Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kaczyński w Gorzowie: - Wygramy wybory

(tr)
Jarosław Kaczyński z dziećmi z os. Słonecznego
Jarosław Kaczyński z dziećmi z os. Słonecznego Bogusław Sacharczuk
Choć prezes Prawa i Sprawiedliwości spóźnił się o niemal godzinę i wiadomo było, że nie spotka się z ludźmi, to i tak czekała na niego grupa mieszkańców. - On jest naszą nadzieją! - mówiła pani Małgorzata z os. Słonecznego.

Centrum charytatywne pomocy bliźniemu im. Jana Pawła II. Piątek. Chwila po 15.00. Dwa wozy TVN-u, transmisyjny bus TVP. Przed wejściem do siedziby stowarzyszenia, gdzie najubożsi dostają jedzenie i ubrania, stoi kilka statywów, widać masę kamer i mikrofonów. Dookoła kręcą się znane twarze w garniturach i panie w garsonkach.

- A co tu będzie? - pyta mnie nieco wczorajszy pan, schodzący po schodach od strony ul. Gwiaździstej. - Prezes Kaczyński przyjeżdża - mówię. - O kur...! Poważnie? U nas? Tutaj? No to popatrzę! - mówi. Gdy z niemal godzinnym opóźnieniem zjawia się szef PiS-u w otoczeniu ochroniarzy, czeka na niego kilkadziesiąt osób. W tym oczywiście parlamentarzyści jego partii.
Kaczyński jest wyluzowany, choć poważny. Z uznaniem słucha szefa centrum Augustyna Wiernickiego. - Pomagamy co miesiąc tysiącom ludzi - opowiada Wiernicki. Po kilkunastu minutach, gdy prezes wychodzi do dziennikarzy, mówi głównie o biedzie w Polsce. I o wolontariuszach, którzy pomagają tym, którym się nie powodzi. - Miałem skupić się na innych tematach, ale jestem pod wrażeniem tego, co zobaczyłem w tym centrum pomocy - tłumaczy. Zapewnia, że nie szuka koalicjantów, jak PO i SLD, bo PIS chce samodzielnie wygrać wybory. Nie godzi się odpowiedzieć, czy i jaki wpływ na kampanię ma ojciec Tadeusz Rydzyk. Obiecuje jeszcze, że jeśli jego partia będzie rządzić, zajmie się bardziej wykluczonymi. Koniec konferencji.

Gdy prezes PiS-u wraca do auta, zagaduje dzieciaki na rowerach. Potem rozdaje im autografy. Miłą przechadzkę po os. Słonecznym psuje wyraźnie wstawiony, zarośnięty jegomość. - Kim pan będzie, jak Donald Tusk wygra premiera? - krzyczy. - Szefem opozycji - odpowiada Kaczyński. - Taaak? Tak? Już pana brat już wleciał... Samolocie! - drze się rozmówca z osiedla. Prezes udaje, że nie słyszy. Ale ochroniarze i organizatorzy przyjazdu J. Kaczyńskiego wyrastają tuż przed natrętem. - Idź stąd - syczy przez zęby młodziak w marynarce i białej koszuli. Ochroniarz prezesa partii tylko patrzy na całą scenę, nie reaguje. Podchmielony pan odchodzi i gada ciągle do siebie.
Nie ma spotkania z mieszkańcami, nie ma wiecu. Prezes jedzie szybko do siedziby partii przy ul. Hawelańskiej. Tam wita go kilka osób z transparentem ,,nasz prezydent'' i zdjęciem Lecha Kaczyńskiego. Powyżej dopisek: ,,to był zamach''.

Podczas rozmowy z ,,GL'' Kaczyński zapowiada, że PiS chciałby: wrócić do programu tanich mieszkań dla młodych rodzin, uprościć system podatkowy, poszerzyć wolność wypowiedzi (- Nie jestem za obraźliwymi napisami na murach, ale nie można skazywać za krytykę rządu! To pachnie PRL-em - tłumaczy), zadbać o starszych ludzi i tolerancję. Ale rozumianą inaczej, niż występy ,,satanisty w telewizji''. - Widzę rozczarowanie Polaków rządami PO. Ale nie gramy tym. Wolimy pokazać spójny program - tłumaczy.

I choć wierzy w zwycięstwo swojej formacji, to nie ma tyle wiary, by... wierzyć, że spotka się w parlamencie z byłymi kolegami, którzy dziś są w klubie Polska Jest Najważniejsza. Jego zdaniem PJN nie przekroczy 5-procentowego progu wyborczego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska