Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy powiatu skarżą się, że nikt nie wyciągnął żadnych wniosków z powodzi w 1997 roku

Dariusz Chajewski, Krzysztof Fedorowicz 68 324 88 79 [email protected]
Odra wlała się na najniżej położone ulice Cigacic. Jadwiga i Maciej Dziewanowscy mają nadzieję, że nie powtórzy się tragedia z 1997 roku. I są gotowi do ewakuacji.
Odra wlała się na najniżej położone ulice Cigacic. Jadwiga i Maciej Dziewanowscy mają nadzieję, że nie powtórzy się tragedia z 1997 roku. I są gotowi do ewakuacji. fot. Mariusz Kapała
Mieszkańcy skarżą się, że nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków z katastrofy sprzed 13 lat. Wały są dziurawe, a władza nie informuje o sytuacji. Tymczasem przez nasz region przechodzi fala wezbraniowa.

Oni powodzi nie pamiętają. Uczniowie liceum ogólnokształcącego w Czerwieńsku pakują piasek do worków. Jak mówi ich opiekun Aleksander Gruszczyński, starają się pomóc. Kilkaset metrów dalej to samo robią żołnierze. Worki z piaskiem wędrują wprost na wagon kolejowy - pojadą do miejscowości Wójciki. To tam przed 13 laty puściły wały. Właśnie wojskowi zakończyli ich łatanie.
Ruch w pobliskich Laskach. Przede wszystkim w rejonie nadwątlonych przez czas i bobry umocnień przeciwpowodziowych na brzegu Zimnej Wody. W 1997 r. to właśnie ta rzeka zalała wieś wodą. I ściekami z Zielonej Góry.

- Proszę zobaczyć, przez lata nic tu nie zrobiono - Sylwester Antkowiak nie kryje rozżalenia. - A robiliśmy wszystko, sołtys pisał do wojewody, marszałka, a nawet do Tuska. Dopiero po wielu prośbach przywieziono nam worki.
Jego sąsiad Henryk Warszawski już traci nadzieję. Jego zdaniem może być gorzej niż podczas powodzi przed laty.
- Wszędzie mówią tylko o miastach - dodaje. - Na takich wsiach jak nasza już postawiono krzyżyk. Jednak spróbujemy się nie dać.

Kilka kilometrów za wsią kończą się odrzańskie wały, rozpoczynają połupińskie poldery. Przed laty woda nie zaatakowała Lasek bezpośrednio z Odry, ale z pobliskiego kanału. I ta cofka z polderów przez Zimną Wodę. Antkowiak miał w mieszkaniu 1,2 metra wody.
Na pobliskich wałach nad Odrą strażacy łatają wyrwy w wałach. I wpatrują się w wodę z podsiąków. - Jeśli jest czysta, pół biedy, dramatem jest, gdy robi się mętna - tłumaczy strażak Ryszard Samek. - Bo to oznacza, że naruszona jest struktura wałów. Ludzie nie zdają sobie sprawy, ile robią złego. Na przykład kierowcy crossów i quadów zrywający oponami darń z wałów.
Strażacy pokazują ślady na pniach drzew, które wskazują poziom wody w 1997. Zostało kilka centymetrów...

O tym, że kuszą los wiedzieli Feligowie, ich dom położony jest najniżej w Cigacicach w gm. Sulechów. Woda wlała się już rankiem do mieszkania. Na sąsiedniej ulicy podobną walkę toczą państwo Przybyłowie. Też już ją przegrali. Odra zdobyła ogród, podwórko, garaż i wdziera się do mieszkania. Podobnie jak Feligowie są gotowi do ewakuacji.
- Nikt się nami nie interesuje, nikt, a mówimy o groźbie powodzi od dawna - żali się pani Halina. - I zarzucano mi, że panikuję. Oto wynik tej paniki.
Ulicą płynie woda.
- W 1997 roku Odra sięgała dotąd - pokazuje Maciej Dziewanowski na ścianie. - Niestety, nikt nie przekazuje nam żadnych szacunków, informacji. Wszystko zabezpieczyliśmy i czekamy. Tylko sołtyska ciągle ostrzega, że idzie duża woda, ale jak duża?

