ukazali postacie typowej polskiej rodziny, którą targają problemy codzienności.

Ciekawą rolę księdza Stefana (przyjaciela domu) odegrał Robert Kuraś, zaś biskupa - Jerzy Kaczmarowski. Obaj wcielali się także w inne postaci.

O oprawę muzyczną, w roli Pana Aniołka co to gra i śpiewa o optymizmie, pesymizmie i ogólnie "o życiu", zadbał znakomicie tę rolę odtwarzający - Marek Sitarski. Czy kumulacja została rozbita? Musicie Państwo sprawdzić sami, przychodząc na spektakl do Lubuskiego Teatru. A swoją drogą, czy to nie ściema z tymi loteriami, bo czy znacie Państwo kogokolwiek, kto wygrałby tak wielkie kwoty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska