Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najwybitniejszy baliw joannicki sprawił, że Słońsk stał się ważną siedzibą zakonu

Renata Ochwat 0 95 722 57 72 [email protected]
Pozostałości zamku joannitów w Słońsku. Strawił go ogień podłożony ludzką ręką w 1975 r.
Pozostałości zamku joannitów w Słońsku. Strawił go ogień podłożony ludzką ręką w 1975 r.
Gdyby dziś książę Johann Moritz von Nassau-Siegen mógł jeszcze raz przyjechać do Słońska, pewnie zabolałoby go serce z rozpaczy. Po jego wypieszczonym zamku pozostała tylko niszczejąca skorupa.

MUZEU MARTROLOGII W BYŁYM WIĘZIENIU

MUZEU MARTROLOGII W BYŁYM WIĘZIENIU

W latach II wojny światowej funkcjonował tu obóz koncentracyjny. Budowa więzienia rozpoczęła się w 1832 r. Więziono tu także Polaków. Siedział tu Karol Libelt, uczestnicy powstań narodowowyzwoleńczych, syn generała Henryka Dąbrowskiego - twórcy Legionów Polskich we Włoszech oraz grupa Mirosławskiego, obrońcy Cytadeli Poznańskiej z okresu II wojny światowej i Polacy z tzw. Krwawej Niedzieli z 3 września 1939 r. W późniejszym okresie przebywali tutaj również krótko uczestnicy Powstania Warszawskiego z sierpnia 1944 r. W 1933 r. hitlerowcy przekształcili więzienie w pierwszy obóz koncentracyjny Sonnenburg.

- Bez wątpienia książę von Nassau był najwybitniejszym baliwem słońskich joannitów. To on odbudował zamek i kościół, założył szpital oraz doprowadził do ekonomicznego rozwoju miejscowości. Za jego panowania osiedlili się tu liczni rzemieślnicy - mówi Błażej Skaziński, gorzowski historyk sztuki.

Widać go z drogi

Smutne pozostałości po joannickim zamku i dumną wieżę kościoła p.w. Matki Bożej Częstochowskiej widać z drogi, gdy się jedzie do Słońska od strony Skwierzyny i Krzeszyc. Na rondzie należy skręcić w prawo, przejechać 500 m i oto już jesteśmy na placyku przed kościołem. Mijamy kościół i przed nami wyrasta niszczejąca bryła zamku. Gmina jakiś czas temu postawiła metalowy płot, który ma utrudniać podejście pod sypiące się mury, ale okolicznym dzieciom brakło miejsca na grę w piłkę, więc go rozgięły - Smutny widok, to prawda. Ale nie ma żadnych szans na odbudowę obiektu - mówi Paweł Kisielewski, miłośnik historii Słońska.

Przekraczamy mostek z drewnianych bali i podchodzimy pod same mury. Na północnej fasadzie zachowały się jeszcze terakotowe płaskorzeźby. Poza tym naprawdę należy uważać, bo zamek się sypie.

Był namiestnikiem w Brazylii

PARK NARODOWY UJŚCIE WARTY

W Słońsku obok kościoła znajduje się wjazd na ścieżki dydaktyczne Parku Narodowego Ujście Warty. Podglądać tu można niezliczone gatunki ptaków, wśród których czasami dostrzeże się orła bielika, czyli ptaka z polskiego herbu narodowego. Tu można także obejrzeć takie ptaki jak derkacze, perkozy, rybitwy białoczelne, wodniczki, żurawie czy bąki. Jak mówią ornitolodzy, to są ptaki otoczone specjalną opieką. Także tu mieszkają zwykłe kaczki krzyżówki czy cyraneczki, a także łabędzie krzykliwe i nieme.
Park Narodowy został powołany do życia w 2001 r.

O budowie zamku, a właściwie rozbudowie na bazie starszego budynku zdecydował wielki baliw Johann Moritz von Nassau-Siegen. Prace ruszyły w 1523 r., czyli w rok po mianowaniu holenderskiego księcia przełożonym słońskich joannitów.