Janina Dziewanowska z okna obserwuje płynącą wodę. Ich dom jest już całkowicie odcięty, ostatnie samochody uciekają pokonując rozległą kałużę. Za kilka chwil może być za późno.
- Nie wiem co będzie, nie wiem - kiwa smutno głową. - Chyba ta woda nie będzie duża. Będzie wielka.
Walka z żywiołem trwa też w pobliskiej gminie Bojadła. "GL" zaalarmował mieszkaniec Przewozu: - Sami próbujemy walczyć z żywiołem. Prowadzimy warty na wałach. Organizujemy też inne akcje, które mają nas chronić przed wodą. Pomocy ze strony władz i wojska nie możemy się doczekać. Jesteśmy załamani i skazani na siebie!
Sprawdziliśmy informacje Czytelnika. W Przewozie woda pojawia się na podwórkach domów stojących tuż za wałem. Michał Hodo i Adam Bugała rzucają worki w miejsce, gdzie przesiąka wał. - Ta woda zaczęła tutaj cieknąc dziś rano i od razu poprosiliśmy w gminie o worki z piaskiem, z czym nie było problemu - informuje M. Hodo. - Nie chcielibyśmy, by ta woda pojawiła się na naszych podwórkach, a przecież mieszkamy sto, dwieście metrów stąd!

- Że nie mamy pomocy? Od gminy i wojska?! Całą noc wzmacniali nam wały! - denerwuje się Kazimierz Bugała, stojąc przy zalanej drodze, prowadzącej do promu w Przewozie. - Teraz ich tu nie ma, bo pracują w Młynkowie, tam największe zagrożenie!
- Piękna ta rzeka, że aż strach, krew zastyga w żyłach! - stwierdza Leokadia Graś. - Strach pomyśleć, co by było, gdyby puściły wały. Ale nie puszczą, prawda?
Takich pytań bez odpowiedzi w Przewozie, Bojadłach, Młynkowie i Pyrniku pada mnóstwo. W gminie pracuje 53 żołnierzy ze Świętoszowa, nie brakuje strażaków, ale praca wre przede wszystkim dzięki mieszkańcom. - Podziwiam tych ludzi - stwierdza wójt Jacek Biliński. - Nie spodziewałem się takiej mobilizacji! Najpierw, w sobotę, na wały ruszyli mieszkańcy Klenicy, w sumie około 150 ludzi! A w niedzielę akcja trwała już w Przewozie, Pyrniku i w najbardziej zagrożonym Młynkowie. Dziś mam kolejną dobrą wiadomość, bo Ryszard Maj z Klępska podarował nam osiem tysięcy worków!
W gminie Bojadła od niedzieli brzegi Odry umocniono 18 tysiącami worków z piaskiem. - Głównie podnosimy wały i układamy worki u ich podnóża, gdy przesiąki okazują się niebezpieczne - tłumaczy Biliński.

W samym Młynkowie 700-metrowy odcinek wału został podniesiony o 50 cm. Ale tam cały czas pokazują się nowe przesiąki. - Właśnie znów jedziemy do Młynkowa! - informuje kapitan straży pożarnej Michał Staśkiewicz.
Kilkudziesięciu mieszkańców Bojadeł przy pałacu ładuje piasek do worków. Są mężczyźni i kobiety, one zawiązują worki sznurkiem. Teresa Bosy jest tutaj od 8.00. - Mieszkam w Bojadłach, przy rzeczce, która w 1997 roku zalała podwórko i piwnicę - martwi się kobieta. - I mam pretensje do wójta, że nie macha z ludźmi łopatą!
- Tak, ludzie pracują, używają swoich ciągników czy łopat, a pochodni na wały brakuje! Co chwilę kończy się sznurek, worki i sami musimy jeździć po nie do gminy! - dorzuca Stanisław Piosik.
- Ludzie skrzyknęli się - przyznaje Leszek Paluszkiewicz. - Ale wójt się nie rozdwoi! Musi być wszędzie i koordynować pracę ze strażakami i wojskiem!
Czy zaleje Bojadła? To pytanie pozostaje otwarte. Najważniejsze, by wały wytrzymały jeszcze kilka najbliższych dni. Fala kulminacyjna spodziewana jest tutaj dziś wczesnym rankiem.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska