Kiedy kryminalni dostali informację, że w powiecie myśliborskim są grabione stanowiska archeologiczne, prowadzone dochodzenie doprowadziło ich do A. Boratczuka. Według policji, mężczyzna został zatrzymany w lesie na gorącym uczynku, kiedy wykrywaczem metalu przeszukiwał wykopalisko.
Badają komputer
- W jego domu było kilka tysięcy zabytkowych przedmiotów. Od różnych naczyń przez numizmaty po broń maszynową - mówił nam rzecznik szczecińskich policjantów podinsp. Maciej Karczyński. - Teraz te znaleziska są poddawane oględzinom. Potem zostaną przekazane do badań specjalistom z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, z Muzeum Narodowego w Szczecinie i z Krajowego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków - wyjaśniał podinsp. Karczyński. - Już wstępne ustalenia wskazują, że znalezione zabytkowe przedmioty sprzedawał na aukcjach internetowych - dodał rzecznik.
Policjanci zabezpieczyli jego sprzęt komputerowy i będą dokładnie sprawdzać prowadzone przez internet transkacje. - Od wyników tych ustaleń będzie zależeć, jakie zarzuty usłyszy 37-letni mieszkaniec Myśliborza - informował M. Karczyński. (Pisaliśmy o tym 29 października w tekście "Miłośnik historii grabił zabytki z wykopalisk").
Zabrali mi rupiecie
- Nigdy nie plądrowałem stanowisk archeologicznych. Używam wykrywacza metalu do celów rekreacyjnych, szukam drobiazgów takich jak guziki, ptasie obrączki, złom kolorowy, a także monet na plażach. Kilkanaście lat temu znalazłem też trochę przedmiotów związanych z bitwą pod Sarbinowem stoczoną w roku 1758. Przekazałem je do Muzeum Okręgowego w Gorzowie Wlkp. Kilka moich znalezisk znajduje się tez w Izbie Pamięci w Witnicy - napisał do nas A. Boratczuk. - Policjanci nie zatrzymali mnie podczas plądrowania, tylko na drodze leśnej, gdzie jechałem samochodem - twierdził mężczyzna. - Wcześniej chodziłem po skraju pola, gdzie znalazłem tandetne okucie od szuflady i element palnika lampy naftowej, czyli zwykłe śmieci, jakie trafiają się w każdym ogródku i przy każdym poniemieckim obejściu w naszym rejonie. To wystarczyło, aby zrobić przeszukanie w moim domu - oburzał się.
Twierdził, że zabrano mu wiele podobnych rupieci, przy czym znaczna ich część to rzeczy jeszcze po dziadkach, powyciągane z piwnicy, strychu i komórek gospodarczych, a także otrzymane w prezencie. - To były m.in. zardzewiałe łyżki, pospolite talerzyki, butelki, kupa złomu. Wystarczyło uważnie przyjrzeć się zdjęciom opublikowanym w serwisie policyjnym, aby dostrzec absurd sytuacji. Figuruje tam nawet zardzewiała rama od roweru - utrzymywał. - Zabrano mi też kilka zardzewiałych i pogiętych destruktorów broni, pozbawionych całkowicie cech użytkowych - pisał A. Boratczuk. Podkreślał też, że chodzenie z wyszukiwaczem metali nie jest zakazane.
Zapytają biegłych
Mężczyzna twierdził, że dotąd prokuratura nie postawiła mu żadnych zarzutów. - Trwają jeszcze oględziny zabezpieczonych przedmiotów, które następnie zostaną przekazane biegłym do badań - usłyszeliśmy od nadzorującej to śledztwo Marleny Rampały, zastępcy prokuratora rejonowego w Myśliborzu. Pani prokurator dodała też, że podejrzany złożył liczne zażalenia na sposób prowadzonego postępowania i tym aspektem sprawy zajmuje się sąd.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?