Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Idą za przywódcą

Henryka Bednarska
Mieszkańcy Ulimia potrafią się skrzyknąć i do roboty, i zabawy. Kupili wóz strażacki, do szkoły dobudowali bibliotekę, a raz w tygodniu sprzątają teren przy lesie, bo im mieszczuchy podrzucają śmieci. - Ludzie chętnie idą, ale musi być przywódca, co zarządzi - sołtys albo ksiądz - uważa Zdzisław Gałązka.

Z centrum Gorzowa do Ulimia tylko osiem kilometrów. Niewiele, a jednak to dwa różne światy. Tam wielkomiejski zgiełk, tu niesamowity spokój, który dostrzegają i cenią nawet dzieci. - Cichutko tu jest - dziesięcioletnia Marta Wilk aż się uśmiecha. O cztery lata starszy Dawid Grzywacz dojeżdża do Gorzowa do gimnazjum, ale za nic nie zamieniłby mieszkania na wsi na miasto. - Tu jest spokojnie i słychać ptaki - zauważa. W Ulimiu jest cicho, bo wieś leży z boku głównych dróg. To pewnie jeden z powodów, dla których od kilku lat ludzie budują się tu coraz chętniej. Domów zaczęło też przybywać, gdy wieś zyskała wodę i gaz. - Kiedyś było 80 nakazów płatniczych, teraz noszę ich 220 - mówi sołtys Ryszard Wiśniewski. W konkursie ,,Nasz sołtys 2007 roku’’ zajął trzecie miejsce. Długo prowadził, na finiszu wyprzedzili go sołtysi z powiatu zielonogórskiego.

Wieś cicha i czysta

W Ulimiu mieszka 480 osób. Każdy zachwala wieś, że taka cicha i spokojna. Do tego bardzo czysta. - Ludzie dbają o swoje - mówi Kazimiera Skrzypek, akurat sprzątająca teren wokół sklepu syna. Posesje zadbane, ogrodzone. Zauważyliśmy jeden rozpadający się płot, ale ponad nim był już rozciągnięty sznurek, znak, że ogrodzenie będzie naprawiane.
Czesław Lasiuk mieszka w Ulimiu od 1946 r. - Ile tu było pięknych domów! Pamiętam taką śliczną budkę pod lasem. Rozebrali, cegła szła na odbudowę Warszawy. Ale spokojnie to tu było zawsze - opowiada 74-letni mężczyzna. - Teraz jeździ trochę samochodów, cóż, takie czasy. Kiedyś były tylko furmanki i konie małe, chude, jak to po wojnie. Każdy miał pole, pracował. Teraz rolników już prawie nie ma...
We wsi gospodaruje trzech dużych rolników i trzech mniejszych. Większość mieszkańców pracuje w Gorzowie. Dojeżdżają albo podmiejskimi autobusami, albo dogadują się w czterech i jadą samochodem. Tomasz Wiśniewski (nie jest rodziną sołtysa) też pracuje w Gorzowie. W Ulimiu jest od 13 lat. - Wieś się zmienia. Poprawiły się drogi, bo był piach i kamienie, mamy telefony, internet. Mnie mieszka się tu bardzo dobrze - zapewnia.
Drogi się poprawiły, ale nie do końca. Asfalt urywa się nagle koło kościoła i dalej straszą dziury i błoto. - Przed wyborami każdy obiecuje, że zrobi drogę. I nic nie ma - mówi Cz. Lasiuk. Sołtys Wiśniewski zapewnia, że asfalt wokół kościoła będzie, może jeszcze w tym roku. I przydałyby się chodniki. - Żeby dzieci mogły bezpiecznie dotrzeć do szkoły - tłumaczy Halina Wilk.

Ksiądz dobrym duchem

Zdaniem sołtysa wieś zrobiła się bardzo aktywna z dziesięć lat temu, głównie za sprawą księdza Andrzeja Blinkiewicza. Do starszych społeczników dołączają nowi mieszkańcy. Z księdzem stworzyli klub żużlowy, dla potrzeb którego w czynie społecznym wybudowali stadion. Za darmo dbają o szkołę. Gmina daje materiał, a ludzie robią resztę: wymieniają okna, drzwi, remontują dach, teraz dobudowali bibliotekę. - Jest grupa 20-30 osób, których nie trzeba namawiać do pracy - podkreśla sołtys Wiśniewski. Tylko, jak zauważa Zdzisław Pacyna, musi być pomysł. Te rodzą się na radzie sołeckiej. - Kiedyś jak się spotykaliśmy z księdzem, ludzie mówili, że zbiera się mafia i coś wymyśli - śmieje się sołtys i przyznaje, że brakuje księdza. - Odszedł do innej parafii. To był nasz dobry duch - tłumaczy.
Stadionu nie udało się utrzymać i gmina sprzedała teren. Ale wieś się nie poddaje, myśli o wybudowaniu centrum sportowego. Od agencji rolnej ma dostać 5 ha, na których powstanie boisko, kort, może wiejska sala. O unijne pieniądze na to stara się powstałe tu stowarzyszenie inicjatyw lokalnych, organizacja pożytku publicznego. Do centrum przeniosłyby się wiejskie imprezy (teraz odbywają się w sąsiedniej wsi, Dzierżowie). A tych nie brakuje. Rada sołecka robi np. Dzień Dziecka, w czasie którego wygrać można kilkadziesiąt nagród, nawet rowery. Z gminy wieś dostaje na imprezę 1 tys. zł, wydaje 15 tys. zł, oczywiście pozyskując sponsorów.

Każdy pomaga każdemu

Jak trzeba, zrzucają się sami. Zdzisław Pacyna mówi, że strażacy ochotnicy złożyli się na wóz. Kupili sami, gmina zapłaciła za kapitalny remont i wieś ma porządny wóz strażacki. - Tu ludzie się nie kłócą, a i każdy każdemu pomoże - zapewnia. To samo mówi Kazimierz Reczulski. - Ludzie są koleżeńscy i to ją wyróżnia. Poproszę, to sąsiad przeorze mi ziemię. Ja pomogę mu przy żniwach czy sianokosach - tłumaczy.
Jak zapytać R. Wiśniewskiego, co w ciągu 14 lat sołtysowania (z 4-letnią przerwą) wyszło najlepiej, odpowie: - Najważniejsze, że ludzie chcą coś robić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska