Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odchodząca dyrektor: Filharmonia to miejsce, gdzie fałsz słychać najlepiej [OŚWIADCZENIE]

Tomasz Rusek
Tomasz Rusek
Małgorzata Pera nie jest już dyr. filharmonii
Małgorzata Pera nie jest już dyr. filharmonii Tomasz Rusek
Małgorzata Pera nie jest już dyrektorką Filharmonii Gorzowskiej. Odeszła na własną prośbę. Dziś przysłała do nas swoje oświadczenie.

Dziś otrzymaliśmy od M. Pery takiego maila:

Szanowni Państwo, uprzejmie informuję, że z dniem 17 października br. przestałam pełnić funkcję dyrektora CEA-Filharmonii Gorzowskiej. Jednocześnie dziękuję Państwu za dotychczasową współpracę, znakomite relacje, a przede wszystkim za okazaną życzliwość i przyjazną atmosferę naszych kontaktów zawodowych. Mam też nadzieję na jej kontynuowanie w nowych realiach, o których z pewnością osobiście Państwa poinformuję (...).Pozdrawiam serdecznie

Oto treść pisma:
"Filharmonia to miejsce, gdzie fałsz słychać najlepiej. To tutaj – niczym w orkiestrze – wszystko musi współgrać. Każdy dysonans brzmi tutaj z podwójną siłą, a odstępstwo od przyjętej tonacji rani uszy i serce.

Współgranie administracji z orkiestrą, a przede wszystkim z dyrygentem, prof. Moniką Wolińską zaowocowało choćby tym, że filharmonia kolejny rok z rzędu jest w stanie we wrześniu przekazać szczegółowy repertuar na cały sezon z góry. A przecież jeszcze trzy lata temu, trudno uwierzyć, nie było to standardem! Udało nam się jednak i nadgonić zaległości, i wprowadzić abonamenty, a melomanom dać możliwość planowania piątkowych wieczorów w całym sezonie.

Okazało się, że możliwe jest współgranie dyrygenta z dyrektorem. Dzięki nadawaniu na tych samych falach z prof. Moniką Wolińską udało nam się sprowadzić nad Wartę wiele znakomitości ze świata muzyki, że wymienię tu choćby: Thomasa Hampsona, Maestro Jerzego Maksymiuka, Maestro Kazimierza Korda, Maestro Tadeusza Strugałę.

Muzycy naszej filharmonii – dzięki kontaktom prof. Moniki Wolińskiej – mogli zagrać w Filharmonii Narodowej w Warszawie, na festiwalu Transatlantyk czy zaprezentować się przed setkami tysięcy uczestników Przystanku Woodstock. Warto też wspomnieć o znakomicie przyjętej w świecie płycie z muzyką dwóch polskich zdobywców Oskarów – Bronisława Kapera i Jana A.P. Kaczmarka.

To w końcu dzięki staraniom Moniki Wolińskiej Maestro Wojciech Kilar objął gorzowski Festiwal Muzyki Współczesnej swoim imieniem.

Z podniesionym czołem mogę dziś powiedzieć, że nie były to lata zmarnowane – ani dla mnie, ani dla instytucji. Nawet ten ostatni rok, gdy przebywałam na urlopie rodzicielskim, należy uznać za udany. I to nie tylko dlatego, że brałam udział w przygotowywaniu repertuaru, ale dlatego, że administracja wiedziała, że musi grać na sukces muzyki. I dlatego, że zdecydowana większość muzyków podzielała zaangażowanie swego dyrygenta i korzystała z tej samej partytury.

W życiu jak i w pracy kieruję się jasno określonymi zasadami i nie chodzi tutaj jedynie o działanie zgodne z literą prawa, bo to przecież oczywiste, że dyrektor działa w jego granicach. Miałam szczęście i zaszczyt kierować różnymi osobami w różnych miejscach. Zawsze najwyższym celem było dla mnie powodzenie realizowanego projektu, a osiągaliśmy go wspólnie, rozumiejąc doskonale, że nie może być przyzwolenia na bylejakość, załatwianie partykularnych interesów czy wręcz lenistwo. Taką linię melodyczną podziela większość pracowników administracji i muzyków, za co jestem im wdzięczna. Oni zrozumieli, że tylko wspólnym wysiłkiem i jakością naszej pracy przekonamy niechętne nam osoby. A takich nigdy nie brakowało. One słyszą jedynie dźwięk monet wrzucanych do studni bez dna, jak czasami określają naszą, gorzowską filharmonię. Owszem, ta instytucja potrzebuje sporo pieniędzy, bo i tworzy dobro, które nie zarobi na siebie w galerii handlowej. Tym bardziej powinna przekonywać do siebie profesjonalizmem i czystym graniem, a przede wszystkim zgraniem.

Amerykański pisarz H. Jackson Brown powiedział kiedyś: „Sięgajcie po gwiazdy. Może ich nie zdobędziecie, ale nie będziecie też mieli rąk ubabranych błotem”. Wierzę, że z moimi pracownikami mieliśmy właśnie taki cel. Ze zdecydowaną większością.

Nigdy nie było i nie będzie mojej zgody na łamanie prawa, psucie atmosfery pracy, a przede wszystkim obniżanie jakości gry. Jako dyrektor instytucji wsłuchiwałam się w zdanie dyrygenta, który najlepiej wie, kto powinien nadal tworzyć z nami muzykę, a czyje umiejętności artystyczne czy też społeczne przestały współgrać z oczekiwanym poziomem. Nie wycofuję się z żadnej podjętej decyzji. W kwestiach muzycznych ufam prof. Monice Wolińskiej, wybitnej artystce i wspaniałemu człowiekowi. I dziękuję, że miałam szczęście spotkać ją na swojej zawodowej drodze. To skarb, jaki zdarzył się naszemu miastu i z którego chyba nie do końca potrafimy skorzystać. I uszanować.

Dziękuję Melomanom, że zawsze z nami byli, że wspierali nie tylko dobrym słowem, ale i wskazówkami czy tak liczną obecnością na koncertach. Wierzę, że nadal będą kochać muzykę, która od pięciu lat wybrzmiewa z naszej filharmonii. I że nadal czujnie będą wyłapywać fałszywe dźwięki".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska