MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nowe-stare porządki

Tadeusz Krawiec
Gdy w lutym tego roku w PGK wybuchł strajk, bo załoga nie chciała zmian w zarządzie firmy. Teraz ludzie boją się, czy znajdą pracę w przekształconym zakładzie.
Gdy w lutym tego roku w PGK wybuchł strajk, bo załoga nie chciała zmian w zarządzie firmy. Teraz ludzie boją się, czy znajdą pracę w przekształconym zakładzie. fot. Tadeusz Krawiec
Wczoraj niedawno odwołany prezes firmy komunalnej wrócił na stanowisko. Jednak ma on pokierować zakładem, który będzie całkowicie podlegał miastu. Tego chce burmistrz Robert Adamczyk, a radni się z nim zgadzają.

O kłopotach Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej pisaliśmy wiele razy (ostatnio 31 października w artykule ,,Nagrody aż strach''). W spółce, która odpowiada m.in. za porządek w gminie, 49 proc. udziałów ma Urząd Miejski, a 51 proc. pracownicy. Teraz to ma się zmienić.

Wrócił prezes

Na wczorajszej sesji Rady Miejskiej burmistrz odwołał prezesa PGK Ireneusza Gasiorka, a na jego miejsce powołał Kondara B., który już rządził firmą (podajemy inicjał nazwiska, bo nowy-stary prezes ma na koncie jazdę pod wpływem alkoholu, spowodowanie kolizji i próbę ucieczki z miejsca zdarzenia).

Burmistrz zmienił również skład rady nadzorczej PGK i zaproponował, by spółkę zamienić w Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej, w której 100 proc. udziałów będzie miała gmina. - Ta firma nigdy nie miała gospodarza i nikt nad nią nie panował. To była przechowalnia tych, którzy chcieli sięgać po jej pieniądze - mówił R. Adamczyk.

Według niego w PGK magistrackie samochody tankowały paliwo na potrzeby urzędu, a rozliczano je na... komunalne śmieciarki. Pracownik firmy podpisał trzy faktury na ponad 600 tys. zł i do dziś nie wiadomo, na co te pieniądze przeznaczono.

Według burmistrza od maja do listopada tego roku zatrudniono w firmie dodatkowo 32 osoby, w tym aż 15 na stanowiskach pracowników umysłowych.

Udostępniano telefony komórkowe osobom nie związanym z zakładem. Adamczyk wytknął również, że podczas majowych protestów załogi (nie zgadzała się ona na odejście prezesa Kondara B.) wynajęto tajemniczych ochroniarzy, którym zapłacono ponad 8 tys. zł i dodatkowe 5 tys. za pobyt w hotelu.

Nawiązał również do ponad 2,3 mln zł nagród, które wzięli byli szefowie firmy. - Tego zakładu uratować się nie da - skwitował R. Adamczyk.

Szanse załogi

- Czy to jest zgodne z prawem? Przecież nie tak dawno rada sygnowała umowy dzierżawne, które PGK ma podpisane z magistratem nawet do 2013 r. Kto poniesie konsekwencje za niezapłacone faktury i związane z tym odszkodowania? - pytała radna Teresa Kasior.

Oprócz niej przeciwnikami utworzenia MPGK byli radni Henryk Bokun i Piotr Nahorski. Ich głosy jednak nie wystarczyły, żeby powstrzymać burmistrza. Za to Grzegorz Dudziak, nowy przewodniczący rady nadzorczej firmy, przekonywał do zmian. - Według mnie to jedyny sposób na to, by miasto było sprzątane. To także jedyny sposób, żeby uratować część firmy - stwierdził.

- Już dwa lata temu mówiłem, że PGK upadnie. Wygląda na to, że dzisiaj mam 50 proc. szans na to, że utrzymam się w pracy - skwitował jeden z pracowników firmy. Twierdzi, że gdyby wyraził taką opinię pod swoim nazwiskiem, jego szanse na pracę w nowej firmie zmalałyby do zera.

Z nowym-starym prezesem firmy nie udało się nam skontaktować (był poza Choszcznem). Niedługo PGK ogłosi upadłość, żeby móc się przekształcić w spółkę całkowicie podległą miastu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska