Równie obrazową diagnoz sobotniego pojedynku o pierwszoligowe punkty dał stoper gospodarzy Paweł Wojciechowski: - Wszyscy zagraliśmy normalnie tylko do 55 minuty. Potem już nas nie było na boisku. Musimy to przemyśleć i odbyć w szatni męską rozmowę. Jak mogliśmy stracić u siebie aż cztery gole?!
Długo zanosiło się na bardzo sympatyczne dla gorzowian popołudnie. Na trybunach panowała sielanka, a w sektorze gości pojawiło się tylko 41 kibiców ze Świnoujścia i czterech wspierających ich fanów Falubazu. O żadnych rozróbach nie było mowy. Jeszcze przyjemniej zrobiło się, gdy spiker przywitał prezydenta Gorzowa Wlkp. Tadeusza Jędrzejczaka i Tomasza Golloba. Ich wizyta na stadionie przy Olimpijskiej nie jest codziennym wydarzeniem.
Piłkarze w niebiesko-białych strojach znakomicie dostosowali się do tej atmosfery i na przerwę schodzili przy swoim prowadzeniu 2:1. Stało się tak po golach Emila Drozdowicza w 19 i Adama Banasiaka w 43 min. Pierwszy z zimną krwią wykorzystał płaskie dośrodkowanie Jesefa Petrzika z lewego skrzydła, zaś drugi soczyście przymierzył lewą nogą z 20 metrów. Trafienia gorzowian przedzielił Krzysztof Bodziony, który w 40 min zaskoczył Jacka Skrzyńskiego kapitalną bombą z 30 metrów w lewy, górny róg. Mecz był w tym okresie wyrównany, a prowadzenie miejscowych jak najbardziej zasłużone.
- W szatni po raz pierwszy od dłuższego czasu musiałem podnieść głos - przyznał na pomeczowej konferencji prasowej trener przyjezdnych Petr Nemec. Piłkarze Floty najwyraźniej czują respekt przed swoim szkoleniowcem, bo po wznowieniu gry zabrali się ostro do pracy. Swój cel osiągnęli w ciągu zaledwie 11 minut. W 58 Michał Ciarkowski sfinalizował uderzeniem z powietrza podanie Bodzionego, w 68 Charles Uchenna Nwaogu trafił głową po centrze Jacka Paczkowskiego z rzutu rożnego, a zaledwie minutę później Nigeryjczyk ośmieszył obydwu stoperów GKP, spokojnie uderzając z 16 metrów lobem w dalszy róg bramki Skrzyńskiego.
- Czy mogłem coś zrobić przy tych golach? - głośno zastanawiał się potem golkiper gospodarzy. - Chyba tylko przy trzecim, bo i dośrodkowanie, i ,,główka'' Nwaogu były bardzo płaskie. Przy pierwszym zostałem zasłonięty, przy drugim nie miałem absolutnie nic do powiedzenia, a czwarty padł po rykoszecie.
W końcówce na murawie istniał już tylko zespół ze Świnoujścia. Goście mieli jeszcze co najmniej trzy znakomite okazje do podwyższenia wyniku, lecz zatrzymał ich Skrzyński. Mecz został ostatecznie rozstrzygnięty w 77 min, gdy czerwoną kartkę za celowe nadepnięcie kontuzjowanego Radosława Pruchnika zobaczył Maciej Górski. ,,Stilonku, nic się nie stało!'' - skandowali w ostatnich minutach fani GKP. Tylko oni byli tak wyrozumiali dla swoich piłkarzy...
GKP GORZÓW WLKP. - FLOTA ŚWINOUJŚCIE 2:4 (2:1)
Bramki: Drozdowicz (19), Banasiak (43) - Bodziony (40), Ciarkowski (58), Nwaogu 2 (68 i 69).
GKP: Skrzyński - Andruszczak, Ganowicz (od 78 min Feciuch), Wojciechowski, Petrzik - Jaroń (od 66 min Kaczmarczyk), Banasiak (od 78 min Janusiński), Ciach, Mikołajczak - Drozdowicz, Górski.
FLOTA: Żukowski - Falisiewicz, Udarević, Rygielski, Paczkowski - Pruchnik - Niedziela (od 83 min Chifon), Bodziony (od 89 min Niewiada), Ciarkowski - Arifović (od 59 in Kowal), Nwaogu.
Czerwona kartka: Górski (77 min). Żółte kartki: Mikołajczak - Udarević, Arifović, Falisiewicz.. Sędziował: Paweł Dreschel (Gdynia). Widzów: 2 tysiące.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?