Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Epidemia koronawirusa ujawniła, jak wielu ludzi kultury, a zwłaszcza artystów, egzystowało na granicy płynności finansowej

OPRAC.: Zbigniew Borek
To relacje okazują się w czasach epidemii i następującego po niej kryzysu kluczowe nie tylko w kontekście utrzymania ciągłości prowadzonej działalności, ale bywa, że wprost wpływają na możliwości zarobkowe. Zwłaszcza artystów – pisze Mariusz Wróbel, były szef Filharmonii Gorzowskiej w redakcyjnym cyklu GL Ja, Ty, Pani i Pan(demia). Na zdjęciu: cykl popularnych Pikników Chopinowskich, które Filharmonia Gorzowska wprowadziła za czasów dyr. Wróbla.
To relacje okazują się w czasach epidemii i następującego po niej kryzysu kluczowe nie tylko w kontekście utrzymania ciągłości prowadzonej działalności, ale bywa, że wprost wpływają na możliwości zarobkowe. Zwłaszcza artystów – pisze Mariusz Wróbel, były szef Filharmonii Gorzowskiej w redakcyjnym cyklu GL Ja, Ty, Pani i Pan(demia). Na zdjęciu: cykl popularnych Pikników Chopinowskich, które Filharmonia Gorzowska wprowadziła za czasów dyr. Wróbla. fot. Arkadiusz Sikorski/Aleksandra Szymańska
Epidemia ujawniła, jak wielu ludzi kultury, a zwłaszcza artystów egzystowało w systemie ekonomicznym na granicy płynności finansowej. To przede wszystkim artystów funkcjonujących na wolnym rynku dotknęło natychmiastowe zaprzestanie niemalże wszelkiej działalności związanej z przemysłem spotkań ludzi – pisze Mariusz Wróbel, były dyrektor Filharmonii Gorzowskiej, obecnie szef pierwszej w Polsce prywatnej sali koncertowej Cavatina Hall w Bielsku-Białej, w redakcyjnym cyklu Ja, Ty, Pani i Pan(demia).

Dotyczy to także tych „szczęśliwców”, którzy znaleźli zatrudnienie w publicznych instytucjach kultury. Iluż aktorów teatralnych, muzyków filharmonicznych czy animatorów zostało pozbawionych właściwych dodatków do marnych podstaw swoich pensji, które były wypłacane proporcjonalnie do zagranych koncertów, spektakli czy projektów edukacyjnych – pisze Mariusz Wróbel.
Szef nowopowstającej pierwszej w Polsce prywatnej sali koncertowej Cavatina Hall w Bielsku-Białej dodaje: Najlepiej sobie radzą te instytucje, organizacje i poszczególni artyści, którzy ze swoją publicznością zbudowali dobre relacje. To relacje okazują się w czasach epidemii i następującego po niej kryzysu kluczowe nie tylko w kontekście utrzymania ciągłości prowadzonej działalności, ale bywa, że wprost wpływają na możliwości zarobkowe. Zwłaszcza artystów.

Środa, 22 kwietnia 2020
godz. 15.05
10.034/404/1513
(stwierdzone przypadki koronawirusa w Polsce/śmiertelne/wyleczeni)
MARIUSZ WRÓBEL, DYREKTOR NOWOPOWSTAJĄCEJ SALI KONCERTOWEJ
CAVATINA HALL W BIELSKU BIAŁEJ

Najlepiej sobie radzą te instytucje, organizacje i poszczególni artyści, którzy ze swoją publicznością zbudowali dobre relacje

Po długiej nocy nastanie ranek

Instytucje, artyści czy nauczyciele, którzy wypracowali dobre relacje ze swymi interesariuszami, czas epidemii przechodzą co najmniej znośnie. Dawno już od dobrych relacji tak bardzo nie zależały kwestie przetrwania kryzysu i powrotu do normalności.
Koronawirus oszczędził mi konfrontacji z nim samym. Natychmiastowe odwołanie czterech służbowych podróży zagranicznych potraktowałem jako znak do wyhamowania pędu życia i odnalezienia się w nowej rzeczywistości. Tak jak dla większości z nas, naznaczonej koniecznością podjęcia w znacznej mierze zdalnej pracy.

