Otacza go wysoka siatka, na niej niebieska plandeka. Całkowita izolacja. W środku już stoją kontenery - łazienki, a nich prysznicowe kabiny, umywalki. Obok kolejny kontener, tym razem toalety. Z klimatyzacją. Na tym polu można zainstalować się z campingiem, można oczywiście rozbić namiot. Będziesz chciał podładować komórkę? Żaden problem - podłączasz się do jednego z dwóch słupków z kontaktami i już. Jakiś Włoch poprosił mailem o postawienie namiotu. Mówi, ma.
To dzielenie ludzi
Na tym kawałku woodstockowego pola przystankowiczów jeszcze nie ma. Ale są kilkaset metrów dalej, w lasku na wprost sceny. Tu jest jak zawsze: zero wody, chyba że ta przyniesiona w butelkach, a prąd to abstrakcja. Kilkanaście osób siedzi na glebie, Basieńka z Gliwic (tak się przedstawia) smaruje kromki chleba jakimś tłuszczem z pudełka. O TYM polu słyszał każdy, choć to zupełne novum na Woodstocku.
- To dzielenie imprezy, dzielenie ludzi na bogatych i biednych - nie ma wątpliwości Magda z Chorzowa. Podobnie myśli Natalka z Karkonoszy. - Jak mają kasę, niech jadą na wczasy - dodaje. Jabol z Pabianic się przychyla. - Takie pole to udziwnienie - stwierdza. Też mówi o podziale. Administracyjnym, no bo skoro postawili płot...
Świrus z Karkonoszy najpierw rzuca, że to komercjalizacja Woodstocku, zaprzeczenie wszelkich idei wolności, luzu, innego życia niż w domu. On przyjechał tu najwcześniej, w połowie czerwca. Nawet nie zabrał namiotu. - Z namiotem przyjeżdża ostatni patałach. No tak, już go mam, bo gdzieś trzeba spać. Dostałem go od Piotrka z Kostrzyna - mówi. Front zmienia nagle. - To pole z wygodami może być rozwiązaniem dla tych, co zjeżdżają z dzieciakami - rzuca niespodziewanie. I pierwszy raz od miesiąca przyznaje, że z Natalką zostawili dziadkom pod opieką półtorarocznego synka.
Luz nade wszystko
Czeczen z Sosnowca, rozlokowany przy drodze na Grabik, pomysł z superpolem chwali. - Dla tych z dzieciaki jest ekstra. Tu jest piekło, pełno szkła, a tam bezpiecznie - mówi. Aras z Lubuskiego zauważa, że wydzielone pole jest z boku i nikomu nie powinno przeszkadzać. - Surrealistyczne warunki, jakie tutaj mamy, nie muszą odpowiadać każdemu. Mają kasę, niech tam mieszkają - stwierdza. Sam na to by się nie zdecydował. - Wyjeżdżam z domu, żeby być wolnym, a nie, by przebywać w takich samych warunkach - tłumaczy.
Stanisław Kuleszyński z Czerwieńska (vel Dziadek) na takim polu nie chciałby mieszkać za Boga ojca. - Dla mnie byłby to obóz koncentracyjny. Ja muszę mieć luz! Idę, do kogo chcę i mnie odwiedza każdy, kto chce. Widzę bębniarzy, to do nich idę - mówi.
- Stamtąd też mógłbyś chodzić - zauważamy.
- No tak. Ale z mieszkającymi na takim polu nie miałbym wspólnych tematów. Oni przyjadą tutaj zamiast pojechać nad jezioro. Może żeby przed nami, brudasami zaszpanować - mówi Dziadek. I podkreśla, że w życiu by tam nie zamieszkał: - Do obozu? Nigdy! Jestem wolnym człowiekiem.
Ale prysznice są O.K.
Fundacja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która organizuje Przystanek Woodstock mówi, że to ludzie prosili o stworzenie takich warunków. - Sygnały były od tych, którzy jeżdżą na koncerty po całej Europie. Tam już coś takiego widzieli, pytali, czy nie możemy o tym pomyśleć - mówi Krzysztof Dobies, rzecznik Fundacji. Przygotowanie superpola kosztuje, więc Fundacja nie myślała. Ale w tym roku zgłosiła się firma Toi Toi, która zaproponowała zbudowanie pola. - Trzymamy kciuki, żeby się udało - dodaje rzecznik.
Pierwszy raz na Woodstocku będą też prysznice z ciepłą wodą. Kąpiel za 5 zł. - Prysznice są O.K. - w tym przypadku nawet Magda jest za. Jabol aż się oburza, bo przecież nie są brudasami, no i raz na jakiś czas wypada się umyć. Że cywilizacja wkracza na Woodstock? - Niech wchodzi. Prysznice wskazane. Żeby tylko impreza nie była płatna - podkreśla z mocą Dziadek. - Bo wtedy Woodstock umrze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?