Proces dotyczący gwałtów na pracownicach ciągnie się kilka lat. Miało do nich dochodzić w okresie od 2005 r. do 2011 r. Ofiary Marka W. były odurzane środkami psychotropowymi, a następnie gwałcone. Kobiety były też bite i zastraszane.
Kobiety zgłosiły sprawę, a biznesmena oskarżyła nowosolska prokuratura. Co za tym idzie, w 2016 roku mężczyzna został skazany na 8 lat więzienia. Co więcej, sąd nałożył na Marka W. obowiązek wypłacenia jednej z poszkodowanych odszkodowania w wysokości 700 tys. zł. Dostał też zakaz zbliżania się do poszkodowanych kobiet przez najbliższe 10 lat.
Ale wyrok jest nieprawomocny, ponieważ do sądu już dawno temu trafiła apelacja obrońcy Marka W.
Zielonogórski sąd karny odwoławczy zajął się rozpatrzeniem apelacji Marka W. Biznesmen nie pojawiał się jednak w sądzie mimo tego, że był o rozprawach prawidłowo zawiadamiany. Za każdym razem do sądu trafiały zwolnienia lekarskie, które tłumaczyć miały nieobecność Marka W. na wokandzie. Ciągłe niestawianie się nieprawomocnie skazanego biznesmena w sądzie nie dawało możliwości zakończenia tej sprawy. Dlatego też zielonogórski sąd karny odwoławczy wydał decyzję o aresztowaniu biznesmena.
Po Marku W. nie ma jednak śladu. Biznesmen nadal nie został zatrzymany i zamiast za kratami, cały czas przebywa na wolności.
Marek W. miał bić i poniżać pracowników. Miał też rzucać w nich telefonami i wbijać długopis w dłoń
Wszystko zaczęło się 24 sierpnia 2011 r. Marek W. został wówczas widowiskowo zatrzymany na ulicy w Nowej Soli przez CBŚP. Biznesmen usłyszał wtedy zarzuty znęcania się nad pracownikami. Z ich zeznań jasno wynikało, że stworzył im obóz pracy...
Jak wynika z zeznań pracowników, biznesmen rzucał w nich telefonami komórkowymi lub spuszczał je w toaletach, a za telefony kazał płacić pracownikom. Ludzie byli bici i poniżani przy innych pracownikach. A "nieposłusznym" pracownikom, Marek W. "za karę" potrafił wbijać długopis w dłoń...
Co więcej, Marek W. wprowadził w pracy zakaz spoufalania się pracowników. Ludzie w jego firmie byli na skraju wyczerpania nerwowego. Jedna osoba zaczęła nadużywać alkoholu. Bezwzględny szef groził pobiciem i zgwałceniem najbliższych swoich pracowników.
To nie wszystko. Pracownicy byli zmuszani do podpisywania weksli, jako zabezpieczenie ewentualnych kar. Niektórzy nie wytrzymywali presji i decydowali się na ucieczki z firmy. Wtedy w ślad za nimi ruszali ludzie Marka W. Doprowadzali uciekinierów do firmy i zamykali w komórce. Pracownicy musieli być dostępni dla szefa przez całą dobę.
Marek W. nie komunikował się z nikim w firmie osobiście. Komunikacja odbywała się za pomocą karteczek lub informacji wrzucanych do jego skrzynki. On sam, też odpisywał na karteczkach, na których wyznaczał swoim pracownikom zadania.
Przeczytaj też: **To cud, że nikt nie zginął! Na trasie S3 pod Gorzowem doszło do poważnego wypadku. Ciężarówka uderzyła w pługopiaskarkę [ZDJĘCIA]**
WIDEO: "Ta ustawy nie mają nic wspólnego z przyspieszeniem postępowań". Ekspert krytycznie o reformie sądownictwa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?