Przebywający na Wyspach Robert Kotowski poskarżył nam się na senatorów Henryka Macieja Woźniaka z PO i Władysława Dajczaka z PiS. 8 sierpnia napisał do nich z Manchesteru e-maile z prośbą o pomoc w zorganizowaniu imprezy, jaką chciał zrobić dla lokalnych społeczności w 165-lecie dawnej magistrali kolejowej Berlin-Wrocław. Niestety, ani jeden z senatorów nie odpowiedział.
- Jako wyborca i obywatel Rzeczpospolitej jestem oburzony postawą wybrańców narodu. Nie dość, że otrzymują niemałe pieniądze od podatników na biura senatorskie i pracowników, to nie odpowiadają na listy - oburza się nasz Czytelnik. Przekonuje, że w Wielkiej Brytanii byłoby to nie do przyjęcia. - Tu człowiek ma dostęp do parlamentarzysty telefoniczny, osobisty czy e-mailowy i na każde pismo dostaje konkretną odpowiedz. Dotarcie do polskiego parlamentarzysty jest drogą przez mękę. Traci z oczu elektorat po wyborach... - podsumowuje Kotowski.
Senator Dajczak w rozmowie z ,,GL'' mówi, że list po prostu przeoczył. - To moja wina. Przeproszę tego pana. Jednak na co dzień kontakt ze mną jest bardzo łatwy. Jako jeden z nielicznych parlamentarzystów nie ukrywam swojego numeru komórki, można go znaleźć na Facebooku - mówi.
Senator Woźniak nie chce rozmawiać o sprawie. Odsyła nas do asystenta Michała Wasilewskiego, który winę bierze na siebie. - Już przeprosiłem tego pana. Zaoferowaliśmy także wszelką pomoc senatora. Sprawy kolei nie są mu obce, podobną imprezę zorganizował przed dwoma laty - mówi Wasilewski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?