Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pozytywnie zakręceni: wyczarowuje marzenia (wideo)

Anna Rimke 0 95 722 57 72 [email protected]
Jedna z akcji fundacji gorzowianki Doroty Jurczyńskiej i jej ekipy (pani Dorota w przebraniu pierwsza z prawej): przejażdżka na kucyku - i dodatkowo laptop w prezencie - to spełnienie marzenia ciężko chorej Ali Bzdak w kwietniu tego roku pod Słubicami.
Jedna z akcji fundacji gorzowianki Doroty Jurczyńskiej i jej ekipy (pani Dorota w przebraniu pierwsza z prawej): przejażdżka na kucyku - i dodatkowo laptop w prezencie - to spełnienie marzenia ciężko chorej Ali Bzdak w kwietniu tego roku pod Słubicami. fot. Krzysztof Tomicz
Najpierw ktoś spełnił jej marzenie, później zobaczyła w telewizji akcję fundacji. I poskładała to w całość.

- Chłopczyku, proszę zejść z mojego kucyka. Chłopczyku! - krzyczy siedmioletnia Natalia z Chwałowic koło Bogdańca. Jej wymarzony kucyk właśnie wbiegł na podwórko i dziewczynka nie zwraca już uwagi na nic innego. Ani na wróżkę, ani na tłum gości poprzebieranych w barwne stroje, którzy przyjechali, by ubarwić ten szczególny dzień chorej dziewczynki. Dorota Jurczyńska, za której sprawą to wszystko, ma w oczach łzy wzruszenia.
Tak było w maju, rok temu. Wcześniej, bo w październiku 2006 r. w pałacu w Mięrzęcinie wszyscy się wzruszyli, kiedy inna Natalia, pięcioletnia, w stroju królewny nie wypuszczała dłoni swojego księcia. Chora dziewczynka marzyła o królewskim balu i na takim tańczyła. Wszystko było tak, jak sobie wymyśliła - tłumy dworzan, królowa, wróżka, rycerze i sam książę. Dziesięcioletni Tomek z Witnicy marzył tylko o kinie domowym. Kiedy więc podjechała po niego limuzyna i przywiozła do Gorzowa, chłopiec oniemiał z wrażenia. Motoryzacja to jego pasja. I gdyby nie inne auta, które czekały na niego na placu, chyba ciężko byłoby wyciągnąć go z limuzyny.

- To najlepszy dzień! Spełniły się wszystkie moje marzenia! - pół roku temu wołał jedenastoletni Sławek z Krosna Odrzańskiego. Marzył o quadzie, ale też jest fanem Robin Hooda. Wolontariusze znów połączyli marzenia chorego dziecka i 11-latek na nowiutkim quadzie, w przebraniu banity z Locksley w asyście łuczników i rycerzy, ruszył na pomoc Lady Marion, którą zły człowiek uwięził w Parku Dinozaurów w Nowinach Wielkich.

Spełnionych marzeń było już 50. Prezenty wręczane w bajkowej oprawie, łzy rodziców, którzy mogli zobaczyć roześmiane ze szczęścia buzie swoich pociech, cierpiących na groźne dla życia choroby. Bo to ich marzenia spełnia fundacja Mam Marzenie.

- Każde z tych dzieci pamiętam. Z każdym łączą się ogromne emocje, każdemu towarzyszył strach, że coś pójdzie nie tak - przyznaje D. Jurczyńska, która od ponad dwóch lat staje na głowie, żeby uszczęśliwić chore dzieciaki.

Plan od a do z

Pani Dorota nie lubi mówić o działalności w fundacji. Nie chce też do końca zdradzić, skąd pomysł, żeby założyć jej oddział w Gorzowie. - To chyba był przypadek. Choć mówią, że przypadków nie ma... - zawiesza na chwilę głos. Wreszcie opowiada, że kilka lat temu ktoś spełnił jej marzenie. Tak znienacka zupełnie obcy człowiek dał jej coś i niczego nie chciał w zamian. Gorzowianka jednak nie chce zdradzać szczegółów, bo to zbyt osobiste sprawy. - Ale wtedy poczułam, jaką moc ma taki gest. A później zobaczyłam w telewizji, jak wolontariusze spełniają marzenie chorego dziecka - opowiada.

Przyznaje, że nigdy wcześniej nawet nie myślała o pracy w wolontariacie ani o żadnej innej działalności społecznej. Skończyła zarządzanie i marketing. Pracuje w biurze. I - jak mówi - dobrze jej tam. Ale któregoś dnia zadzwoniła do centrali fundacji w Krakowie i spytała, czy byłaby taka możliwość, że chciałaby to robić, ale nie wie jak. - Przeszłam szkolenie, stworzyła się grupa i jesteśmy - mówi.

Na działalność fundacji poświęca mnóstwo czasu. Choć twierdzi, że tylko przez pierwszy rok pochłaniało ją to do reszty. - Na szczęście córa działała ze mną, więc nie musiałam się martwić, że ją zaniedbuję - śmieje się D. Jurczyńska. Teraz podobno już się mniej przejmuje. - Mam grupę odpowiedzialnych osób, na które mogę liczyć - tłumaczy. I właśnie dzięki tej grupie w tym roku pozwoliła sobie na dłuższy urlop. - I w ogóle mam już mnóstwo czasu - śmieje się. Kiedy się przyjrzeć dokładniej, jak wygląda organizacja tylko jednego marzenia, trudno w to uwierzyć. Tu nie ma miejsca na przypadek, wszystko jest zaplanowane od początku do końca. Jeśli dziecko marzy o komputerze, to wcale nie znaczy, że ktoś zawiezie mu go i koniec. - Naszym zadaniem jest znaleźć taką oprawę wręczenia prezentu, żeby był to naprawdę wyjątkowy dzień - tłumaczy pani Dorota.

Nie biorą ani grosza

- Dorotka jest charyzmatyczna i potrafi nas zapalić do działania. Nie ma dla nas rzeczy niemożliwych, właśnie dzięki takiemu podejściu - mówi Anna Wojciechowska, jedna z wolontariuszek z fundacji. Dodaje, że gdyby nie osobowość pani Doroty, fundacja w takim kształcie nie istniałaby w Gorzowie i marzenia dzieci nie byłyby spełniane w takiej oprawie.

Na stałe z gorzowskim oddziałem Mam Marzenie związanych jest dziesięć osób. To dziewczyny, które kiedy trzeba potrafią dostosować się do motta Jurczyńskiej: "Nic przed mojego marzyciela, nawet ja" i angażują się w tę pracę ze wszystkich sił. A co mają w zamian? - Mnóstwo siły. Nagle człowiek przekonuje się, że wszystko jest możliwe - twierdzi D. Jurczyńska. Obserwuje zmiany w postawach swoich wolontariuszy. - Kiedy trafili do fundacji, byli z reguły nieśmiali. A teraz? Wszystko potrafią załatwić i to nie tylko dla chorych dzieci, ale też w swoim prywatnym życiu - przekonuje.

Jedyne, co ją drażni, to podejrzliwość. - Niektórym trudno uwierzyć, że my to robimy, że my to robimy bez zapłaty, bez żadnych korzyści materialnych - wzdycha. Jeśli ktoś przekaże fundacji choćby złotówkę, może być pewien, że w całości będzie przeznaczona na marzenie.

Jak fundacja Doroty Jurczyńskiej spełnia marzenia?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska