Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma ważniejszej sprawy od posiadania potomka

Redakcja
Jerzy Wierchowicz, 60 lat, żonaty. Ma dwójkę dorosłych dzieci i wnuka. Gorzowski radny prezydenckiego ugrupowania "Nadzieja dla Gorzowa”. Znany prawnik, współwłaściciel "Złotej kancelarii”. Występował w charakterze obrońcy w licznych procesach politycznych. Poseł na Sejm II i III kadencji. Był przewodniczącym parlamentarnego klubu Unii Wolności. W wolnych chwilach lubi czytać książki i uprawiać sport. Świetnie gra w tenisa.
Jerzy Wierchowicz, 60 lat, żonaty. Ma dwójkę dorosłych dzieci i wnuka. Gorzowski radny prezydenckiego ugrupowania "Nadzieja dla Gorzowa”. Znany prawnik, współwłaściciel "Złotej kancelarii”. Występował w charakterze obrońcy w licznych procesach politycznych. Poseł na Sejm II i III kadencji. Był przewodniczącym parlamentarnego klubu Unii Wolności. W wolnych chwilach lubi czytać książki i uprawiać sport. Świetnie gra w tenisa. Kazimierz Ligocki
- Refundowanie zabiegów in vitro to szczytniejszy cel niż finansowanie izby wytrzeźwień - mówi radny Jerzy Wierchowicz. Chce, by radni w projekcie budżetu zapisali 200 tys. zł na pomoc parom borykającym się z problemem bezdzietności.

- Skąd pomysł, by miasto dopłacało do zabiegów in vitro?
- Z dwóch przyczyn. Jako radny uważam, że powinienem zajmować się wszystkimi sprawami mieszkańców, w tym polityką prorodzinną. Ustawa o samorządzie gminnym nakłada na miasto obowiązek prowadzenia takiej polityki. Zabiegi in vitro mieszczą się w tym zadaniu. Po drugie, impulsem bezpośrednim była wiadomość z Częstochowy. Tamtejszy prezydent wystąpił z inicjatywą. Pomyślałem sobie, dlaczego nie w Gorzowie. To bardzo ważna sprawa, choć na szczęście mały procent ludzi ma ten problem. Ale ma i jest on najważniejszy w życiu każdego człowieka. Razem z radnym Synowcem złożyłem interpelację. I zobaczymy, co z tego wyniknie.

- Dlaczego nie w Gorzowie? Może dlatego, że mamy kryzys, miasto ma inne palące potrzeby, na które brakuje pieniędzy.
- A zna pani ważniejszą sprawę dla każdego z nas, jak posiadanie potomka? Według mnie nie ma takiej. Kryzys niczego nie usprawiedliwia. W zapisach budżetu są różne pozycje, z których można uszczknąć. Finansujemy izbę wytrzeźwień, na którą idzie ok. miliona złotych. Półtora miliona zapisanych jest w ogóle na walkę z alkoholizmem. Z tego można wydzielić pieniądze na in vitro. To cel szczytniejszy niż finansowanie tzw. żłobka, gdzie trafiają ludzie nieodpowiedzialni. Na koszt miasta mają wikt i opierunek, bo nie płacą za pobyt w tym "hotelu". In vitro można finansować także z puli na sport wyczynowy, na który przeznaczono 6 mln 300 tys. zł. My w interpelacji proponujemy 100, 200 tys. zł. To nie jest wygórowana kwota.

- Miasto swego czasu nie chciało się zgodzić na finansowanie szczepionek przeciwko wirusowi HPV, który wywołuje raka szyjki macicy. Dlaczego miałoby się zgodzić na zabiegi in vitro?
- Nie byłem wtedy w radzie, a poparłbym ten pomysł całym sercem. A dlaczego rada miałaby się teraz zgodzić na in vitro? Miasto finansuje badania mammograficzne. Słusznie? Oczywiście, że tak. A czym się różni in vitro od mammografii? Niczym. Jedno i drugie to ochrona zdrowia. Nie znajduję żadnych przeciwwskazań, by nie głosować za takim postanowieniem budżetowym. Przed złożeniem interpelacji rozmawiałem o tym z prezydentem. Pomysł mu się spodobał. Obiecał, że złoży stosowną autopoprawkę do projektu budżetu. Mam nadzieję, że to zrobi. Jeśli nie, to spróbujemy przekonać innych radnych, sami złożymy taką autopoprawkę i będziemy ją głosować. Będzie można wtedy zobaczyć, kto w naszej radzie prowadzi autentyczną politykę prorodzinną, a kto jest tylko dobrym wujkiem, który duży mówi, a niewiele robi. A być może jest przeciw tej szczytnej i pięknej idei.