Nie było to trudne, ale bardzo ciekawe doświadczenie. Przyszło mi przyglądać się izolacji oczami moich dzieci, powoli wkraczających w świat spraw ważnych dla obywateli pełnoletnich. Narodowa kwarantanna jakby to wkraczanie przyśpieszyła, czyniąc zwłaszcza z młodzieży ofiarę dość chaotycznego planu walki z epidemią. Niemalże w jednej chwili to, co dla młodych było stanem zastanym, istniejącym niemalże od zawsze, zostało drastycznie ograniczone. Nagle zabroniono spotkań z rówieśnikami, zamknięto granice, świat stał się mały. Do tego zawieszono działalność szkół, ale jednocześnie nakazano prowadzenie edukacji zdalnej, bez zapewnienia jakiegokolwiek wsparcia w tej materii. W publicznym dyskursie niejednokrotnie to właśnie na młodzież niesłusznie wskazywano jako na bezpośrednie i podstawowe zagrożenie w kontekście rozprzestrzeniania wirusa.

lubuskie
  • Zakażonych114 408
    + 740
  • Zmarło2 736
    + 0

14. miejsce pod względem liczby nowych zakażeń.

polska
  • Zakażonych:+33 480(4 886 154)
  • Zmarło:+33(105 194)
  • Szczepienia:+19 509(51 564 403)
więcej
Dane zaktualizowano: 31.01.2022, godz. 10:45 źródło: Ministerstwo Zdrowia

Oświata w czasie koronawirusa: ważniejszy niż system jest człowiek

Wszystko to odbiło się na niej początkowo niezwykłą agresją, jakiej młodzi doświadczyli nagle ze strony służb policyjnych, dorosłych i samej szkoły, która – zaskoczona obrotem spraw – nie potrafiła się początkowo odnaleźć w sytuacji. Nie zazdroszczę wielkiej niepewności maturzystom, ósmoklasistom i ich rodzicom. Jako rodzic i absolwent pedagogiki miałem świadomość tego, że system oświaty oparty jest w znacznej części na przemocy, ale dopiero jednoczesne zawieszenie i zalecenie kontynuowania nauki uwidoczniło skalę tego zjawiska, pociągającego za sobą ofiary nie tylko wśród uczniów, ale i nauczycieli.

Jednak z upływem czasu okres kwarantanny pozwolił mi dostrzec wiele pozytywnych zjawisk, pomimo tego, że na horyzoncie pojawił się kryzys, z jakim od dawna nie mieliśmy do czynienia. Nie lekceważę go, ale kwestię lęków związanych z następstwami epidemii pozwolę sobie pominąć.

Wracając do szkoły i zdalnego systemu nauczania, który i mnie jako rodzica zaczął dotyczyć, zauważyłem, że brak wsparcia ze strony państwa, czy też de facto jego abdykacja w kwestiach metodologii nauczania, wyzwoliła w wielu kreatywnych nauczycielach pokłady inwencji w zakresie przekazywania wiedzy. Okazuje się, że od tzw. systemu (oświaty) wciąż ważniejszy jest człowiek.

To od niego zależy, jak odnajdzie się w każdej niestandardowej sytuacji i w jaki sposób pociągnie za sobą innych. Zaobserwowałem, że najlepiej ze zdalnym nauczaniem radzą sobie nie ci nauczyciele, którzy posiadają aktorskie zdolności przyciągania uwagi lub uparcie trwający w opresyjnym reżimie szkoły pruskiej „unowocześnionej” internetowymi środkami komunikacji. Najlepiej radzą sobie ci, którzy jeszcze przed kryzysem wypracowali ze swoimi uczniami dobre relacje. Ci nauczyciele, za którymi kroczyli uczniowie już wcześniej, pomimo takiego, a nie innego systemu edukacji, dziś prowadzą swoje zajęcia praktycznie bez przeszkód. Nie tylko realizują nieszczęsną podstawę programową, ale znacznie ją rozszerzają, podejmują dyskusję, ukazują konteksty, odnoszą się do obecnej codzienności, zachęcają do własnych poszukiwań.

Nawet brak internetu czy jego słaba przepustowość nie stanowią specjalnej przeszkody. Mój syn np. w trudnych chwilach, kiedy to musiałem zaanektować całą przepustowość łącza na telekonferencje, mógł liczyć nawet na lekcję w formie telefonicznej. Bliski kontakt z nauczycielem utwierdził mnie jako rodzica w przekonaniu, że taka forma prowadzenia zajęć wymaga od wszystkich stron wzajemnego zrozumienia i pomocy. Wszak i nauczyciele mają swoje dzieci i rodziny, podobnie jak my, uziemione narodową kwarantanną.

Kultura w czasie epidemii koronawirusa: kto sobie radzi najlepiej

Przyglądam się epidemii także z perspektywy branży kulturalnej, z którą od blisko ćwierćwiecza jestem związany. Sektor kultury jako pierwszy i bodaj najgłębiej został dotknięty ogólnoświatową zapaścią. Epidemia ujawniła, jak wielu ludzi kultury, a zwłaszcza artystów egzystowało w systemie ekonomicznym na granicy płynności finansowej. To przede wszystkim artystów funkcjonujących na wolnym rynku dotknęło natychmiastowe zaprzestanie niemalże wszelkiej działalności związanej z przemysłem spotkań ludzi.