Ciekawe drogi przywiodły go do Słońska. Przyszły wielki baliw urodził się 17 lub 18 czerwca 1604 r. w Siegen, w rodzinie powiązanej z panującą do dziś w Holandii dynastią orańską. Tu zaczął też edukację. Potem kontynuował ją w Bazylei, Genewie, Kassel. Johann Mortitz zgłębiał nauki przyrodnicze, retorykę, teorię sztuki wojennej. W tej ostatniej dziedzinie okazał się być prawdziwym mistrzem.

W 1620 r. rodzina wezwała go do Holandii. Protestanckie państwo zaczynało wojnę z katolicką Hiszpanią. O tym, że był genialnym strategiem, przekonali się wszyscy w 1636 r. podczas zwycięskiej obrony Niderlandów. Wówczas to zaprzyjaźnił się elektorem brandenburskim, księciem Fryderykiem Wilhelmem.
Sława znakomitego stratega spowodowała, że Kompania Zachodnioindyjska w 1637 r. powierzyła mu funkcję gubernatora Brazylii. Był to kraj kontrolowany przez Portugalczyków, zabiegali o niego także Holendrzy i Hiszpanie.

Wybierał cesarza

ZAKON RYCERSKI Z JEROZOLIMY

Jeden z trzech potężnych zakonów rycerskich z czasów wojen krzyżowych. Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalników Św. Jana z Jerozolimy powstał w 1154 r. To właśnie joannici odziedziczyli dobra po templariuszach, których w 1307 r. zniszczył król Francji Filip Piękny.
W Słońsku joannici są od 1431 r. Byli tu aż do 1945 r. Po wojnie przyjeżdżać potajemnie zaczęli bardzo wcześnie. Do pierwszego joannickiego nabożeństwa doszło w 2000 r. Bracia rycerze stawili się obowiązkowo w czarnych płaszczach z białymi krzyżami. Od tego czasu zakon stale współpracuje z gminą. Natomiast 19 lipca 2004 r. do Słońska przyjechał sam obecny wielki mistrz Oscar von Prussen wywodzący się z Hohenzollernów.

Von Nassau-Siegen wraca z Brazylii w 1644 r. Na scenie znów pojawia się książę elektor brandenburski i proponuje von Nassau-Siegen pracę u siebie, jako namiestnika w Kleve. Nowy namiestnik odzyskuje dla księcia zaległe podatki i doprowadza do otwarcia uniwersytetu w Duisburgu. Kolejny raz odnosi sukces. Jest tak cenionym współpracownikiem, że reprezentuje księcia elektora w wyborach nowego cesarza Niemiec - Leopolda Habsburga.

To prawdopodobnie wówczas zapada decyzja, żeby powierzyć my funkcję wielkiego baliwa słońskich joannitów. Godność tę przyjmuje w roku 1652 i sprawuje aż do śmierci w 1679 r. Nadal także pozostaje namiestnikiem Kleve. A w międzyczasie, bo w 1665 r. za zgodą księcia poprowadzi armię holenderską przeciwko hrabiemu von Galen, który chciał zaanektować część Fryzji. Takie połączenie różnych funkcji nawet w tamtych czasach nie zdarzało się często.

Przywileje dla rzemiosła

Jednym z pierwszych decyzji nowego mistrza było obniżenie podatków dla rzemieślników, tak aby odbudować ekonomiczne podstawy życia miasta. Zaczyna wznosić nowy zamek, przystępuje do odbudowy kościoła. - W kościele w Muszkowie jest dzwon ufundowany na pamięć wielkiego baliwa. Prawdopodobnie ludzie byli mu wdzięczni, bo do budowy zamku zamawiał cegły z ich warsztatów, co pozwoliło im zarabiać - opowiada P. Kisielewicz.

Ślady dobrego baliwa zachowały się w Lemierzycach, gdzie jest kamień, na którym była inskrypcja poświęcona przełożonemu joannitów. - On już na łożu śmierci z własnej kasy wsparł budowę tamtejszego kościoła - mówi P. Kisielewicz. I dodaje - Taki to był władca.
Do końca życia dbał o porządek, spokój, dostatek i wolność wyznania ludzi, z którymi przyszło mu się spotykać lub pracować.

