Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podwodny koszmar. Ryby duszą się z braku tlenu

Dariusz Brożek 95 742 16 83 [email protected]
Po wykuciu przerębli na powierzchni natychmiast pojawia się ławica płoci
Po wykuciu przerębli na powierzchni natychmiast pojawia się ławica płoci fot. Dariusz Brożek
Nad jeziorami słychać warkot pił i stukot łomów. Wędkarze wykuwają przeręble. - Ryby duszą się pod lodem z powodu braku tlenu - alarmują.

Razem z wędkarzami z klubów Abramis i Karpiarz stoimy na środku Jeziora Zamkowego Średniego koło Gorzycy. Lód jest gruby na 20 centymetrów, w dodatku pokryty kilkunastocentymetrową warstwą zamarzniętego śniegu. Tadeusz Rodziewicz wycina przerębel. Używa piły spalinowej. Takiej samej jak do cięcia drewna. Spod łańcucha tryskają kawałki lodu i strumienie wody. Jerzy Salej i Bogusław Czuczko wsadzają w szparę specjalne łomy i podważają wyciętą bryłę zmarzliny. - To pierzchnie. Służą do wykuwania otworów w lodzie - tłumaczą.

Przerębel ma ponad metr średnicy. Po kilku sekundach pojawia się w niej ławica płoci. Woda aż gotuje się od uderzeń płetw. Ryby wystawiają głowy na powierzchnię, niektóre rzucają się na lód. - Łykają tlen, którego brakuje w zamarzniętym jeziorze - wyjaśniają wędkarze.
Rodziewicz, Salej, Czuczko i inni walczą z masowym śnięciem ryb. To tzw. przyducha. Najczęściej występuje latem, gdy w nagrzanych akwenach rozrastają się glony, które pochłaniają tlen. Zimą jej przyczyną jest lód. - Jeziora są zamarznięte, w dodatku lód pokrywa gruba warstwa śniegu. Słońce nie może przebić się przez zmarzlinę. Rośliny wodne gniją i absorbują tlen, zamiast go wytwarzać. Ryby zaczynają się dusić. Tak jak teraz - opowiada Mariusz Sroka, prezes Abramisa.

O śnięciu ryb pisaliśmy w środę, 10 bm. Zaalarmował nas Jan Całus z Bobowicka. Pokazał martwe węgorze, płocie i okonie w kanale, który odprowadza wodę z Jeziora Bobowickiego. Po artykule, w redakcji rozdzwoniły się telefony. Wędkarze z Abaramisa zaprosili nas na sobotnią akcję wykuwania lodu. - Robimy to od dwóch tygodni. Codziennie kilka osób jeździ z piłami i pierzchniami nad nasze jeziora i wycina przeręble - dodaje Sroka. Przeręble są oznaczone pękami trzciny, żeby nikt nie wpadł. Przyducha to czas kłusowników. Złaknione tlenu ryby można wyciągać gołymi rękami.

Po naszym artykule wędkarze z piłami i pierzchniami pojawili się też na jeziorze w Bobowicku. Mówią o katastrofie. Jej zwiastunem są martwe ryby w kanale, które kilka dni temu wypatrzył Całus. W sobotę śniętych okoni i węgorzy było znacznie więcej. Sroka wkłada rękę do wody i wyciąga trzy węgorze. Zaznacza, że takiej zimy nie było od blisko 30 lat. Lód skuł akweny na początku stycznia i może się utrzymać jeszcze przez kilka tygodni.

- W poprzednich latach jeziora były zamarznięte przez tydzień, góra dwa, dlatego nie mieliśmy takich problemów. Najgorzej jest na płytkich akwenach, bez odpływów i dopływów, które szybciej zamarzają - przyznaje Edward Kurzyński, zastępca komendanta straży rybackiej w powiecie międzyrzeckim.

Ofiarami przyduchy padają przede wszystkim węgorze, sumy, szczupaki i okonie. Dlaczego zdycha akurat wodna arystokracja, a nie płocie czy karpie? Wędkarze odpowiadają, że drapieżniki stoją na najwyższym szczeblu drabiny pokarmowej. Są aktywne także zimą i mają największe zapotrzebowanie na tlen, którego właśnie zaczyna brakować. Zdaniem naszych rozmówców, straty mogą wynosić nawet 80 proc. narybku. Poznamy je dopiero wiosną, gdy stopnieje lód. - Wtedy trzeba będzie oczyszczać brzegi z padliny, bo inaczej może dojść do epidemii - zaznaczają.

Zdaniem Jana Basińskiego, komendanta społecznej straży rybackiej, przyducha występuje na wszystkich jeziorach w powiecie, od Trzciela po Bledzew. Samorzutne akcje wędkarzy przypominają walkę z wiatrakami. Bo nikt nie chce pomóc. - Prosiliśmy o wsparcie strażaków zawodowych i ochotników, ale bez skutku. Tylko władze gminy obiecały nam pieniądze na paliwo do pił - wylicza Kurzyński.

Dlaczego ogniowcy odmówili pomocy? Stanisław Książek, komendant państwowej straży pożarnej w Międzyrzeczu, tłumaczy, że przyducha nie jest nagłym zdarzeniem, więc wykuwania przerębli i natleniania wody nie ma w katalogu ich zadań. - Wędkarze powinni przewidzieć skutki zamarzania jezior i zareagować wcześniej - twierdzi.

Bardziej liberalnie podchodzą do problemu strażacy z Gorzowa. Od poniedziałku wykuwają przeręble i natleniają wodę w Kanale Ulgi oraz w stawach i jeziorach użytkowanych przez Polski Związek Wędkarski. - Ale nie jeździmy wszędzie i na każde zawołanie. Współpracujemy z PZW i pomagamy wędkarzom w miejscach, gdzie sami nie mogą sobie poradzić - zastrzega Bartłomiej Mądry z Państwowej Straży Pożarnej w Gorzowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska