Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po debiucie czas na kolejną książkę

Alicja Kucharska
Łukasz Piotr Kotwicki
Łukasz Piotr Kotwicki Archiwum prywatne
Rozmowa o tym, że nigdy nie warto rezygnować z marzeń.

Skończył Pan świebodzińskie szkoły: nr 3 i I LO, jednak nie wybrał Pan studiów pokrewnych pasji, a kierunek mechaniczny. Jak jest więc z pasją do pisania?
Zawsze lubiłem czytać książki. Odkąd sięgam pamięcią pochłaniałem przeważnie dwa, trzy tytuły w miesiącu. Odkryłem w sobie pasję do pisania na drugim roku studiów, to właśnie wtedy postanowiłem napisać pierwsze opowiadanie - oczywiście z początku pisanie sprawiało mi pewne trudności, lecz z biegiem czasu czułem się coraz pewniej. Po przeczytaniu książki nieraz odczuwałem niedosyt oraz ochotę, aby coś w niej zmienić, inaczej pociągnąć akcję; sądzę, że to było zapalnikiem i powodem, dla którego tak naprawdę zacząłem pisać.

Jak z perspektywy czasu ocenia Pan swoje pierwsze literackie próbki?
Nie było łatwo. Pamiętam, że minęło sporo czasu zanim odważyłem się napisać pierwszą powieść. Spędzałem mnóstwo czasu przy komputerze. Później odkryłem, że krótkie formy nie są wystarczające, żeby wyrazić to, o czym chcę opowiedzieć. Poza tym pisząc zwykłe opowiadania tak naprawdę nie miałem szans rozwinąć skrzydeł. Dopiero później odkryłem, że wielowątkowe historie dają nieskończone możliwości, jedynie wyobraźnia oraz warsztat literacki stanowią jakąś barierę, aczkolwiek z nią również można sobie poradzić. Cieszę się niezmiernie, że mimo przeciwności nie poddałem się, choć przyznam szczerze, że miałem momenty zwątpienia. Teraz patrząc na to z perspektywy czasu wiem, że zrobiłbym największą głupotę, gdybym dał sobie spokój, gdybym odpuścił. Pisanie książek daje przede wszystkim sporo radości i frajdy. Sens tkwi w tym, by dzielić się tym z innymi…

Od opowiadań do powieści – skąd czerpie Pan inspiracje?

Powieść sensacyjno-przygodowa z wątkiem kryminalnym – tego typu książki podobają mi się najbardziej i takie staram się pisać. Dużo czytam i czerpię inspirację z różnych źródeł, w tym oczywiście również z innych książek. Uwielbiam prozę Stephena Kinga, choć jeszcze nie napisałem żadnego horroru. Staram się, żeby to, o czym piszę było pozytywne. Otaczający nas świat jest przecież piękny i zarazem bardzo ciekawy. Wystarczy uważnie się rozejrzeć; jest ogrom spraw, które tylko czekają aż się po nie sięgnie i utka z nich jakąś interesującą historię.

Jak wygląda droga od napisania do wydania książki? Z pewnością nie należy do najłatwiejszych…

Jest długa i wyboista, lecz nie można w żadnym wypadku dawać za wygraną. Zanim znalazłem wydawcę minął około rok. Oczywiście, rozsyłałem książki do wielu wydawnictw. Prawda jest taka, że w Polsce ciężko jest zadebiutować, lecz gdy to nastąpi jest już o wiele łatwiej. Oczywiście o ile nasza druga powieść jest równie ciekawa jak pierwsza. Na przykład „Pamiętnik” wydawnictwo wydało w czerwcu zeszłego roku, a już w grudniu na sklepowych półkach pojawiła się druga książka, zatytułowana „Po drugiej stronie”. W międzyczasie cały nakład „Pamiętnika” wyprzedano.

Zanim o drugiej powieści, kilka słów o Pana debiucie literackim. Zwykle po czasie przychodzi refleksja, że coś można było zrobić inaczej…

Z pewnością kilka rzeczy bym zmienił w „Pamiętniku”. Jest to książka przygodowa. Akcja rozgrywa się w słonecznej Chorwacji. Bohaterowie rozwiązując zagadkę podążają szlakiem wyjątkowych zabytków, których jest tam od zatrzęsienia.

Zainteresowani mogą już nabyć kolejną Pana książkę „Po drugiej stronie”. Proszę powiedzieć o niej kilka słów.
W drugiej książce poruszyłem temat przyjaźni. Bo czyż właśnie nie przyjaźń jest w życiu człowieka najważniejsza? Każdy z nas ma „najbliższego przyjaciela”, któremu może się zwierzyć. Zwierzyć jednocześnie wiedząc, że może na tą osobę liczyć. Liczyć na jej wsparcie.
W dzisiejszych czasach mamy dużo przyjaciół. Spójrzmy prawdzie w oczy, niektórzy „przyjaciele” są papierowi, sztuczni. Towarzyszą nam do pierwszego upadku. Wycofują się gdy mamy kłopoty. Są z nami jak nam się dobrze wiedzie, lecz gdy przychodzi co do czego opuszczają nas. „Po drugiej stronie” opowiada o prawdziwej przyjaźni. Nie tej udawanej, nie tej na pokaz. Prawdziwy przyjaciel jest w stanie oddać cząstkę siebie, a nawet więcej, żeby nam pomóc. Jako ciekawostkę dodam, że miłośnicy fantastyki, również znajdą w tej historii coś dla siebie. Główna bohaterka, żeby rozwiązać zagadkę, będzie zmuszona za pomocą magicznego obrazu przenieść się do równoległej rzeczywistości, trudniejszej niż tą którą znamy na co dzień.

I tym razem znajdziemy w niej lokalne odniesienia?
Uważny czytelnik z pewnością znajdzie ich mnóstwo. Chociażby akcja rozgrywa się w Świebodzinie i Zielonej Górze.

Przy debiutanckiej książce mówił Pan o tym, że nie może się nazwać pisarzem, bo na to miano składa się kilka wydanych książek. Zawodowe marzenia bez zmian?

Chciałbym przede wszystkim wciąż pisać i oczywiście mieć czytelników. Czytelnik jest najważniejszy, a że Polska jest długa i szeroka zapewne ich nie zabraknie. Już po wakacjach mam w planach wydać kolejną książkę. Mogę zdradzić, że bohaterowie na pewno zajrzą do Świebodzina. Nasze miasteczko jest szalenie interesującym miejscem. A póki co, przede mną bardzo pracowite tygodnie. Już teraz mogę zaprosić do Biblioteki Publicznej na spotkanie autorskie 8 lutego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska