BUDNEX STAL GORZÓW WLKP. – MKS GRUDZIĄDZ 30:27 (16:17)
- Budnex Stal: Nowicki, Marciniak – Stupiński 10, Lemaniak 8, Renicki 5, Gintowt 3, Kłak 2, Pietrzkiewicz i Sulmiński po 1, Bronowicki, Droździk, Starzyński.
- MKS: Wodziński, Prietz – Kruszewski 8, Mokrzki 7, Sadowski 6, Rumniak 4, Skóra 2, Bednarek, Maliński, Lemanowicz, Miedziński, Knopik.
- Sędziowały: Weronika Bijak i Paulina Jarlecka – obydwie z Bydgoszczy.
- Kary: 6 min. – 14 min.
- Widzów: 300.
Na początku było niebiesko-żółto. Zawodnicy obydwu drużyn ustawili się na środku boiska z ogromną flagą Ukrainy i napisem: „WOJNIE STOP”. Zaproszeni na ten mecz goście z Ukrainy bili brawo sportowcom. Trudno o wymowniejszy przekaz…
Potem był już czas na czysto sportowe emocje. Ku zaskoczeniu ponad 300 widzów, prawie przez całą pierwszą połowę inicjatywa należała do gości. Grudziądzanie, napędzani przez doświadczony tercet: Kamila Mokrzkiego, Sebastiana Rumniaka i Artura Sadowskiego, a także mający na prawym skrzydle niezwykle skutecznego rzutowo Pawła Kruszewskiego już w 11 min osiągnęli cztery bramki przewagi (5:9). Gorzowianom nie umieli pomóc ani rekonwalescenci Wiktor Bronowski i Bartosz Starzyński, ani dosłownie i w przenośni stający na głowie bramkarz Krzysztof Nowicki. Miejscowi często gubili piłkę w ataku, popełniali ofensywne faule lub po prostu pudłowali w czystych sytuacjach.
W sukurs zagubionym gospodarzom niespodziewanie przyszli… ich rywale. Zaczęli grać stanowczo za ostro w obronie, złapali kilka wykluczeni i w 17 min pozwolili stalowcom poprawić wynik na 9:10. Dwie minut później w bramce gorzowian pojawił się Cezary Marciniak. Jak się miało niebawem okazać, w kilku krytycznych momentach pojedynku stał się dla grudziądzan zaporą nie do przebycia.
– Do skrzydeł, do skrzydeł! – krzyczał z ławki rezerwowych trener gorzowian Oskar Serpina. Miał rację, bo prawie każda akcja grających pod bocznymi liniami Mateusza Stupińskiego i Michała Lemianiaka kończyła się golem. W 24 min miejscowi objęli nawet prowadzenie 14:13, lecz na przerwę zeszli z jednobramkową stratą. Zadbał o to Mokrzki, mający co najmniej 15-kilogramową nadwagę, lecz wciąż imponujący wspaniałą techniką, nabytą przez lata gry w superligowej Wiśle Płock.
Po zmianie stron boiska obydwie drużyny i kibice przeżywali prawdziwy rollercoaster. Zespoły szły łeb w łeb, każdy gol otrzymywał prawie natychmiastową odpowiedź, a niektóre starcia na boisku przypominały… pojedynki zapaśników. Żadnej z ekip nie udało się uzyskać więcej niż dwie bramki przewagi. MKS prowadził 18:16 w 31, a Stal 21:19 w 39 i 23:21 w 43 min.
Od 53 min, gdy na świetlnej tablicy pojawił się remis 27:27, przez kolejnych sześć minut nie padł żaden gol. Marciniak dwa razy obronił w sytuacjach „sam na sam” z Sadowskim, a po drugiej stronie boiska Stupiński obijał piłką słupki i poprzeczkę. Przełamanie przyszło w 59 min. Najpierw trafił dynamicznie wchodzący ze środka w obronę rywali Rafał Renicki, zaś chwilę później jego wyczyn skopiował Tomasz Gintowt. Nikt nie chciał odpuścić, na boisku zrobiła się niemal bijatyka. Sędzie odesłały na ławkę po dwóch graczy z każdej drużyny, więc i Stal, i MKS kończyły spotkanie w pięcioosobowych składach.
W ostatniej akcji meczu gospodarze zarobili rzut karny, a do jego wykonania podszedł… wywodzący się z Kostrzyna nad Odrą, 18-letni debiutant Mateusz Sulmiński. Trafił, czym sprawił wielką radość i sobie, i ponad 40 młodszym kolegom z UKS Nukleon, którzy przyjechali do Gorzowa obejrzeć mecz swego partnerskiego od niedawna klubu.
Czytaj również:
Umowa Stali Gorzów z UKS Nukleon Kostrzyn. Gorzowianie będą pomagali kostrzynianom w szkoleniu adeptów szczypiorniakaPomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?