Wielki baliw zmarł 20 grudnia 1678 r. w Kleve. Pochowany jest w rodzinnym Siegen.

Alabaster czarny i biały

Wzniesiony przez Johanna-Moritza zamek przetrwał II wojnę światową. Jego degradacja zaczęła się już za polskich czasów. Cenna kolekcja joannickich tablic herbowych w dziwnych okolicznościach trafiła do Warszawy, a w jeszcze dziwniejszych w 1988 r. została sprzedana za psie pieniądze za granicę. - Zaledwie dziewięć z nich znajduje się w muzeum w Międzyrzeczu - mówi B. Skaziński.

Kilka lat temu okazało się, że dwie tablice herbowe ze Słońska są w posiadaniu znakomitego polskiego reżysera Janusza Majewskiego i jego żony, znanej fotografki Zofii Nasierowskiej. Para tłumaczyła, że kupiła je legalnie w Desie.

Podobnie zły los rozproszył inne zabytkowe przedmioty. Zachowały się dwie tablice żeliwne ufundowane przez baliwa. Losy zamku dokonały się ostatecznie 4 października 1975 r. Nieznana ręka zaprószyła ogień. Z budynku nadającego się jeszcze do odratowania została tylko niszczejąca z każdym rokiem skorupa. - To było celowe podpalenie. W ten sposób chciano zatuszować polskie zaniedbania - mówi P. Kisielewicz.
Zły los oszczędził natomiast kościół. Wracamy tą samą drogą, bo to zaledwie kilkadziesiąt metrów. Gdyby iść prosto, to w końcu doszlibyśmy do ścieżki edukacyjnej Parku Narodowego Ujście Warty.

My jednak kierujemy się w stronę kościoła. Prowadzą do niego wysokie, zwykle uchylone drzwi. Mijamy sień i po chwili jesteśmy we wnętrzu przepięknej budowli o krzyżowym sklepieniu z prześlicznymi polichromiami. Zachwyca przepiękny ołtarz z białego alabastru z XVI wieku, piękna ambona z czarnego alabastru z białym joannickim krzyżem na przedzie. Kościół jest otwarty niemal zawsze, można w spokoju zachwycać się zabytkami. - Kościół jest zawsze otwarty, ponieważ mieszkam na wprost wejścia i widzę, co tu się dzieje - mówi ksiądz proboszcz Józef Drozd.

Na wprost głównego wejścia rzeczywiście stoi ryglowa proboszczówka. My skręcamy w prawo i kierujemy się do lokalnego muzeum. Też mieści się w parterowym ryglowym budynku. Wewnątrz kryje się cała masa pamiątkowych przedmiotów, na których widać podobiznę wielkiego baliwa. Jej zwiedzenie zajmuje kwadrans. A na pamiątkę za 2 zł można kupić kartkę pocztową z podobizną Johanna Moritza von Nassau-Siegen.

KRZYSZTOF ARCISZEWSKI (1592 - 1656)

Polski kondotier, jedyny człowiek, z jakim Johann Moritz von Nassau-Siegen wszedł w otwarty konflikt. Obaj spotkali się w Brazylii, gdzie Arciszewski przybył wcześniej i już zdążył zdobyć sławę i popularność jako bardzo dobry strateg. A tego obawiał się książę. Spowodował więc, że Arciszewskiego odwołano do Holandii. Ale przyszły baliw nie radził sobie z wojskiem, więc Kompania Zachodnioindyjska ponownie wysłała Polaka do Brazylii. Tu dochodzi do otwartego konfliktu między obydwoma. Książę doprowadza do zwolnienia Arciszewskiego z wojska i odesłania go do Holandii. Dopiero w Hadze Polak odzyskuje należne mu honory. Konflikt był na tyle głośny, że po dziś dzień znani szantymeni śpiewają o tym szanty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska