MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jego kino Paradiso

Beata Bielecka
- Ludzie potrzebują odprężenia, dlatego preferuję tzw. kino stylu zerowego: zwykłe historie i proste formy, które jednak zaskakują i zmuszają do refleksji - mówi Mariusz
- Ludzie potrzebują odprężenia, dlatego preferuję tzw. kino stylu zerowego: zwykłe historie i proste formy, które jednak zaskakują i zmuszają do refleksji - mówi Mariusz fot. Piotr Peretiatkowicz
Oglądał filmy bez opamiętania. Od niedawna tworzy je sam. Jeden z nich kupuje właśnie Canal+.

- To miała być 10-minutowa etiuda na zaliczenie, a wyszedł z tego 40-minutowy film - mówi świeżo upieczony absolwent wydziału montażu, prywatnej szkoły filmowej we Wrocławiu. Gdy rada pedagogiczna obejrzała obraz stwierdziła, że Mariusz nie musi już przystępować do pracy dyplomowej.

Happy End na festiwalu

W autorskim filmie ,,Swoimi słowami'', Mariusz opowiada o związku młodych ludzi, w życiu których pojawia się zdrada.

- Historia wręcz banalna, ale pokazuje, że trzeba ze sobą rozmawiać, bo inaczej zaczynamy się mijać - mówi. Jurorce z Canal +, która obejrzała obraz podczas październikowego Festiwalu Filmów Optymistycznych Happy End w Rzeszowie, obraz spodobał się.

Chociaż żadnej nagrody nie dostał, stacja chce go kupić. Będzie emitowany w ramach cyklu kina niezależnego młodych twórców.

Mariusz zrobił ten film z Arturem Pilarczykiem z Wrocławia. To on napisał scenariusz. Poznali się przez przypadek. Dopiero później okazało się, że Artur chodził do technikum leśnego w Starościnie koło Słubic.

Zdjęcia kręcili przez rok. - To cena jaką się płaci, gdy robi się film prawie bez pieniędzy - mówi Mariusz.

Dla chłopca ze Smolna Wielkiego koło Sulechowa, gdzie Mariusz mieszkał w dzieciństwie, świat filmu był magiczny.

- W weekendy brałem po 20 tytułów i byłem najlepszym klientem wypożyczalni w Kargowej a potem w Sulechowie - wspomina.

Między półkami z filmami marzył, że kiedyś też będzie miał wypożyczalnię. Rodzice chcieli, żeby zdawał na ekonomię. To nie był jego świat.

Po oblanym egzaminie przyjechał do Słubic, skąd pochodzi jego mama. Zaczepił się jako ochroniarz na bazarze przy Kopernika, obok którego Maciej Kraśnicki prowadził wypożyczalnię filmów. Był gotów pracować u niego za grosze, żeby tylko tam się dostać.

Miał szczęście i zaczął tam pracować. Po paru latach stał się jej właścicielem. Wtedy zaczęła chodzić mu po głowie filmówka. Żona rozumiała jego pasje, ale najpierw musieli zarobić na mieszkanie, pomyśleć o dziecku.

- Gdy Kacper skończył dwa lata, Agnieszka otworzyła mi szlaban i wypuściła na całe trzy lata do Wrocławia - opowiada.

Warsztaty z Kolskim

Tamtejsza filmówka powstała przy telewizji. Zetknął się tam z najlepszymi. Dyplom robił u Witolda Chomińskiego, który montował m.in. ,,Pornografię'' Jana Jakuba Kolskiego. Na warsztatach poznał reżysera.

W ubiegłym roku pracował dla ekipy Filipa Bajona, który we Wrocławiu kręcił ,,Fundację'' z Janem Nowickim i Maćkiem Stuhrem. Robiłem dokumentację z planu filmowego. Nagrywał m.in. wywiady z aktorami, które pojawiły się potem na płycie z filmem.

Mariusz kręci też... wesela. - To najlepszy poligon dla filmowca. Nie ma dubli, bo ksiądz drugi raz obrączek młodym w kościele nie poda - mówi.

Postanowił, że zostaje w Słubicach. W przyszłym roku chce robić film, do którego scenariusz pisze już słubiczanin Wojtek Tomczak. Dostał się niedawno na wydział scenopisarstwa łódzkiej Filmówki.

Z dyrektorem Fundacji na rzecz Collegium Polonicum Darkiem Patoletą myślą, żeby stworzyć Dyskusyjny Klub Filmowy. Na razie fundacja pomogła mu zorganizować sobotni pokaz. 350 bezpłatnych wejściówek na 19.00 rozeszło się tak błyskawicznie, że postanowili o 20.15 powtórzyć seans. Zostały pojedyncze miejsca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska