Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pani Ola poza ubraniami dla dzieci i dla siebie nie ma dosłownie nic

Jarosław Miłkowski
Aleksandra Wojewódka z Kamilem i Józkiem mieszka w Ośrodku Interwencji Kryzysowej. Muszą zacząć żyć od nowa.
Aleksandra Wojewódka z Kamilem i Józkiem mieszka w Ośrodku Interwencji Kryzysowej. Muszą zacząć żyć od nowa. Jarosław Miłkowski
Pół roku temu pani Aleksandra musiała opuścić rodzinny dom. Ona i dzieci zostali z niczym. Mieszkają w Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Sulęcinie. Liczą na pomoc Czytelników.

- Mikołaj znajdzie nas, obojętnie gdzie będziemy - mówi niespełna pięcioletni Kamil, syn Aleksandry Wojewódki. Wraz z mamą i prawie dwuletnim braciszkiem Józkiem mieszka w sulęcińskim Ośrodku Interwencji Kryzysowej.

Cała trójka znalazła się tu prawie pół roku temu. W domu we wsi Ostrów żyć już się nie dało. Powrót też jest niemożliwy. Rodzina musi zacząć od nowa. Na razie pani Ola martwi się, że gdy gmina pomoże jej znaleźć mieszkanie, nie będzie miała z czym się do niego wprowadzić. - Łóżko należy do ośrodka, szafa też, nawet telewizor - mówi kobieta. Ale poza ubraniami dla dzieci i dla siebie Wojewódka nie ma dosłownie nic. No, może jeszcze kilka zabawek dla chłopców.

- Samochodów mamy mało i są już popsute - mówi Kamil, który lubi bawić się także samolotami. Ucieszyłby się, gdyby Święty Mikołaj przyniósł mu jeszcze klocki. - Wybudowałbym wieżę. Wyższą ode mnie - mówi mierzący 116 cm chłopak. Dodaje, że młodszy brat, który jeszcze nie mówi, też lubi klocki. Do tego bawi się pluszakami. A z czego ucieszy się mama urwisów? - Ze wszystkiego - mówi wprost.
To będą pierwsze samotne święta całej trójki. Przydadzą się im podstawowe produkty na potrawy wigilijne: mąka, cukier i inne. Poza tym - jakieś słodycze i owoce dla maluchów. - Wigilię będziemy urządzać razem z innymi mieszkańcami ośrodka, ale każdy ma zrobić potrawy za swoje - mówi 29-letnia Aleksandra Wojewódka. Na siebie i dwójkę dzieci ma 1,1 tys. zł na miesiąc. Inni tyle wydają na same święta…

Jednak jedzenie, ubrania i zabawki dla chłopców to niejedyne potrzeby pani Aleksandry. - Gdy już dostaniemy mieszkanie, będę potrzebowała nie tylko lodówki, pralki czy kuchenki. Trzeba też będzie postarać się o garnki, talerze, sztućce, firanki - martwi się matka chłopców. O sobie nie mówi, ale wiadomo, jakieś używane sukienki, spódnice czy bluzki, trochę kosmetyków bardzo by się kobiecie przydały. Jakoś musi się przecież pozbierać.

Jeśli chcecie pomóc rodzinie z Sulęcina i innym, tutaj na Was czekamy:
* Gorzów: Aleksandra Szymańska, tel. 95 722 57 72, [email protected]
* Zielona Góra: Ilona Burkowska, tel. 68 324 88 18, [email protected]
* Żary: Lucyna Makowska, tel. 68 363 44 60, [email protected]
* Żagań: Małgorzata Trzcionkowska, tel. 68 377 02 02, 607 804 239, [email protected]
* Nowa Sól: Olga Klamecka, tel. 68 387 52 87, [email protected]
* Słubice: Beata Bielecka, tel. 95 758 07 61, [email protected]

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska