MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Policja sprawdza czy w domu dziecka w Żarach ktoś bił wychowanków

Aleksandra Łuczyńska
Dzieci od stycznia mieszkają w nowych domach przy Pienińskiej w Żarach.
Dzieci od stycznia mieszkają w nowych domach przy Pienińskiej w Żarach. fot. Aleksandra Łuczyńska
Policja prowadzi postępowanie dotyczące tego, czy ktoś bił wychowanków domu dziecka w Żarach. Chodzi o przemoc fizyczną i psychiczną stosowaną wobec dzieci w placówce.

Wszystko zaczęło się od listu, który w lutym tego roku do żarskiego starosty Marka Cieślaka wysłała Małgorzata Bodnariuk, była wychowawczyni domu dziecka.

- Pracowałam tam przed przeniesieniem domu do Żar. Po siedmiu miesiącach zwolniłam się, wyjechałam za granicę. Nadal jednak utrzymywałam kontakt z dziećmi. To od nich dowiedziałam się o ich dramacie - opowiada.

Dramat, czyli jak mówi M. Bodnariuk, stosowanie przemocy fizycznej i psychicznej wobec dzieci przez wychowawców.

- Było to bicie, poniżanie, szantaże, zastraszenie i brak reakcji ze strony innych osób, powołanych tam do opieki. Dla zdyscyplinowania dzieci miały klęczeć na kolanach, trzymając w górze miskę z wodą. Kiedy ją wypijały, żeby sobie ulżyć, dolewano do niej domestos...

Były kontrole

Kto za to wszystko miałby być odpowiedzialny? W liście do starosty pada kilka nazwisk wychowawców i dyrektorki placówki, która miała przykuć kajdankami do kaloryfera jednego z chłopców. Jednak K. Aksamit, dyrektorka żarskiego domu dziecka zaprzecza.

- Chodzi o chłopca, którego policja przywiozła z Lubska. Rzeczywiście miał na rękach plastikowe opaski, to nie były kajdanki i założył je policjant, bo chłopiec został przyłapany na włamaniu i kradzieży dwunastu telewizorów. To miało miejsce jesienią ubiegłego roku - tłumaczy dyrektorka.

Zapewnia nas jednocześnie: - Nigdy nie uderzyłam żadnego dziecka, nie widziałam też, żeby robił to którykolwiek z wychowawców. Nie otrzymywałam od dzieci żadnych sygnałów o tym, że dzieje się coś złego.

Grażyna Rembowska, dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie przyznaje, że pierwszy raz słyszy o sprawie: - Jestem tym wstrząśnięta. Pani Aksamit to bardzo zrównoważona osoba. Teraz, kiedy dom dziecka jest w Żarach, nasi pracownicy chodzą tam częściej. Byłam tam w poniedziałek. Rozmawiałam z dziećmi, żadne z nich nie skarżyło się, nikt nie mówił, że dzieje się jakakolwiek krzywda - mówi. - Także kiedy placówka funkcjonowała w Łęknicy, nie mieliśmy podobnych zgłoszeń.

Jednym z wychowanków, który o złej sytuacji w domu dziecka miał informować M. Bodnariuk jest Rafał Beyger. Dziś usamodzielniony 21- latek mieszkający w Gubinie.

- Mam kontakt z kolegami z domu. Mam wrażenie, że dzieci są tam zastraszane. Nie pozwala im się mówić całej prawdy - uważa.

Dzieci nie powinny się bać

Co na to wszystko M. Cieślak? - Po pierwszych sygnałach zleciłem kontrolę w domach dziecka, którą przeprowadzili pracownicy PCPR. Te kontrole niczego nie wykazały. Ponieważ jednak w listach od pani Bodnariuk postawiono konkretne zarzuty, wobec konkretnych osób, powiadomiłem prokuraturę i policję - mówi.

Obecnie to właśnie żarska policja prowadzi postępowanie w sprawie stosowania przemocy fizycznej i psychicznej wobec wychowanków stosowaną przez dyrektorkę placówki.

- Potwierdzam, że takie postępowanie trwa, ale do jego zakończenia, nie mogę udzielać żadnych informacji w tej sprawie - informuje Sebastian Wojciechowski.

Cieślak dodaje: Wina powinna zostać udowodniona, a podejrzenia bardzo prawdopodobne. Zdarzenia o których dyskutujemy miały miejsce w Łęknicy, w innym czasie, miejscu i warunkach. Przemoc, czy próby wpływania na dzieci na Pienińskiej są moim zdaniem mało prawdopodobne i każda próba będzie natychmiast ujawniona -mówi i dodaje.

- Dzieci wiedzą, że nie muszą się bać. Jeśli otrzymam zalecenie służb śledczych o zwieszeniu w czynnościach służbowych osób podejrzanych w tej sprawie - zostaną zawieszone.

Takie są dzieci

Ulica Pienińska w Żarach. To tutaj od niedawna, w dwóch tzw. domkach rodzinkowych mieszka 32 dzieci. Opiekę nad nimi sprawuje łącznie 10 wychowawców. Przydałby się jeszcze psycholog, ale brakuje chętnych.

- Często trafiają do nas dzieci, które powinny przebywać w ośrodkach socjoterapeutycznych. Takie, które są zdolne do wyzwania wychowawcy od k... Albo takie, które grożą nożem, są agresywne. Trudno nad nimi zapanować, ale robimy wszystko co w naszej mocy. Na pewno jednak nie ma tu żadnej przemocy - zapewnia K. Aksamit.

- To są na prawdę wspaniałe, mądre, wrażliwe dzieci. To my, dorośli jesteśmy odpowiedzialni za ich stosunek do świata, za ich zagubienie w chaosie, który tworzymy - mówi. M. Bodnariuk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska