Rankiem 20 września 2000 r. Magda spieszyła się do pracy. Napastnicy dopadli ją na skarpie w okolicy ul. Chopina. Próbowali dusić paskiem od torebki. Krzyczała. Zginęła od ciosu kamieniem w skroń. Zwłoki znaleziono kilka godzin później.
Odwołał
Przed sądem stanęli dwaj młodzi mężczyźni: Marcin D., który należał do kręgu znajomych dziewczyny oraz Arkadiusz W. Prokuratura dowodziła, że Marcin miał motyw na tle nieporozumień finansowych. Chciał dziewczynę nastraszyć. Dlatego miał wynająć dwóch rzezimieszków, w tym 18-letniego Arkadiusza. Ale trzeciego podejrzanego nigdy nie ustalono. Akt oskarżenia opierał się na pierwszych wyjaśnieniach Arkadiusza W., kiedy to opisał zajście i powiedział, że był z nim Marcin, a śmiertelny cios zadał ten trzeci, którego nie znał.
Problem w tym, że wkrótce potem chłopak wszystko odwołał, wszystkiemu zaprzeczał. Także w sądzie. Twierdził, że do obciążających zeznań zmusili go policjanci.
Niejasności
Innych dowodów było jak na lekarstwo, a wiele wątpliwości nie udało się rozwiać podczas procesu. Marcin miał rzekomo dzwonić do swojej byłej dziewczyny tuż po zabójstwie i powiedzieć jej, że Magda nie żyje. Gdyby dzwonił przed porannymi serwisami radiowymi, które informowały o znalezieniu zmasakrowanych zwłok, byłby to dowód przeciwko niemu. Ale nie udało się ustalić, o której godzinie dzwonił.
Krzyki Magdy tuż przed śmiercią obudziły kobietę mieszkającą przy ul. Lipowej. Kiedy podeszła do okna, zobaczyła sylwetki trzech uciekających mężczyzn. Ale niewyraźnie. Był półmrok. Nikogo nie rozpoznała.
W kwietniu ub.r. zapadł wyrok: 25 lat więzienia dla Marcina i 15 lat dla Arkadiusza. W apelację zaangażowała się Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Uchylili
Adwokat Marcina Tadeusz Smykowski utrzymuje, że wszystkie wątpliwości zielonogórski sąd, wbrew zasadom procesowym, zinterpretował na niekorzyść oskarżonych. - To był sąd kapturowy - dodaje mecenas. - Uchyliliśmy wyrok, aby sąd odniósł się do alibi oskarżonego Marcina D. - informuje rzeczniczka poznańskiego sądu apelacyjnego Katarzyna Tyczka-Rote. Chodzi o to, że w momencie kiedy - jak twierdził prokurator - Marcin namawiał Arkadiusza do współpracy, przebywał on w szpitalu na obdukcji lekarskiej.
Uchylony wyrok wydał sędzia Roman Majer, który podkreśla, że to nie pierwszy raz, kiedy sąd apelacyjny przy najdrobniejszych wątpliwościach kieruje sprawę do ponownego rozpatrzenia. - Oceniłem dowody, tak jak oceniłem, a gdyby sąd apelacyjny zajął konkretne stanowisko, to by uniewinnił - odpowiada. - Nakazanie powtórzenia procesu to pójście po najmniejszej linii oporu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?