Dotyczy to także tych „szczęśliwców”, którzy znaleźli zatrudnienie w publicznych instytucjach kultury. Iluż aktorów teatralnych, muzyków filharmonicznych czy animatorów zostało pozbawionych właściwych dodatków do marnych podstaw swoich pensji, które były wypłacane proporcjonalnie do zagranych koncertów, spektakli czy projektów edukacyjnych.

Mimo to, zarówno instytucje, jak i artyści podjęli się zadania twórczego zaistnienia w sieci. Przyglądam się, jak poszczególne podmioty sektora kultury radzą sobie podczas kwarantanny, jak się przygotowują do kryzysu, który niewątpliwie dotknie zwłaszcza sektor kultury instytucjonalnej po epidemii, jak postrzegają i realizują służbę publiczną w obecnych warunkach.

Dostrzegam, że – podobnie jak w sferze oświaty – najlepiej sobie radzą te instytucje, organizacje i poszczególni artyści, którzy ze swoją publicznością zbudowali dobre relacje. To relacje okazują się w czasach epidemii i następującego po niej kryzysu kluczowe nie tylko w kontekście utrzymania ciągłości prowadzonej działalności, ale bywa, że wprost wpływają na możliwości zarobkowe. Zwłaszcza artystów.

Proszę zerknąć na zbiórki w serwisie Patronite i porównać, kto ma bardziej zaangażowaną publiczność i fanów gotowych zapłacić swemu idolowi choć symboliczny grosik. To wszystko daje mi także osobistą satysfakcję jako głosiciela przed kilkunastu laty konieczności budowania społeczności wokół instytucji i takiego ich programowania, by zacieśniać relacje ze swoją publicznością. Patrzę z zadowoleniem na to, jak wiele z publicznych instytucji realizuje tę ideę w różnych formach. Z drugiej strony, te instytucje, które nie zbudowały właściwych relacji w czasach prosperity, czas epidemii starają się wykorzystać na zbudowanie owych. I nie jest to marginalne zjawisko.

Z tej perspektywy, a także mojego znacznego fizycznego oddalenia od Ziemi Lubuskiej spoglądam czasami na ten przepiękny region i zerkam, jak radzi sobie załoga Filharmonii Gorzowskiej, gdzie miałem zaszczyt przez bez mała trzy ostatnie lata służyć publiczności. Bardzo jestem zbudowany tym, jak zespół specjalistów i artystów odnajduje się w tej trudnej – zwłaszcza dla muzyków – sytuacji.

Lubuskie w czasie epidemii: samorząd regionu daje przykład

Patrzę z daleka na Lubuskie jako region, o którym z mojej obecnej perspektywy mieszkańca Podbeskidzia słyszę coraz mniej. Gorzów natomiast postrzegam przez pryzmat fejsbukowych znajomych, których jakże wielu zabrałem ze sobą w dalszą wędrówkę. I co widzę? Pełen koloryt tej ziemi ucieleśniony przez oryginalną dyrektorkę słubickiego sanepidu, która – pomimo kiksów – potrafiła zdystansować się od epidemicznej paniki. Uczę się na Fejsbuku podstaw języka francuskiego u gorzowianki, która czas izolacji wykorzystuje na dzielenie się językową pasją, delektuję publikowanymi fotografiami lubuskiej przyrody, podziwiam konsekwencję i niesłabnące zaangażowanie wielu gorzowskich aktywistów – to prawdziwa sól tej ziemi.

Z perspektywy ogólnopolskiej dostrzegam – szeroko zresztą komentowaną – sprawność wojewódzkiego samorządu w zaopatrzeniu służb medycznych w materiały ochronne, który to dał przykład całej Polsce, jak sobie radzić pomimo dysfunkcji służb państwowych za to odpowiedzialnych.

I kiedy tak z dziećmi rozmawiam na temat tego, co się wokół nas teraz dzieje, to dochodzę do wniosku, że samorządy są chyba tym, co się nam w ostatnim trzydziestoleciu naprawdę udało zbudować. Po raz kolejny okazuje się, że w zależności od katastrofy, czy to powódź tysiąclecia, czy kryzys ekonomiczny, czy epidemia, to samorządy jako te będące najbliżej ludzi reagują najszybciej, najsprawniej i – jak się okazuje – pomimo, a czasem nawet wbrew aparatowi państwa, niezależnie od tego, jaka partia okupuje najważniejsze stanowiska w państwie. Okres kwarantanny to dobry czas, aby zastanowić się nad przywróceniem do dyskursu publicznego zakurzonej idei decentralizacji państwa, a co za tym idzie: oświaty i innych ważnych dziedzin, które samorządy powinny mieć w swoich autonomicznych kompetencjach.

