Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie szukają winnych na siłę

ALICJA BOGIEL
Szpital podejrzewa błąd dostawcy ciepła, firma ciepłownicza zaprzecza. Nadal nie wiadomo, co spowodowało ruinę sal operacyjnych i sprzętu w zielonogórskim szpitalu. Za naprawy zapłacimy my wszyscy.

W szpitalu wojewódzkim sale operacyjne się suszą. Sprzęt podobnie. Jak się wszystko wysuszy, wiadomo będzie, jaki sprzęt lecznica straciła w poniedziałkowej awarii centralnego ogrzewania. Przypomnijmy, że zniszczeń dokonała gorąca para, która nagle zaczęła wydobywać się z klimatyzacji budynku. Na szczęście nikogo nie poparzyła, ale zrujnowała pięć nowoczesnych sal operacyjnych i sprzęt. "Pracują" pozostałe dwie.

Nie szukają winnych na siłę

Za największego winowajcę uważany jest mróz. - Niech oni nie zwalają na Dziadka Mroza, bo tam doszło do zagrożenia życia ludzi, a straty to 2 mln zł - denerwuje się jeden z pacjentów szpitala. - Dziwne, że prokurator się tym nie zajął.
Dyrektor szpitala Waldemar Taborski sugerował na początku, że powodem awarii mogło być zwiększenie przez dostawcę ciepła ciśnienia w sieci. Firma Dalkia jednak zaprzecza. - Parametry wody sieciowej są stale mierzone, kontrolowane i archiwizowane. W każdej chwili są do sprawdzenia - zapewnia prokurent Dalkii Maciej Damczyk. Nie chce mówić, co w innego mogło spowodować awarię.

Do nas dotarło kilka hipotez.

- Były kłopoty z odbiorem technicznym bloku operacyjnego - twierdzi jeden z naszych rozmówców. Nadzór techniczny jednak tego nie potwierdził. A dyrektor szpitala zapewnia, że na bieżąco wykonywane są wszystkie przeglądy.
Może więc zimne powietrze z wentylacji zamroziło jedną z rur, która pękła, gdy popłynęło nią ciepło? - To niemożliwe, bo blok operacyjny pracuje całą dobę, a zmrożenie przewodu mogłoby nastąpić tylko w czasie przerwy w pracy - tłumaczy W. Taborski.
Zapewnia jednak, że ustali przyczyny awarii, chociażby na przyszłość. Czy przy okazji dowiemy się, kto był za problem odpowiedzialny? - Nie szukamy winnych na siłę - mówi dyrektor.

Ubezpieczenie za drogie

Sprawę zbadają biegli. Od tego, co ustalą, może zależeć, kto za straty zapłaci. Na razie na ratunek szpitalowi ruszyły samorządy. Zielona Góra oferuje 500 tys. zł, marszałek swoją pomoc. - Poprosiliśmy też o pieniądze z funduszu rezerwowego rządu - mówi W. Taborski. Dlaczego strat nie pokryje po prostu firma ubezpieczeniowa? - Szpital jest ubezpieczony od odpowiedzialności cywilnej, jest polisa na bardzo drogi sprzęt. Wszystkiego jednak nie ubezpieczamy, bo składka wyniosłaby kilka milionów złotych rocznie, nie opłaca się - odpowiada dyrektor lecznicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska