- Przed zrobieniem okien to było nagminne: u góry zbierała się woda, ciekła albo w kuchni albo w przedpokoju - opowiada pani Renata, jedna z poszkodowanych. - Pan Bojarski był u mnie w czwartek powiedzieć, że mu kuchnię zalało. Na drugi dzień na suficie w kuchni i zabudowie wyszły mi dwie plamy. Poszłam piętro wyżej, patrzę, a na korytarzu stoi wielka kałuża wody! Poprosiłam panią dozorczynię, żeby to starła, a ta była bardzo zdziwiona.
Dwa lata temu w wieżowcu na ulicy Ptasiej były wymieniane okna. Za tę usługę potrącono lokatorom z funduszu remontowego. Teraz obawiają się, że gwarancja już minęła i będą musieli płacić za naprawę z własnych kieszeni. Zwłaszcza ci, którzy wydzierżawili tę część korytarza i wcielili do mieszkania. - My jesteśmy właścicielami i ich to pewnie nie interesuje - dodaje pani Renata.
Mieszkańcy twierdzą, że administrator budynku nie ubezpieczył go od zalania, bo podwyższono stawkę. Uznał, że lokatorzy nie zechcą drożej płacić i ubezpieczył od tego, co uważał za stosowne. Ci, którzy sami się ubezpieczyli otrzymają odszkodowanie, ale "pójdzie im po kieszeniach". Reszta nie dostanie nic. Pan Jarek Bojarski, który zgłosił sprawę do redakcji martwi się o stan kuchni.
- Okna nie ma, a ja boję się cokolwiek tutaj robić. Po tych ulewnych deszczach to chyba ze stropów poszło. Kuchnia mi popłynęła, lampa zgasła niespodziewanie, myślę: kurde, armagedon! - dodaje wskazując palcem na wielką, żółtą plamę na suficie.
Sprawdzam okna. Solidne, plastikowe, aż ciężko uwierzyć, że mogą przeciekać. A jednak.
- Pani na siódmym to ma problem z oknami od samego założenia. Gnije to wszystko, aż jej pleśń na suficie wyszła - informuje pani Renata.
Sąsiedzi dodają, że interweniowała wiele razy, ale bez rezultatu. Niestety, pani wyjechała na urlop i nie możemy się z nią skontaktować. Pan Bojarski próbował wyjaśnić sprawę z majstrową, odpowiedzialną za wymianę okien, ale usłyszał, że do tego potrzebni są alpiniści, a w Zielonej Górze działają jedynie dwie firmy świadczące takie usługi, więc trzeba czekać. - Nie wiedziałem czy ona sobie ze mnie żarty robi, czy co - oburza się.
Poszłam do źródła całego nieszczęścia, Zarządu Wspólnot Mieszkaniowych nr 1 i przedstawiłam sprawę panu Stanisławowi Prusińskiemu, który potwierdził, że otrzymali zgłoszenie o przecieku na klatce schodowej. Na pytanie: co dalej, odpowiedział: - Majstrowa wysłała konserwatora, który to sprawdzi i dopiero po uzyskaniu od niego informacji podejmiemy działania. Najprawdopodobniej, przyczyną jest przeciek stolarki okiennej. Przy tak dużych opadach deszczu to częste zjawiska. Jeżeli nasz pracownik będzie w stanie to sam wykonać, to naprawimy, ale jeśli nie, to wtedy zlecimy to profesjonalnej firmie.
Tak się składa, że od mojej interwencji w ZGKiM mija tydzień, a sprawą nikt się nie zainteresował.
- Jest cisza kompletna, nikogo u mnie nie było. Sąsiadka też nic na ten temat nie wspominała. Zaciek na ścianie jak był, tak jest nadal i mam nadzieję, że się nie powiększy - komentuje pan Bojarski.
Cóż, miejmy nadzieję, że uda im się naprawić te okna przed nadejściem jesieni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?