Jak pani ocenia ostatnią polityczną awanturę związaną z przygotowaniami do wyborów?
Wiadomo było, że wybory 10 mają się nie odbędą. Rząd powinien ogłosić stan zagrożenia epidemiologicznego i wtedy byłaby podstawa do przesunięcia terminu wyborów i działania zgodnie z konstytucją. Ja już trochę żyję na tym świecie, 30 lat pracuję w samorządzie i doskonale wiem, jak to było w PRL-u, gdzie to partia polityczna stanowiła wykładnię prawa. W tej chwili mam wrażenie deja vu. Po tylu latach wolnej Polski wydawać się mogło, że demokracja w naszym kraju ma silne fundamenty. I nagle to wszystko runęło. Jest nie do przyjęcia, że partia polityczna, a właściwie dwóch panów (Jarosław Gowin i Jarosław Kaczyński – przyp. red.) ustala sobie, jaki wyrok ma podjąć Sąd Najwyższy. To jest sytuacja skandaliczna.
Gdyby miała pani obstawiać to, kiedy odbędą się wybory?
Nie wiem, czego się spodziewać. My apelowaliśmy dosyć dawno, ja już dwa miesiące temu prezentowałam stanowisko, że nie można głosować w czasie pandemii, bowiem wybory muszą być tajne, bezpośrednie, wolne. Byłam wtedy obśmiewana przez członków Prawa i Sprawiedliwości, hejt był olbrzymi. W tej chwili myślę, że oni powinni przeprosić wszystkich Polaków, bo przecież nawet nie odwołano formalnie tych wyborów. Na podstawie nieodbytych wyborów Sąd Najwyższy ma stwierdzić ich nieważność. Nieważność czego, skoro się nie odbyły? To jest niesłychane zdarzenie, żaden człowiek przy zdrowych zmysłach tego by nie przewidział. Dlatego nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, nie wiem co się wydarzy.
Epidemia koronawirusa wciąż trwa. Czy w Lubuskiem dobrze sobie z nią radzimy?
Myślę, że na tle kraju, ale również Europy, region lubuski wypada dobrze. Na dziś w Polsce mamy już ponad 15 tys. zakażeń, a w naszym regionie 92. Nie mamy również ofiar śmiertelnych i to jest bardzo dobra informacja. Spodziewaliśmy się większej fali zakażeń, zwłaszcza że jesteśmy regionem transgranicznym, blisko Europy. W Niemczech zdiagnozowanych zakażonych jest ponad 166 tys. osób. Ale też trzeba podkreślić, że w Niemczech wykonano ponad 2 mln testów, natomiast w Polsce ok. 394 tys., czyli znacznie mniej. Dlatego stale apelujemy, aby wykonywać ich zdecydowanie więcej.
Jak odnosi się pani do sytuacji pracowników transgranicznych? Czy granice powinny zostać otwarte?
Szacuje się, że 23-30 tys. Lubuszan stale pracuje w Niemczech. Oznacza to, że co najmniej 23 tys. rodzin jest w tej chwili bez środków do życia. Polacy leczą się też w Niemczech, uczą się, mamy więc tych kontaktów bardzo dużo. To jest niesłychanie trudna sytuacja. Od początku uważałam, że te restrykcje są zbyt dolegliwe, zwłaszcza dla zachodniej Polski. Powinniśmy ludziom ułatwić możliwość przemieszczania. Proszę zwrócić uwagę, że możemy przemieszczać się w Polsce między województwami. Mimo że na Śląsku mamy polskie Wuhan, Lubuszanie mogą swobodnie tam jeździć. Nie kontrolujemy też, ilu Ślązaków do nas przyjeżdża. W Brandenburgii czy Saksonii nie ma tak dużego zagrożenia, a nie wolno tam jeździć. Unia Europejska jest wspólnotą regionów, jesteśmy ze sobą bardzo połączeni, Polacy mieszkają np. w Niemczech. Jest to więc też rozdzielenie rodzin, nie tylko pracowników od zakładów pracy.
Wideo: "PiS nie przywiązuje wagi do tego, co mówią konstytucjonaliści". Senat odrzucił ustawę o głosowaniu korespondencyjnym
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?