Czas epidemii, dzięki narodowej izolacji obywateli stał się dla mnie paradoksalnie okresem nawiązywania bliższych relacji i odświeżania dawnych znajomości. Jakoś tak więcej mamy czasu na telefoniczne rozmowy, fejsbukowe dyskusje, lajfy i inne interakcje. Jakoś tak więcej w nas nie tylko dyscypliny, ale i zrozumienia, wzajemnej życzliwości. Wreszcie chyba powszechnie zaczynamy doceniać ludzi dobrej roboty pracujących na frontowych, jakże ważnych i odpowiedzialnych stanowiskach. Chyba już nikt nie będzie deprecjonował kasjerek w supermarkecie, kierowców, kurierów, pielęgniarek, salowych, sprzątaczek, rzemieślników.
Nawet stojąc zamaskowani w kolejkach do sklepów, tak jakbyśmy się stali bardziej życzliwi dla siebie, cieszymy się ze słonecznych dni, doceniamy chyba każdy skrawek swobody i wolności, jaka jeszcze jest nam dana. Nawet jeżeli przyjdzie nam się o nią wkrótce upomnieć, stawić czoła nieuniknionemu kryzysowi po epidemii czy nadciągającym burzliwym zjawiskom, to odnoszę wrażenie, że jeśli chęć dbania o wzajemne relacje nas nie odejdzie, to będzie to najlepsze co z tej trudnej sytuacji wyniesiemy.

Kiedy tak rozmawiam z dziećmi o nowej rzeczywistości, to trudno się oprzeć wrażeniu, że sama epidemia jest zaledwie zwiastunem tego, co możemy nazwać wiatrem historii. Jej dzieje są dowodem na to, że z takich konfrontacji najlepiej wychodzą ludzie, którzy pozostają wierni uniwersalnym wartościom i nie trwonią życia na rzeczy mało istotne. Zupełnie tak, jak pisał kiedyś mój ulubiony poeta Konstanty Ildefons Gałczyński w Teatrzyku Zielona Gęś: „Czasem o byle cień człowiek ma żal do człowieka. A życie jak cień (osioł) ucieka”.

W cyklu redakcyjnym "Gazety Lubuskiej" Ja, Ty, Pani i Pan(demia) czytaj również:
W epidemii koronawirusa jedni budują mury, inni stawiają wiatraki. Czytaj w redakcyjnym cyklu Ja, Ty, Pani i Pan(demia)

  • Czy epidemia zmieni/zmieniła coś we mnie i w nas, Polakach, Europejczykach, ludziach?
  • Jaka będzie po koronawirusie społeczność, w której żyję, pracuję, działam?
  • Jaka będzie Polska, Europa i świat po koronawirusie?
  • Czy zrobiłem/zrobiłam w epoce koronawirusa coś, o co wcześniej bym się nie podejrzewał(a)?
  • Czy coś mnie zdziwiło albo rozśmieszyło?

Możesz/może Pan(i) odpowiedzieć krótko i długo, na jedno pytanie i na każde. Bardzo mi zależy, żeby to Pani/Pan, żebyś to Ty zdecydował (a), jak się przedstawić. Jeśli jeszcze otrzymam od Ciebie/Pani/Pana towarzyszącą fotkę (Twoją/Pani/Pana lub otoczenia, tego, co robisz lub co widzisz), będę tym bardziej zobowiązany/będzie całkiem ekstra. Możesz/może Pan(i) to wysłać np. Messengerem czy na [email protected], mogę też zadzwonić i odpowiedzi spisać. Proszę tylko o sygnał, czy mogę na to liczyć. Z odpowiedzi Twojej/Pani/Pana, moich Bliskich, Kolegów i Koleżanek, Znajomych, Mniejznajomych, a może i Całkiem Nieznajomych buduję redakcyjny cykl „Gazety Lubuskiej” Ja, Ty, Pani i Pan(demia).

Wiadomość (dopasowaną do adresata, bez tych wszystkich ukośników) wysłałem do wielu osób. Niektóre z nich już odpisały - odpowiadając na moje pytania albo całkiem według własnego pomysłu. Z niektórymi rozmawiałem telefonicznie albo wymieniałem się wiadomościami na Messengerze. Każda taka wypowiedź czy rozmowa jest dla mnie niebywale ważna.
Dzięki wielkie!
A może Ty, Pani i Pan też dacie się namówić?
Zapraszam!
Zbigniew Borek

Inna Polska. Marzec 2020. Tak koronawirus zmienił Lubuskie:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska