Po lutowych wichurach straciła dom i gmina dała jej tylko kontener.
W blaszanym kontenerze z niepełnosprawnym umysłowo i chorym na padaczkę 41-letnim synem Kazimierzem mieszka od ponad miesiąca. Kilkanaście metrów od baraku widać jeszcze ruiny ich domu. Zniszczyły go lutowe wichury.
Nie mają prądu
Dlaczego gmina umieściła ludzi w kontenerze? - Nie mamy wolnych lokali socjalnych. Chcieliśmy umieścić panią Rzymską w ośrodku pomocy społecznej, dopóki czegoś nie znajdziemy. Ale się nie zgodziła - tłumaczy Tadeusz Piotrowski, wójt gminy Lubiszyn.
- Wolę sobie życie odebrać, niż tam iść. Chcę umrzeć tu, gdzie mąż umarł - upiera się kobieta, wycierając łzy.
Kontener ma 18 m kw. Ogrzewają go piecykiem węglowym, na którym jednocześnie gotują. Myją się w misce. Kiedy pani Anna chce się umyć, syn wychodzi na dwór. - A jak on się myje, to ja marznę. Przecież nie będziemy się rozbierać przy sobie - pani Anna nie przestaje szlochać. W baraku nie ma prądu. Wieczory spędzają przy świecy.
Kontener gmina postawiła na swój koszt, ale na posesji należącej do Rzymskich. - Nie jest to lokal socjalny ani komunalny, dlatego za podłączenie prądu muszą zapłacić sami. Bo przepisy nie pozwalają nam opłacać niczego na prywatnej posesji - tłumaczy wójt Piotrowski. Rodzinie nie przysługuje też żadna zapomoga z pomocy społecznej.
Kolejka jest dłuższa
W gminie na mieszkania komunalne czeka 18 rodzin. Pięć ma nakaz eksmisji. - Tym muszę zapewnić mieszkania socjalne - tłumaczy T. Piotrowski. A wolnych lokali nie ma. Wójt obiecuje nam jednak poszukać rozwiązania, jak pomóc kobiecie i jej synowi. W najbliższych dniach planuje naradę z przewodniczącym rady, a nawet gminną komisją do spraw rozwiązywania problemów alkoholowych. - Może oni podpowiedzą, co jeszcze można zrobić - zastanawia się urzędnik. Widzi też jeszcze inne rozwiązanie. - Najprawdopodobniej wystąpię do sądu, żeby nakazał dzieciom opiekę nad matką - mówi.
Pani Anna ma aż czternaścioro dzieci. Jednak żadne z nich do tej pory nic nie zrobiło, aby jej pomóc. Wczoraj dotarliśmy do jednej z córek. Helena Konarska z Wysokiej twierdzi, że nie ma warunków, żeby zaopiekować się chorą matką. - Siedmioro nas mieszka na 56 metrach - mówi. Z resztą rodziny nie udało nam się skontaktować. Część mieszka zagranicą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?