Mimo kłopotów rodzina z ul. Górnej 7 jakoś sobie radzi. Jednak wszystkich problemów sama nie da rady pokonać.
- Kiedyś mieszkaliśmy tutaj z rodzicami, łącznie było nas siedmioro. Po jakimś czasie starsze z nas zaczęły się usamodzielniać i opuszczać dom - zaczyna opowieść Anna Grzegorczyn. Z domu Klemeńska. Mieszkanie, dawne PGR-owskie, to duży i mały pokój z kuchnią. - Ja też wyszłam za mąż i wyprowadziłam się. Ale w 2008 r. zmarł nasz tato, a rok później mama. Miała tylko 52 lata. Powodem był tętniak. Przeżyłam to strasznie, wpadłam w depresję.
Jednak młoda kobieta okazała się na tyle odpowiedzialna, że przejęła opiekę nad rodzeństwem. 15-letnim wówczas (a obecnie wciąż jeszcze uczącym się) Bartkiem i 34-letnią Moniką z porażeniem mózgowym. Anna przeprowadziła się z powrotem do domu. I tak jest do dziś. Reszta rodzeństwa pozostaje na swoim.
Młoda mama dwójki małych dzieci opowiada, jak dosłownie na drugi dzień po śmierci jej matki był u niej lekarz rodzinny z informacją, że powinna się starać o wsparcie gminy przysługujące po zgonie drugiego rodzica. Poszła zatem do ratusza o pomoc, była, jak mówi, do poprzedniego burmistrza Janusza Kłysa. - Obiecał, że pomoże mi z budową łazienki - relacjonuje A. Grzegorczyn. - Ale burmistrz się zmienił i łazienki nie ma.
Poważny problem bierze się z tego, że chora siostra często musi wychodzić za potrzebą. Także w nocy. A istnieje tylko wychodek na podwórzu.
Pomożecie?
Pani Anna wpadła na pomysł, że można dobudować łazienkę i ubikację do budynku od zewnątrz. Jednak nie stać jej na tak sporą inwestycję, choć deklaruje, że w miarę możliwości finansowych wraz z mężem wykończy pomieszczenie. - Żeby mi tylko postawiono dwie ściany i dach, i podłączono do kanalizacji - wskazuje.
Kobieta bez rezultatu ubiegała się o pomoc w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Zielonej Górze, była też w ratuszu u obecnego burmistrza. Usłyszała jednak, że z pomocą materialną będzie kłopot, gdyż jej rodzice wykupili mieszkanie na własność.
- Nie mogę przeznaczyć publicznych pieniędzy na prywatne cele, bo by od razu pojawił się u mnie prokurator - mówi burmistrz Sebastian Ciemnoczołowski. Żałuje, że lokatorka z ul. Górnej nie zgłosiła swych problemów nieco wcześniej, powiedzmy przed Gwiazdką. - Wówczas byłaby możliwość przeprowadzenia społecznej akcji pomocy. Cóż teraz mogę zrobić? Najwyżej zadeklarować pomoc prywatnie. I namówić do wsparcia radnych, może przedsiębiorców budowlanych.
Wydaje się, iż siłami społecznymi można zrobić wiele. Zachęcamy zatem do wsparcia rodziny z ul. Górnej. Dodajmy, że oprócz pracy fizycznej, wsparcia materialnego, niezbędny będzie projekt budowlany łazienki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?