- A czy taki ruch nie powinien być poprzedzony debatą publiczną? In vitro to temat kontrowersyjny, wokół którego narosło wiele mitów.
- Nie ma mitów. Są tylko ci, którzy są przeciwni i ci, którzy są za. Debata publiczna toczy się od 14 lat. Już dosyć. Do dziś nie ma ustawy. W poprzedniej kadencji Sejmu partia rządząca złożyła dwa przeciwstawne projekty. Boję się, że nadal tak będzie, bo parlament dziwnie unika kategorycznych rozstrzygnięć w tej sprawie. Na szczęście nie musimy czekać na ustawę. Są podstawy prawne, by zrobić to na poziomie samorządów. Oczywiście, chciałbym, żeby in vitro było finansowane z budżetu państwa. To się nie dzieje, więc wychodzę na przeciw oczekiwaniom mieszkańców tylko mojego miasta.

- Wie pan, ilu gorzowian boryka się z problemem bezdzietności?
- Nie wiem. Być może należałoby zrobić konsultacje lokalne. Nie poszedłem w tym kierunku, bo mimo wszystko obawiam się, że ta inicjatywa nie przejdzie. Nie chcę rozbudzać nadziei kilku, kilkudziesięciu czy kilkuset osób. Nie chcę, by miały pretensje do mnie jako radnego. Że coś obiecałem, a nie dotrzymałem słowa. Chcę zrobić pierwszy krok, żeby ta inicjatywa miała szansę urzeczywistnienia. Jeśli rada ją przegłosuje, będę mógł powiedzieć - są pieniądze, zgłaszajcie się państwo.

- Komu przyznać pieniądze, komu nie? Refundować całą kwotę, czy część?
- Nie wszyscy, którzy się zgłoszą, będą mogli liczyć na dofinansowanie. Pewnie będziemy to uzależniać od statusu finansowego rodziny. Trzeba będzie zdecydować, czy finansujemy jeden zabieg, czy kilka. Pewnie będzie potrzebna konsultacja lekarza, który wypowie się, czy danej parze uda się pomóc. Musimy też zobaczyć, jaka jest skala potrzeb. Zakładając, że uda nam się zapisać pieniądze na in vitro, pierwszym krokiem będzie rozmowa z lekarzami, kontakt z odpowiednią kliniką, bo przecież w Gorzowie tych zabiegów się nie wykonuje.

- Częstochowa chce przeznaczyć na ten cel 110 tys. zł. Zdaniem specjalistów za taką kwotę uda się pomóc trzem parom. Dużo to czy mało?
- Bardzo dużo. Nie wiemy, ilu gorzowian uda się uszczęśliwić, ale jeśli jedno małżeństwo dzięki pomocy samorządu będzie mogło mieć dziecko, to jest wielka sprawa.

- Zielona Góra przeznaczyła 200 tys. zł na badania diagnostyczne w poradni leczenia niepłodności, których nie refunduje NFZ. Szacują, że w ten sposób pomogą ok. 100 parom. Może to jest lepsze wyjście?
- Być może. Chcę uzyskać tytuł prawny w budżecie, by pomóc ludziom, którzy chcą mieć dzieci. To jest mój cel. A w podtekście mojego działania jest nadzieja, że inicjatywy oddolne przymuszą parlamentarzystów do poważnego potraktowania tego problemu. I leczenie in vitro będzie finansowane z budżetu państwa. Wtedy lokalne działania nie będą potrzebne.

- Dziękuję.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska