MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent Gorzowa czeka na wyrok

Tomasz Nieciecki 95 722 57 72 [email protected]
W poniedziałek prezydent Tadeusz Jędrzejczak na ławie oskarżonych przysłuchiwał się mowie końcowej prokuratora
W poniedziałek prezydent Tadeusz Jędrzejczak na ławie oskarżonych przysłuchiwał się mowie końcowej prokuratora Bogusław Sacharczuk
- Wszystko odbywało się w atmosferze wszechwładnej korupcji - powiedziała prokurator. W mowie końcowej najgłośniejszego procesu w historii miasta zażądała dla prezydenta 7 lat więzienia i żeby zapłacił ponad 1 mln zł.

- Dziwię się, że taki ktoś jest jeszcze prezydentem! - zadzwonił do redakcji oburzony gorzowianin. Ale reakcje Czytelników są różne. Internauta o nicku Gość denerwuje się na forum www.gazetalubuska.pl: - Pan Jędrzejczak ma sukcesy i dlatego jest solą w oku Platformy! Tak wysoką i bezwzględną karę daje się dla czynnych szefów grup przestępczych. Jak można tak poniżać zasłużonego prezydenta, który tyle zrobił dla miasta?

W tym samym tonie wypowiedział się dla "GL" prezydent Tadeusz Jędrzejczak, gdy w poniedziałek wyszedł z sądu. - Dla mnie taki wyrok byłby jak kara śmierci. Opinia publiczna pomyśli, że stałem na czele zorganizowanej grupy przestępczej - mówił poruszony.

W poniedziałek w sądzie okręgowym odbyły się pierwsze mowy końcowe w najgłośniejszym procesie karnym w historii Gorzowa (pisaliśmy o tym we wtorek w artykule "Prokurator żąda więzienia"). Ewa Cybulska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie zażądała dla prezydenta 7 lat odsiadki, chce też, aby naprawił szkody, wpłacając po 400 tys. zł syndykom firm Przedsiębiorstwa Budownictwa Inżynieryjnego i Marciniak SA oraz 200 tys. zł urzędowi miasta. Prezydent miałby również zapłacić 20 tys. zł grzywny i dostać zakaz sprawowania stanowisk kierowniczych w administracji państwowej przez 10 lat.

Jędrzejczak jest oskarżony o działanie na szkodę miasta i przekroczenie uprawnień (zapłata PBI 200 tys. zł za niewykonane prace) oraz wyłudzenie od ubezpieczyciela kwot gwarancyjnych za źle wykonane prace budowlane. Odpowiada także za aferę z drzewkami wzdłuż tzw. trasy średnicowej. Zdaniem prokuratury zmusił szefów PBI i Marciniak SA, aby wpłacili biznesmenowi z Żywca po 400 tys. zł jako zapłatę za fikcyjne dostarczenie 89 tys. krzewów. Firmy zrobiły to, bo bały się stracić miejskie zlecenia. Potem część z tych pieniędzy miało pójść na kampanię wyborczą SLD.

Pięcioletnie śledztwo ruszyło w styczniu 2002. Prokuratura zainteresowała się sprawą po doniesieniu pracowników i wierzycieli, że zarząd PBI działa na szkodę upadającej spółki (firma ta budowała wówczas na zlecenie magistratu). Afera ujrzała światło dzienne w lutym 2004, gdy za kratki trafili szefowie PBI. 21 października 2004 do aresztu na 84 dni trafił także prezydent.

Akt oskarżenia liczy ponad 160 stron i objął 19 osób. Prokuratura prześwietliła inwestycje miasta w latach 1999-2003. - Nadużycia gospodarcze i korupcja - napisał w akcie oskarżenia prokurator Marek Szary ze Szczecina, który prowadził śledztwo. Mowa m.in. o dwóch najważniejszych budowach tamtego okresu: drogi nr 22 i trasy średnicowej. Zdaniem prokuratury dochodziło na nich do korupcji, zawyżania faktur i płacenia za prace, których nie było.

Taki jest zresztą cały mechanizm afery budowlanej: towarzysko-biznesowy układ urzędników i przedsiębiorców miał wyprowadzać pieniądze z miejskiej kasy i firm budowlanych. W sumie chodzi o ok. 6 mln zł. Prokurator Cybulska podkreśla, że w pewnym momencie łapówki okazały się tak wielkim obciążeniem finansowym, że upadły firmy PBI i Marciniak SA.

- Wszystkie wątki tej sprawy są powiązane korupcyjnie. Oskarżony Janusz C., właściciel firmy PIM, mówił, że był przysłowiowym królikiem startującym w miejskich przetargach z wyższymi cenami. Robił to na telefoniczne polecenie właścicieli Budinwestu, aby oni mogli oferować stawki niższe i wygrywać. Zygmunt M., właściciel firmy PBI, płacił łapówki komu trzeba. Aż uznał, że dalej tak gospodarować się nie da i postanowił się temu sprzeciwić - opowiadała Cybulska. Przyznawała, że udowodnione wątki korupcyjne to tylko "czubek góry lodowej".

Prokurator podkreślała z mocą, że bez przyzwolenia prezydenta i urzędników korupcja nie byłaby możliwa na tak wielką skalę. Jej zdaniem, podobnie jak Sądu Najwyższego, na którego wyrok się powołała, przestępczość tzw. białych kołnierzyków jest bardzo szkodliwa dla społeczeństwa. Bo sprawcami są ludzie powszechnie szanowani, którzy wykorzystują swoje pozycje, żeby podstępnie osiągnąć zyski, jakich by nie uzyskali w żaden inny sposób.

Prezydent nie przyznaje się do winy. Wyrok powinien zapaść w najbliższych tygodniach. Proces trwa już dwa i pół roku. Prowadzi go sędzia Dariusz Hendler.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska